Pojawiły się pierwsze doniesienia dotyczące bojkotu w sprawie Telegrama. Komunikator, jakkolwiek świetny by nie był, pozostawia sporo do życzenia w związku z ilością dezinformacji.
Nie tylko Ukraina. Brazylia również padła ofiarą dezinformacji na Telegramie
Paradoksalnie, w tej sprawie nie wystąpiła Ukraina. Jak informowaliśmy w zeszłym tygodniu, Telegram nie blokuje dezinformacji związanych z rosyjską napaścią zbrojną na Ukrainę. Aplikacja w tej samej chwili jest jedynym źródłem rzetelnych i prawdziwych informacji dla Ukraińców i nieświadomych Rosjan, ale również komunikatorem który idealnie manipuluje ludźmi i pomaga w rosyjskiej propagandzie, na potęgę udostępniając prorosyjskie treści. Tłumaczenia CEO Telegrama, Pavla Durova, nikogo nie przekonują i sprawa jest niesamowicie zawiła.
Brazylia, podobnie jak Ukraina, padła ofiarą dezinformacji rozpowszechnianych na Telegramie
Jak jednak podaje Reuters, brazylijski sędzia Sądu Najwyższego Alexandre de Moraes nakazał Apple i Google pomoc w zablokowaniu dostępu do aplikacji Telegrama w kraju. Nakaz wymaga, aby brazylijska agencja Anatel zawiesiła Telegrama do czasu, aż spełni on brazylijskie rozkazy i zapłaci szereg grzywien. Jest to wynikową tego, że Telegram nie zatrzymał rozpowszechniania dezinformacji przez użytkowników.
Brazylijskie władze zagroziły zawieszeniem Telegramu na początku tego roku, mówiąc, że nie odpowiedział na prośby o zwalczanie fałszywych informacji wyborczych. Podobnie jak w Rosji, w Brazylii Telegram sporo namieszał w kwestii wyborów prezydenckich. Komunikator postanowił odpowiedzieć w lutym, usuwając trzy kanały brazylijskiego blogera pochodzącego z USA, Allana dos Santosa, zwolennika prezydenta Bolosnaro, za rzekome rozpowszechnianie dezinformacji i podżeganie do przemocy.
Brazylia chce, aby Google i Apple zablokowali aplikację Telegrama
W tej chwili sprawa nie wygląda już tak polubownie. Alexandre de Moraes stawia sprawę jasno - firma nie współpracowała z władzami. Apple, Google i lokalni operatorzy telefoniczni mają pięć dni na całkowite zablokowanie Telegrama, a brazylijski Anatel miał zaledwie 24 godziny na wprowadzenie oficjalnego zawieszenia.
Brazylijski sąd prowadzi śledztwo w związku z rzekomym wyciekiem dokumentów policyjnych i wygłaszaniem komentarzy fałszywie łączących AIDS ze szczepionką na COVID-19. Komunikator został również mocno krytykowany za to, że stał się ostoją dla mocno prawicowych polityków, którzy na platformie byli w stanie wysyłać wiadomości dalekie od prawdy i zawierające mowę nienawiści, za które na innych platformach (Facebook, Twitter) zostaliby zablokowani.
Według CEO Telegrama, cała sytuacja jest zaledwie… nieporozumieniem
Założyciel i dyrektor generalny Telegrama, Pavel Durov, zabrał głos na temat tego, dlaczego brazylijski Sąd Najwyższy zawiesza zdecydował się zawiesić aplikację. W oświadczeniu, które zostało opublikowane w całości na kanale Telegrama Durova, mężczyzna twierdzi, że stało się tak dlatego, że jego firma sprawdzała zły adres e-mail.
Durov twierdzi, że sytuacja zwyczajnie jest nieporozumieniem wynikającym z pomyłki. Pojawił się problem na linii mailowej między Sądem Najwyższym Brazylii a Telegramem. Firma Durova wyjaśnia, że jego firma poprosiła sąd o wysyłanie żądań usunięcia treści na dedykowany adres e-mail. No, najwyraźniej sąd tego nie zrobił i nadal używał starego ogólnego adresu e-mail. Z tego względu Telegram jakimś cudem je przeoczył, a teraz zostaje zbanowany - no chyba, że sąd się zlituje.
Telegram twierdzi, że teraz znalazł te e-maile i próbuje naprawić zaistniałą sytuację w sądzie. Fakt, że firmie Durova udało się teraz znaleźć te wiadomości udowadnia, że “stary ogólny adres e-mail” stale działa, co rzuca jeszcze ciekawsze światło na całą sytuację i rzekome przeoczenie próśb ze strony Sądu Najwyższego Brazylii. Cóż, cała sytuacja jest dowodem na to, że warto sprawdzać swoją skrzynkę mailową.
Obrazek wyróżniający: Dima Solomin dla Unsplash
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu