Doświadczyliście już upadku swojego ulubionego serialu? Twórcy są czasami kuszeni szansą na stworzenie kontynuacji, mimo że takowej nie zakładali. Finał "Sukcesji" pokazuje, że produkcja ma ogromny potencjał, ale już teraz obawiam się o jej przyszłość.
Nawet najlepszy serial nie powinien trwać zbyt długo
Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...
Z jednej strony nareszcie dotrwaliśmy do połowy grudnia, gdy finał 3. sezonu "Sukcesji" nareszcie jest dostępny, ale jednocześnie te kilka tygodni trwało naprawdę długo. HBO nie rezygnuje z klasycznej metody dystrybucji większości swoich seriali, dlatego widzowie muszą co tydzień zasiadać przed ekranem, by móc obejrzeć dalsze przygody swoich ulubionych bohaterów.
Niektórzy czekają, aż całość będzie dostępna online, by móc obejrzeć te 9 odcinków w jeden weekend (albo w jedną noc), co też po części rozumiem, bo wtedy odbiór całej historii jest zupełnie inny. Nie mogę jednak przestać napawać się satysfakcją, jaką daje roztrząsanie wydarzeń z pojedynczego epizodu przez cały tydzień, gdy dyskutuje się o tym w Sieci i na żywo ze znajomymi, próbując też przewidzieć, co może czekać nas w następnym. W mojej ocenie cotygodniowe premiery pozwalają też serialom żyć dłużej, aniżeli jeden czy dwa weekendy zachwytu, gdy widownia skacze od tytułu do tytułu.
Finał 3. sezonu Sukcesji nagradza oczekiwanie
Bez wątpienia 3. sezon "Sukcesji" pokazuje, że to przedłużające się oczekiwanie na premierę nowej serii było zdecydowanie warte. Twórcy ponownie pokazali, że zawiłość, a jednocześnie prostota opowiadanej historii opakowana w takie dialogi to wciąż mocno bijące źródło rzadko spotykanej ostatnio frajdy z seansu. Od pierwszych odcinków zmieniło się bardzo wiele, a najnowsze odcinki najdobitniej pokazały, że w serialu może dojść do sporych przetasowań (spokojnie, nie będę rzucał spoilerami), które podświadomie przewidywaliśmy, ale nie wierzyliśmy, że do nich dojdzie.
Tak umiejętnie zbudowano te postacie, że one same przekonały nas, że będą lub nie będą do czegoś zdolne, by niedługo później postawić na głowie całą narrację. Największe niespodzianki pojawiają się na samym finiszu, podobnie jak w 2. sezonie, ale ta wyboista i kręta droga, która do niego prowadziła, to jedna z najlepszych, jeśli nie najlepiej napisana historia ostatnich lat. Mówimy przecież o scenariuszu oryginalnym, po części inspirowanym prawdziwymi wydarzeniami, ale fundamentem całości nie jest książka czy podcast, co jest ostatnio coraz częstszym zabiegiem w branży.
Zasadne jednak wydaje się być pytanie stawiane przez coraz większą liczbę osób - jak długo "Sukcesja" może utrzymywać tak wysoki poziom? Faktem jest, że widownia serialu rośnie, a współmiernie z nią presja ciążąca na twórcach, którzy do tej pory się jej opierali, między innymi dając sobie odpowiednią ilość czasu na skrzętne zaplanowanie intryg i rozpisanie dialogów. O "Sukcesji" nie mówiło się tak wiele przy okazji premiery 1. sezonu, ale dziś rzesza widzów jest znacznie, znacznie większa, więc HBO na pewno będzie chętnie stawiać na tego konia w kolejnych latach, który w ostatnim czasie pięknie ozdabia wizerunek przechodzącej transformację stacji.
Dużo pozostało w niej z tradycji z poprzednich dekad, ale całkiem nieźle radzą sobie także w erze streamingu, która stawia przed nimi nowe wyzwania. W zalewie nowych produkcji "Sukcesja" jest perełką, na której nowe odsłony (nie)cierpliwie czekamy kilka lat, a ostatnie doniesienia pokazują, że praca na planie serialu jest/staje się trudniejsza, niż to wielokrotnie przedstawiano. Jeremy Strong zdaje się stawać zbyt bliski swojej postaci, co dla członków obsady stawia dodatkowe i niepotrzebne wyzwania.
4. sezon Sukcesji potwierdzony. Kolejne są formalnością?
Wierzę, że autorzy historii tworząc nowe odcinki mają rozrysowany plan na jeszcze wiele epizodów, ale równocześnie mocno trzymam kciuki, by "Sukcesja" nie stała się jednym z wielu innych seriali, które poza tytułem nie mają zbyt wiele wspólnego z tym, czym były na początku. Wymiana obsady, nakierowanie historii na poboczne wątki i tworzenie licznych spin-offów to coraz częściej spotykane praktyki, dlatego liczę, że włodarze HBO wspólnie z twórcami serialu dojdą do tego samego wniosku: w którymś momencie "Sukcesja" będzie musiała odejść, więc lepiej ten moment przygotować z wyprzedzeniem i z podobną gracją, jak prowadzono historię do tej pory, doprowadzić serial do wielkiego finału. Przypomnę, że 4. sezon został już potwierdzony, a co najmniej jeden lub dwa kolejne wydają się formalnością.
Żeby nie kończyć tego tekstu w tak pesymistycznym tonie dodam, że 3. sezon "Sukcesji" to istny majstersztyk, podobnie jak dwa poprzednie. I chyba najlepszym na to dowodem jest to, że w oczekiwaniu przez następne kilkanaście lub kilkadziesiąt miesięcy na nowe odcinki, można bez przerwy powtarzać te, które są już dostępne. I ani przez chwilę nie będziemy się nudzić.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu