Seriale

Wielki finał już jest, ale to nie koniec Domu z papieru. Dlaczego serial jest hitem?

Konrad Kozłowski
Wielki finał już jest, ale to nie koniec Domu z papieru. Dlaczego serial jest hitem?
6

"Dom z papieru" należy do najcenniejszych produkcji Netfliksa. Serial oglądają dziesiątki milionów widzów wokół globu. Ale dlaczego kończący się właśnie serial był hitem i czy doczeka się więcej niż jednego spin-offa?

Nie będę ukrywał, że nie należę do najbardziej zagorzałych fanów "Domu z papieru". Więcej emocji towarzyszy mi przy seansie "Bloodline" czy "Ozark", czyli seriali, które wcale nie mają tak dużej widowni. Pierwszy z nich przeszedł trochę bez echa, ponieważ debiutował w czasie, gdy Netflix nie był platformą globalną, więc gdy takową się stała widzowie nie lgnęli do staroci, lecz wyglądali nowości. Wśród nich, jasno jak perła, świeci "Dom z papieru", który właśnie zakończył się. Ostatnie odcinki trafiły dziś na Netfliksa, ale to wcale nie oznacza końca manii na ten tytuł. Przed nami premiera wersji koreańskiej oraz co najmniej jeden spin-off. Piszę co najmniej, bo nie wierzę, że Netflix nie będzie chciał eksplorować historii innych ulubieńców widzów, a o sukcesie nadchodzącego w 2023 serialu "Berlin" jestem przekonany. Dlaczego? Ponieważ "Dom z papieru" nie był w stanie obronić się wysokim poziomem na przestrzeni wszystkich odcinków, podobnie jak wiele produkcji przed nim, jak chociażby hity pokroju "Lost - Zagubieni" czy "Skazany na śmierć", ale każdy z nich cieszył się sporą widownią do samego końca.

Dlaczego Dom z papieru wciąż jest popularny?

"Dom z papieru" nie był serialem, który miał trwać aż pięć sezonów. Historia zamknięta w pierwszym (ostatecznie także w drugim) sezonie byłaby w miarę satysfakcjonującą opowieścią, która mogłaby zostawić niedosyt, ale byłby to niedosyt pozytywny. Późniejsze losy i przygody bohaterów nie przemawiały do dużej części widzów, ale przywiązanie do postaci robi swoje. Zaznacza to też moja rozmówczyni, Marta Wawrzyn, redaktorka naczelna Serialowa.pl: - A dlaczego 18. sezon "Chirurgów" to najpopularniejszy serial telewizji ABC, a "Prawo i porządek: sekcja specjalna" jest w trakcie emisji 23. sezonu? Lubimy piosenki, które znamy, przyzwyczajamy się do bohaterów i nie jest nam tak łatwo się z nimi rozstać. Nawet kiedy ich perypetie stają się już kompletnie nieoglądalne. W przypadku "Domu z papieru" widać, że to miała być znacznie krótsza historia -- początkowo produkowana przez hiszpańską telewizję Antena 3 -- którą Netflix rozciągnął do absurdalnych rozmiarów, bo po prostu się sprzedała. Nie jest to pierwsza ani ostatnia tego typu sytuacja -- widzowi łatwiej jest włączyć kolejny sezon czegoś, co świetnie zna, niż przestawiać się na zupełnie nowe tory. Podobnie uważa Dawid Muszyński, redaktor naczelny naEkranie.pl: - Tak już jest, że jeśli serial ma bardzo dobre rozpoczęcie i widzowie się wciągną to co by się nie działo na ekranie i jakich głupot by bohaterzy nie robili popularność nie będzie znacząco maleć. Najlepszym przykładem był chociażby „Prison Break”. Fani chcą zobaczyć jak to wszystko się skończy i cierpliwie czekają na finał.

Dlaczego Dom z papieru stał się hitem?

Ale zastanawiające jest, dlaczego "Dom z papieru" w ogóle chwycił. Dlaczego ta hiszpańska opowieść wciągnęła widzów, skoro te kilka lat temu międzynarodowe (to znaczy inne niż w j. angielskim) produkcje wcale nie zdobywały największej publiczności? - Pierwszy sezon „Domu z papieru” ma bardzo ciekawie wymyśloną główną intrygę i postaci z którymi widz łapie automatycznie kontakt. Nawiązuje pewne sympatie. Poza tym zbiega się to w czasie z rosnącym zainteresowaniem świata produkcjami Europejskimi jak np. „Dark” czy „Rain”. Widzowie coraz częściej zaczęli po sięgać nie ograniczając się jedynie do produkcji amerykańskiej. - tłumaczy Muszyński.

Analogiczne trendy zauważa Wawrzyn: - Dom z papieru" przebił się w momencie, kiedy nieanglojęzyczne produkcje nie były jeszcze produkowane hurtowo przez Netfliksa. Amerykańskimi serialami jesteśmy zalewani od lat, hiszpański serial o grupce złodziejaszków w maskach Dalego w 2017 roku wydawał się czymś bardzo świeżym. Choć "Dom z papieru" opiera się na dobrze znanych schematach, nie wygląda jak amerykańskie seriale, bohaterowie inaczej mówią, inaczej się zachowują, inaczej reagują, historia ma inny rytm. Twórca serialu Álex Pina przyprawił motywy znane z thrillerów czy też heist movies nieoczywistą dla przeciętnego zjadacza seriali mieszanką, w której oprócz hiszpańskiej duszy jest sporo klasycznej latynoskiej telenoweli i różnego rodzaju wątków romantycznych. Bohaterowie są wyraziści, z miejsca się ich lubi, rozumie ich motywacje i kibicuje się im, tak jak kiedyś Janosikowi. To janosikowanie w stylu "Bella ciao" to duża część uroku "Domu z papieru" i jeden z powodów, dla których ludzie trwają przy serialu, pomimo spadającej z sezonu na sezon jakości.

Spin-offy i nowe wersje Domu z papieru

Wszyscy zadają sobie więc teraz pytanie, czy "Dom z papieru" będzie marką, która utrzyma na swoich barkach kolejne produkcje. Już powstaje koreańska wersja „Domu z papieru: tak więc myślę, że Netflix będzie wyciskał z tej franczyzy ile się da. Nie oszukujmy się, ten streamingowy gigant obecnie traci coraz więcej produkcji ze swojej biblioteki i musi to jakoś rekompensować. Zaraz znikną z niego wszystkie produkcji Fox. - zapewnia Dawid Muszyński. A czy "Berlin", czyli spin-off zdoła zajść tak samo daleko na fali franczyzy? - Zależy, jak będzie napisany i na czym będzie polegała główna intryga. Na razie twórcy postawili na pewniaka, jakim jest Pedro Alonso czyli Berlin. Ma on tak dużą liczbę fanów, że nawet po śmierci jego bohatera był on wplątywany w fabułę, by tylko móc go pokazać na ekranie. Bardzo często, niestety, było to robione ze szkodą dla serialu, ale fani byli zadowoleni, bo znów mogli go spotkać. W tym samym tonie wypowiada się Marta Wawrzyn: - Myślę, że spin-off  (pewnie będzie to prequel) o Berlinie będzie równie popularny, co "Dom z papieru". I nie musi być nawet szczególnie dobry. Idealnie wybrano postać -- nie dość że jedną z najciekawszych, to jeszcze taką, w przypadku której odczuwamy pewien niedosyt, bo jednak nie była obecna na ekranie przez pięć sezonów non stop.

A do jakiego stopnia można wykorzystywać znany tytuł? Kilka przykładów i to bardzo na czasie Marta wskazuje palcem: - Trudno powiedzieć, czy "Dom z papieru" będzie mieć więcej spin-offów -- na razie powstaje jeszcze koreańska wersja, która ma szansę wybić się na fali popularności "Squid Game". Ale wydaje mi się, że jeśli tylko Pina będzie miał kolejne pomysły, to Netflix wyciśnie "Dom z papieru" jak cytrynę. Za 10 lat będzie dobry moment, żeby zobaczyć, co tam nowego u bohaterów -- jak u pań z "Seksu w wielkim mieście" albo Dextera -- a za 20 lat napadać na banki będą już mogły ich dzieci. W dzisiejszej popkulturze "nic się nigdy nie kończy", przynajmniej dopóki jest w stanie znaleźć publikę.

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu