Gry

Dziwnie, ale mocarnie - Capcom stanął na wysokości zadania. Wrażenia z bety Street Fighter 6

Kacper Cembrowski
Dziwnie, ale mocarnie - Capcom stanął na wysokości zadania. Wrażenia z bety Street Fighter 6
Reklama

Graliśmy w zamkniętą betę Street Fighter 6. Chociaż całość jest niezwykle szalona, to jest to dokładnie to, czego fani mogą oczekiwać.

Chociaż premiera nowej części jednej z najbardziej kultowych serii bijatyk jest zaplanowana dopiero na przyszły rok, to Capcom postanowił już teraz udostępnić zamkniętą betę produkcji. Co prawda zawartości nie ma tutaj zbyt wiele, jednak wczesna wersja skupia się w głównej mierze na “mięsku” - czyli na rozgrywce, a co za tym idzie, feelingu walki.

Reklama

Zaczynamy od stworzenia swojej postaci - i w tym miejscu wielu graczy spędziło dziesiątki godzin

Muszę przyznać, że sam nie należę do tych graczy, którzy w kreatorze postaci spędzają długie godziny - a mimo wszystko po kilku minutach w kreatorze w Street Fighter 6 byłem pewien, że całość skradnie serca graczy i zaleje internet. Jak się okazało, wcale się nie myliłem - całość zawiera mnóstwo niezwykle dokładnych funkcji i daje mnóstwo możliwości.

Te pozwalają nam stworzyć albo postać niezwykle podobną do nas samych, albo (zdecydowanie częściej praktykowane przez graczy) prawdziwe maszkary. Jeśli nowe Saints Row dostarczyło Wam sporo rozrywki w kreatorze postaci, to uwierzcie mi, że tutaj będziecie mieli jeszcze więcej zabawy - “stwory” stworzone przez niektórych graczy są tak przerażające, że aż godne podziwu.

To jest oczywiście ogromny plus - i zdecydowanie polecam zagłębić się w ustawienia, tworząc swoją własną postać. Tak jak wspominałem, nie mam w zwyczaju spędzać niezwykle długiego czasu tworząc swoją postać, lecz tutaj przepadłem na blisko godzinę i finalnie i tak się okazało, że moje własne, nieprawdopodobne kreacje, nie wykorzystywały nawet 50 procent potencjału kreatora. W celu sprawdzenia najbardziej abstrakcyjnych postaci, polecam przejrzeć Reddita czy Twittera - uwierzcie mi, że warto to zobaczyć.

Źródło: Twitter @MrTacoSenpai

Zabawa świetna, ale co dalej? Po co nam w ogóle ten avatar?

Stworzona przez nas postać będzie naszą wizytówką w głównym menu całego świata gry. To jednak nie jest standardowe lobby, a jeden wielki Battle Hub - futurystyczne, wielkie pomieszczenie, z wieloma neonami i innymi bajerami, które w istocie jest… salonem do gier. Możemy biegać po hubie wraz z innymi graczami, wdawać się z nimi w rozmowę poprzez czat w grze - coś na wzór Splatoona czy Dragon Ball Xenoverse. Podczas bety można było skorzystać ze sklepiku znajdującego się w hubie oraz sprawdzić swoje umiejętności w sieciowych pojedynkach, do których wchodzimy poprzez zajęcie miejsca siedzącego przy automacie do gier wideo.

Świetny pomysł, który jednak był dla mnie z początku niezwykle dziwny i niezrozumiały. Będąc szczerym, absolutnie nie tego spodziewałem się, wchodząc do Street Fightera 6 - niemniej jednak pomysł po czasie przypadł mi do gustu, chociaż błądzenia po hubie nie brakowało. To wynikało jednak z faktu, że w becie nie było absolutnie żadnego poradnika czy samouczka, zwyczajnie nic nie prowadziło nas za rączkę - i trochę szkoda, bo wprowadzenie tak ekscentrycznego sposobu dołączania do pojedynków w moim odczuciu wymaga nieco wyjaśnień ze strony twórców. Świetny pomysł, który jednak z początku wywołał głównie konsternację.

Walka, czyli dowód na to, że Capcom zmierza w dobrym kierunku

Niestety w kwestii trybów gry również twórcy nie byli zbyt wylewni - i osobiście żałuję, że nie miałem szansy przeprowadzić chociaż jednego pojedynku offline. Jak już wcześniej wspomniałem, do dyspozycji zostały nam dane wyłącznie potyczki online z innymi graczami - a podczas nich mogliśmy wcielić się w takie postaci jak Ryu, Chun-Li, Jamie, Luke, Kimberly, Juri, Ken czy Guile.

W momencie włączenia pierwszej walki wszystkie wątpliwości się jednak rozpływają. Rozgrywka jest wręcz fenomenalna, chociaż potrzebowałem kilku walk, żeby być sensownym rywalem dla napotykanych graczy. Tempo i sposób wyprowadzania ataków jest bowiem całkowicie inny od tego z “piątki” - ale to wcale nie znaczy, że jest gorszy, a wręcz przeciwnie. Co prawda przez weekend zabawy z betą nie zdołałem jeszcze całkowicie wyczuć gameplayu, co tylko udowadnia, że potrzeba będzie trochę czasu, by się przestawić - ale nawet jak dostawałem bęcki, to banan z twarzy mi nie schodził ze względu na jakość całokształtu.

Reklama

Ilość combosów i system walki sprawia, że w niektórych pojedynkach możemy zwyczajnie rozgromić naszego rywala w kilka chwil, a innym razem toczyć zacięty pojedynek, do samego końca nie będąc pewnym, kto zdoła zwyciężyć. Street Fighter 6 serwuje naprawdę doskonałe mordobicie.

Grafika to idealne uzupełnienie całości

Nie mogę również nie wspomnieć o wizualiach. Capcom w idealnym stopniu wyważył tutaj granicę między realistycznymi a komiksowymi elementami, zarówno jeśli chodzi o design bohaterów czy areny, jak i efekty specjalne. Całość wygląda po prostu czarująco.

Reklama

Komiksowa i przerysowana przesada w połączeniu z realistycznymi elementami i topową animacją to połączenie zaskakująco udane. Kolorowe dodatki podczas wykonywania potężnych ataków, zbliżenia na twarze wojowników w trakcie walki i dopracowane, różnorodne tło, to dokładnie to, na co liczyłem. Podczas rozgrywki z ekranu zwyczajnie kipi energia solidnej japońskiej bijatyki.

Jeśli Electronic Arts osiągnie podobny poziom perfekcji jeśli chodzi o połączenie elementów realistycznych z komiksowymi w przypadku Need for Speed: Unbound, to fani wyścigówki mogą spać spokojnie.

Street Fighter 6, czyli dziwna, lecz świetna gra

Kreator postaci i Battle Hub, czyli prawdziwe szaleństwo i udane, chociaż wprowadzające z początku w zmieszanie elementy, oraz niezwykle satysfakcjonująca rozgrywka i fenomenalne efekty wizualne. Capcom połączył najlepsze elementy japońskiej popkultury w jednym miejscu i sprawił, że na radarze premier wszystkich fanów bijatyk głównym wydarzeniem nie powinien być dłużej wyłącznie Tekken 8. Street Fighter 6 to bez dwóch zdań produkcja, która fanów serii wgniecie w fotel - i co do tego nie mam żadnych wątpliwości.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama