Felietony

Twórca komunikatora grozi, że zniknie z kraju. Wszystko przez sąd

Błażej Wojciechowski
Twórca komunikatora grozi, że zniknie z kraju. Wszystko przez sąd
Reklama

Turbulencje Telegrama w Brazylii się nie kończą. Sytuacja coraz bardziej się tam zaognia.

Telegram i Brazylia od dłuższego czasu drą ze sobą koty. Ponad rok temu informowaliśmy o dość dużej sprawie, w której to Brazylia padła ofiarą dezinformacji w komunikatorze. Na reakcję lokalnych przedstawicieli prawa nie trzeba było wówczas długo czekać:

Reklama

(...) brazylijski sędzia Sądu Najwyższego Alexandre de Moraes nakazał Apple i Google pomoc w zablokowaniu dostępu do aplikacji Telegrama w kraju. Nakaz wymaga, aby brazylijska agencja Anatel zawiesiła Telegrama do czasu, aż spełni on brazylijskie rozkazy i zapłaci szereg grzywien. Jest to wynikową tego, że Telegram nie zatrzymał rozpowszechniania dezinformacji przez użytkowników.

Brazylijskie władze zagroziły zawieszeniem Telegramu na początku tego roku, mówiąc, że nie odpowiedział na prośby o zwalczanie fałszywych informacji wyborczych. Podobnie jak w Rosji, w Brazylii Telegram sporo namieszał w kwestii wyborów prezydenckich. Komunikator postanowił odpowiedzieć w lutym, usuwając trzy kanały brazylijskiego blogera pochodzącego z USA, Allana dos Santosa, zwolennika prezydenta Bolosnaro, za rzekome rozpowszechnianie dezinformacji i podżeganie do przemocy.

Teraz temat Telegrama i Brazylii powraca. I jeżeli zastanawiacie się czy tym razem w nieco bardziej obiecującym wydaniu... to nie mam dobrych wieści.

Źródło: Unsplash @solomin_d

Czy Telegram przetrwa w Brazylii? Sąd blokuje, twórcy mają dość

Obecnie sytuacja Telegrama w Brazylii jest dość niepewna. Kilkanaście miesięcy później — aplikacja została ponownie zablokowana. Sąd nakazał zawieszenie platformy ze względu na odmowę ujawnienia danych osobowych użytkowników, którzy udostępniali ekstremistyczne, ziejące nienawiścią, treści. Sąd zażądał tych danych po tym, jak śledztwo wykazało, że nastolatek odpowiedzialny za tragedię  brazylijskiej szkole był członkiem grup propagujących nienawistne treści właśnie we wspomnianym komunikatorze Telegramie.

I jak wiemy — to nie jest pierwszy raz, kiedy komunikator ma problemy w Brazylii. W ubiegłym roku Telegram odmówił współpracy z lokalnymi władzami. Teraz... właściwie też — twórca aplikacji stwierdził, że żądane dane są "technologicznie niemożliwe" do uzyskania. Telegram odwołuje się od decyzji brazylijskiego sądu. Nie zmienia to faktu, że w tej chwili większość użytkowników w Brazylii nie może korzystać z aplikacji bez kombinowania z VPN. Brazylijski sąd nakazał dostawcom usług internetowych zablokowanie dostępu do aplikacji i zażądał, aby Apple i Google usunęły aplikację ze swoich sklepów. Pomimo wydanego nakazu, Telegram wciąż nie zniknął z brazylijskiego App Store'a ani Sklepu Play.

Na tę chwilę nie wiadomo, co dalej z Telegramem w Japonii. Głos w sprawie zabrał jednak na swoim prywatnym kanale Durov, jeden z twórców komunikatora. I mówi on wprost — że Brazylia nie jest pierwszym krajem, w którym jego komunikator nie jest mile widziany. I skoro mógł zniknąć z Iranu, Chin czy Rosji — nic nie stoi na przeszkodzie, by zniknął także z Brazylii. Jak sam twierdzi — lepsze to niż:

zdrada naszych użytkowników i przekonań, na których powstaliśmy.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama