Seriale

Uwielbiamy przyglądać się tej zdeprawowanej rodzinie. Sukcesja 3. sezon - recenzja

Konrad Kozłowski
Uwielbiamy przyglądać się tej zdeprawowanej rodzinie. Sukcesja 3. sezon - recenzja
Reklama

Jedna z najbardziej wyczekiwanych premier tej jesieni to 3. sezon "Sukcesji". Po trzęsieniu ziemi w finale drugiej serii czeka nas nie batalia, a prawdziwa jatka. Czy serial podnosi poprzeczkę?

"Sukcesja" nie jest najpopularniejszym serialem HBO i wcale się temu nie dziwię. Losy bogatej rodziny Roy'ów to naprawdę niełatwy seans, dający najwięcej frajdy, gdy jesteśmy w stanie samodzielnie zrozumieć dialogi, ponieważ ani napisy, ani tym bardziej lektor nie będą w stanie oddać tego, co się naprawdę dzieje. To właśnie wymiany zdań, riposty, wymyślne epitety i wystrzeliwane jak z karabinu maszynowego słowa nadają tempo i rytm każdemu odcinkowi. Wszystko to uzupełniane jest grymasami, spojrzeniami lub wymownym milczeniem, które czasem wprawia nas (widzów) w osłupienie, a czasem powoduje szeroki uśmiech na naszej twarzy. Scenografia i muzyka, choć nie bez znaczenia, często są tylko tłem, dlatego równie dobrze mógłby to być spektakl teatralny.

Reklama

3. sezon Sukcesji wznawia akcję tam, gdzie skończył się 2. sezon

Ale twórcy, pomysłodawca Jesse Armstrong oraz zastępy scenarzystów, cały czas zachowują odpowiedni balans, dając nam telewizyjne show, które przyciąga jak magnes. W trakcie oczekiwania na 3. sezon pytanie o datę premiery padało niezwykle często, a osoby odpowiedzialne za serial podkreślały, że nie jest to łatwa do nakręcenia produkcja i nowe odcinki są tego idealnym przykładem. Akcja często rozgrywa się z udziałem wielu bohaterów, ale kamera przeskakuje z grupki na grupkę, z duetu na duet, by przybliżyć nam dyskusje prowadzona w węższym gronie osób. To wszystko musi być właściwie skoordynowane i dobrze zagrane. Większość aktorów na dobre wsiąkła w swe postacie, więc może im być już nieco łatwiej, ale to nie oznacza, że nie stały przed nimi wyzwania, bo wiele scen jest naprawdę ciężkich emocjonalnie.

Roy vs. Roy. Kto z kim przystaje...?

Prowadzenie konglomeratu wartego może nie miliardy a nawet biliony dolarów sprawia Loganowi coraz większe trudności. Oprócz widma utraty firmy na rzecz wrogów z zewnątrz, ojciec trójki czwórki dorosłych dzieci walczących o schedę po nim będzie musiał zmierzyć się ze zdradą Kendalla. Ta nie przynosi Kenowi takich korzyści, na jakie liczył, bo przyjdzie mu zaciekle walczyć o swoją pozycję, dlatego stale będzie próbował dogadywać z kilkoma lub pojedynczymi osobami z obozu Logana. Sojusze będą zawiązywane i szybko zrywane, a my często nie będziemy do końca wiedzieć, co dzieje się w głowach bohaterów, ponieważ swoje niezdecydowanie będą starali się przykryć lawiną słów, deklaracji i obietnic.

To nadzwyczajne, jak Connor (Alan Ruck), Shiv (Sarah Snook) Roman (Kieran Culkin), Tom (Matthew Macfayden) i kuzyn Greg (Nicholas Braun) lawirują pomiędzy decyzjami, starając się zostawić sobie otwarte wszystkie drzwi, tak na wszelki wypadek. Jako jedyny, choć nieco chaotycznie, brnie w jednym kierunku Kendall, dla którego wycofanie się nie jest już opcją.

Oglądanie "Sukcesji" nadal przypomina przyglądanie się tańcowi dwójki partnerów, z których każde chciałoby prowadzić od początku do końca. Serial niezmiennie bawi i irytuje jednocześnie, co było domeną poprzednich serii. Przez cały czas jednak sprawia, że nie możemy oderwać się od ekranu, ponieważ pozostaje nieprzewidywalny. Nie tylko pod względem podejmowanych przez postacie decyzji, ale także niezależnych od nich wydarzeń, które w ciągu chwili zmieniają status quo.

"Sukcesja" pozostaje nieprzewidywalna. O ilu serialach to można powiedzieć?

Nowy sezon "Sukcesji" to kilka gościnnych występów znajomych twarzy, jak Alexander Skarsgard, Adrian Brody oraz Hope Davis, ale ich obecność nie narusza równowagi, którą serial charakteryzuje się od samego początku. Tu nie ma czasu i miejsca na poboczne wątki bez znaczenia i wypełniacze mające na cellu wydłużyć czas trwania odcinków. To godne pochwały, jak "Sukcesja" jest przez cały czas wierna początkowym założeniom, ale nie staje się nużąca. Jest chyba najlepszym dowodem na to, że odpowiednio wykreowane i poprowadzone postacie będą potrafiły się obronić w pierwszym, jak i dwudziestym pierwszym odcinku. Ich charaktery i zdolność do powiedzenia "fuck you" każdemu, kto znajdzie się na ich celowniku, to produkt wychowania dzieci bez ograniczeń finansowych.

Stawka nie może rosnąć bez końca, ale "Sukcesja" może trwać

Tak dobra kondycja serialu pozwala mi sądzić, że równie udane mogą być (będą?) sezony czwarty i piąty, choć bez wątpienia stawka nie może rosnąć bez końca. Ale "Sukcesja" mogłaby opowiadać o wyjeździe wakacyjnym tej rodziny i wtedy też bylibyśmy zachwyceni ich kłótniami, obrzucaniem się błotem i ciągłymi konfrontacjami z dziedzictwem w tle.

"Sukcesja" wraca z 3. sezonem już 17 października.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama