Android

Te spoty reklamujące Androida L są mistrzowskie i jasno dają do zrozumienia, że coś jest na rzeczy

Tomasz Popielarczyk
Te spoty reklamujące Androida L są mistrzowskie i jasno dają do zrozumienia, że coś jest na rzeczy
18

Od rana sieć torpedują spoty reklamowe Google'a, na których internauci doszukują się zegarków, tabletów, smartfonów i innych sugestii. To jednocześnie dość jasny znak, że Android L oraz towarzyszące mu Nexusy są już najprawdopodobniej bardzo blisko. Zanim jednak zaczniemy spekulować, warto obejrzeć...

Od rana sieć torpedują spoty reklamowe Google'a, na których internauci doszukują się zegarków, tabletów, smartfonów i innych sugestii. To jednocześnie dość jasny znak, że Android L oraz towarzyszące mu Nexusy są już najprawdopodobniej bardzo blisko. Zanim jednak zaczniemy spekulować, warto obejrzeć same klipy, bo prezentują się wybornie.

Niby nic nadzwyczajnego, a jednak Google'owi udało się w subtelny sposób zaprezentować największe atuty swojego systemu: różnorodność,  zgodność ze standardami i niezaprzeczalną popularność. Bohaterami trzech krótkich spotów są bajkowe postacie zaprojektowane z użyciem tych samych kształtów, z których skonstruowano logo Androida (swoją drogą taki efekt łatwo uzyskać aplikacją Androidify). Na wideo pojawiają się ich jednak dziesiątki i właściwie każdy jest inny. Tworzy to wybuchową mieszankę, obok której trudno przejść obojętnie - a przy tym jest przyjemne w odbiorze. Całej akcji towarzyszy hasło "Android. Be together, Not the same."

Na klipach pojawiają się różne urządzenia. Nie da się ukryć, że na ostatnim z  nich mamy dość wyraźną analogię do Nexusa 6, który z całą pewnością będzie urządzeniem ogromnym. Znamienne są tutaj również przyciski z Androida L na ekranie. Łatwo wydedukować, że spot stworzono z myślą o promowaniu tychże marek.

Google robi to dobrze. Chaos na każdym z klipów jest nieprzypadkowy i odzwierciedla po części to, co dzieje się aktualnie w świecie Androida. Tysiące urządzeń, tysiące różnych aplikacji i setki stojących za nimi producentów oraz deweloperów. Ten bałagan ma jednak swój urok, co Google stara się przekuć w atut. Bo to właśnie on składa się na tak duże zróżnicowanie i indywidualność w tym segmencie. Ale nie przeszkadza to w tytułowym "be together", bo mimo dzielących poszczególne urządzenia różnic, dzieli je wspólny fundament, synchronizacja danych, łatwa komunikacja oraz dziesiątki usług. Drugą część hasła można odbierać jako uderzenie w ekosystem Apple'a, gdzie wszystkie urządzenia są takie same i trudno mówić o jakiejkolwiek indywidualności. Jak dla mnie taki pomysł na kampanię wygląda dość przekonująco i został zrealizowany w solidny sposób.

No ale dość o reklamach, czekamy na pierwsze konkrety. Według nieoficjalnych doniesień Nexus 9 (oraz prawdopodobnie Nexus 6) miałyby się pojawić 15 lub 16 października, a więc w ciągu najbliższych dwóch dni. Sam Android L miałby natomiast trafić oficjalnie na rynek 1 listopada. Opcje są dwie - albo przez dwa tygodnie system będzie dostępny na wyłączność dla debiutujących urządzeń, albo jest to czas, który upłynie od oficjalnej prezentacji do uruchomienia dystrybucji. Warto zauważyć, że o żadnych zaproszeniach na konferencję Google'a nikt nie wspominał, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że, wzorem Nexusa 5, nowe gadżety pojawią się w sprzedaży internetowej "po cichu".

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

GoogleAndroidnexus 6Android L