Tanie smartfony często źle działają już po wyjęciu z pudełka, a do tego producenci zapominają o nich z dniem premiery. Co by było, gdyby się ich pozbyć całkowicie?
Jednym z uroków rynku dzisiejszych telefonów komórkowych jest fakt, że każdy może tu wybrać coś dla siebie. Czy potrzebujemy telefonu tylko do dzwonienia i SMS'owania czy też superwypasionego flagowca potrafiącego wszystko - w każdej klasie cenowej znajdziemy coś dla siebie. Jest to oczywiście zaleta, ponieważ sytuacja w której musielibyśmy kupować wyłączeni flagowce z pewnością sprawiłaby, że duża część ludzi pozostawałaby cyfrowo wykluczona. Jednak to, co mamy na rynku obecnie jest pewnym ekstremum, z którym mi, jako osobie interesującej się technologią, ciężko się pogodzić. O co mi chodzi?
O to, że większość ludzi nie interesuje to, co ma w swoim smartfonie, a liczy się dla nich tylko jak najniższa cena. Dlatego też na rynku powstają takie smartfony jak realme C30, które mają do zaoferowania głównie nic, które na bank nie zobaczą w życiu żadnej aktualizacji, a coraz bardziej wymagające aplikacje sprawią, że za dwa lata ten smartfon będzie nieużywalny (o ile nie wcześniej). Dlatego właśnie jestem zdania, że nowy pomysł Indii można by wprowadzić globalnie.
Indie chcą wyrzucić z rynku chińskie smartfony poniżej 150 dolarów
Oczywiście, nie jest tak, że Indie nagle zaczęły dbać o to, żeby ich mieszkańcy nie kupowali złych smartfonów. Nic z tych rzeczy. Kraj wie, że jest olbrzymim rynkiem zbytu dla firm z kraju, z którym jest w mniej lub bardziej otwartym konflikcie. Ban dla tanie urządzenia ma więc uderzyć w chińskich producentów, pozbawić ich dużej porcji sprzedaży, a jednocześnie - dać szanse lokalnym firmom na zagospodarowanie powstałej w ten sposób niszy. Umówmy się bowiem, ze w kwestii telefonów do ok 700 zł z globalnych brandów tylko Chińczycy regularnie pokazują swoje propozycje. Pomysł Indii to też kolejny dowód na to, jak polityka miesza się z biznesem i jest podobnym zagraniem do tego, co zrobiły Stany Zjednoczone względem Huawei.
Ten ruch spowodował, że mocno zastanowiłem się co by było, gdyby dziś z rynku "wykosić" wszystkie modele za mniej niż 700 zł? Oczywiście, część marek (szczególnie lokalnych) by nie przetrwała, bo to jedyne smartfony jakie oferują. Jednak jestem przekonany, że finalnie ten ruch wyszedłby na plus dla nas i środowiska. Dlaczego? Dlatego, że urządzenia za około 700 zł, chociaż zapewniają podstawowe funkcjonalności, bardzo szybko zamieniają się w elektrośmieci, nie mając wsparcia producenta i będąc zbudowanymi na najtańszych podzespołach. Tymaczem flagowce działają sprawnie jeszcze długo po tym, jak producent już dawno o nich zapomni i myślę, że dziś nawet staruśki Galaxy S6 spokojnie posłużyłby do podstawowych zadań.
Jednocześnie - wyprodukowanie smartfona kosztuje, podobnie jak jego utylizacja. Dlatego odkąd pamiętam byłem zwolennikiem kupowania używanej elektroniki. Oczywiście - jest to ryzyko, którego nie każdy chce się podejmować i ma do tego prawo. Dlatego uważam, że żeby ten pomysł zadziałał oczywiście konieczne byłoby zastąpienie tego segmentu rynku jakąś alternatywą. W moim mniemaniu świetnie sprawdziłyby się tu smartfony "refurbished", czyli exflagowce i nawet exśredniaki, z nową baterią i jakąś formą gwarancji, czy to od producenta czy od jakiegokolwiek innego renomowanego sprzedawcy. Dla przykładu - telefon który kupiłem rok temu kosztował 1000 zł (cena na premierę - 3055 zł, chociaż trzeba wziąć poprawkę na to, że to LG). Miałem w rękach dużo zeszłorocznych modeli za tę cenę i jestem zdania, że wartość jaką oferował mój smartfon była zdecydowanie większa. W tym roku staniał on jeszcze mocniej - kosztuje około 600 zł, bijąc w tej klasie cenowej wszystko i wszystkich bez mrugnięcia okiem. Jestem też całkowicie przekonany, że kiedy dzisiejsze smartfony za 600 zł dawno przestaną się do czegokolwiek nadawać, on dalej będzie działał świetnie.
Dlatego też jestem mocnym zwolennikiem takich aspektów jak prawo do naprawy - duża i łatwa dostępność części zamiennych, schematy pozwalające serwisom na pracę i brak wewnętrznego parowania komponentów sprawiają, że będę mógł ze swojego smartfona korzystać... tak naprawdę tak długo jak będę chciał. Dzięki temu zarówno oszczędzę pieniądze (brak konieczności kupna nowego modelu), jak i będę bardziej ekologiczny (mniej elektrośmieci), nie mówiąc już o tym, że będę miał dobrze działający telefon. To wszystko w cenie telefonu, który dziś kupiony nowy za dwa lata prawdopodobnie trzeba by wymienić na nowy model.
Dajcie znać co wy o tym myślicie i czy waszym zdaniem wycięcie z rynku najtańszych smartfonów i zastąpienie ich odnowionymi modelami z poprzednich lat miałoby sens.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu