Sytuacja w ostatnią sobotę pokazała mi, jak bardzo wadliwy i irytujący potrafi być streaming muzyki. Festiwal żenady i śmianie się w twarz użytkownikom.
Streaming muzyki to kpina. Największa muzyczna premiera jest tego idealnym dowodem
Nikt nie był gotowy na powrót Kanyego Westa… dosłownie
Kanye West w sobotę powrócił z nowym wydawnictwem po blisko trzech latach nieobecności. Wszyscy zapewne wiedzą, że od premiery Dondy sporo się wydarzyło w życiu rapera — i były to pewne paskudne incydenty, których nie da się bronić. Kanye jednak przepraszał i wyszedł z tego dołka, lecz, tak czy siak, nie na tym się dziś skupiamy. W sobotę rano naszego czasu premierę miała nowa płyta rapera we współpracy z Ty Dolla $ign o tytule Vultures 1. Jeśli korzystacie ze Spotify, jak ogrom ludzi na świecie, to niestety musieliście poczekać z odsłuchem do późnego wieczora.
Nie będę ukrywał, że jestem wielkim fanem Kanyego Westa — wszystkie albumy Ye znam na pamięć i śledzę większość jego ruchów, zarówno muzycznych, jak i tych w świecie mody. W związku z tym premiera nowego albumu była dla mnie wielkim wydarzeniem; i nie jestem w żaden sposób wyjątkowy, bo w chwili pisania tego artykułu Vultures 1 jest najpopularniejszym albumem w 104 krajach na świecie na Apple Music (w tym w Polsce), a Kanye West i Ty Dolla $ign zajmują kolejno pierwsze i drugie miejsce jeśli chodzi o najpopularniejszych artystów na świecie na Spotify (pokonując, o ironio, Taylor Swift). Do tego 12 lutego o 15:30 6 na 10 utworów w TOP 10 Global na Spotify to również piosenki z Vultures 1. Skali tego, jakie to jest wydarzenie, nie muszę już więc dłużej przedstawiać. W czym był jednak problem?
Spotify poszło spać w najważniejszy dzień tego roku jeśli chodzi o premiery muzyczne
X (dawniej Twitter) w sobotę oszalał — i słusznie. Vultures 1 zadebiutowało na Apple Music, Deezerze, Tidalu, Amazon Music, a nawet pojawiło się na chińskiej platformie DSP. I to wszystko przed tym, jak album pojawił się na Spotify. Tak, na tym Spotify, które jest największą platformą do streamowania muzyki i które niedawno samo chwaliło się następującymi wynikami:
Miesięczna liczba aktywnych użytkowników wzrosła o 23% r/r do 602 mln, o 1 mln przekraczając prognozy. Liczba przyłączeń na poziomie 28 mln stanowiła drugi co do wielkości wynik przyłączeń w czwartym kwartale w naszej historii. Liczba abonentów wzrosła o 15% rok do roku do 236 milionów. Liczba przyłączeń była o 1 mln wyższa od prognoz. 10 mln przyłączeń w czwartym kwartale przyczyniło się do rekordowego wyniku 31 mln przyłączeń w całym roku.
Czytaj dalej poniżej
Absurdalne dla mnie jest to, że płacąc za Premium w największej aplikacji do streamowania muzyki, i to wcale nie za jakieś małe pieniądze miesięcznie, nie mogłem legalnie odsłuchać tego albumu do późnego wieczora. Wszystkie inne aplikacje — co zrozumiałe — wymagały zakupu osobnej subskrypcji, co po prostu było z mojej perspektywy bezsensowne. Byłem tym prawdziwie oburzony, podobnie jak kilkaset tysięcy ludzi, patrząc po samych tweetach, i musiałem czekać kilka dobrych godzin, żeby zabrać się za wysłuchiwany odsłuch płyty.
Kiedy wieczorem Vultures 1 wreszcie zostało dodane na Spotify, to i tak album można było znaleźć tylko poprzez wyszukiwanie go w aplikacji. Z jakiegoś powodu nie pojawiał się ani na profilu Kanyego czy Ty$, a w końcu profile artystów się wysypywały, kiedy użytkownicy wchodzili w stronę z całą dyskografią. Pojawiał się błąd i konieczne było odświeżenie aplikacji. Całość więc pojawiła się ze znacznym poślizgiem, a w dodatku profile artystów zaczęły płatać figle. Trudno traktować to poważnie.
Apple Music grało z użytkownikami w kotka i myszkę
Apple Music, chociaż od razu opublikowało album, również nie ominęło wtopy. Po pierwsze, najpierw pojawił się album Vultures, a chwilę później Vultures 1 z jednym dodatkowym utworem (lecz finalnie normalną tracklistą). Były więc dwie różne wersje płyty, a wkrótce pierwszy z nich został usunięty. Do tego jednak i tu i tu brakowało oznaczenia Explicit content, a wydawnictwo było początkowo podpisane jako ¥ zamiast YZY cz Yeezy, co wprowadzało ludzi w konsternację. W sieci pojawiło się więc sporo głosów, że album może być fałszywy i wrzucony przez kogoś innego, bo całość wyglądała jak lepiona na kolanie.
Przez chaos całej sytuacji Kanye ze swoim sztabem musiał wszystko tłumaczyć w mediach społecznościowych i próbować publikować album jeszcze raz. Żeby było zabawniej, Apple Music (chociaż Vultures 1 absolutnie przejęło platformę do streamowania muzyki giganta z Cupertino) nie polecało płyty w swoich kaflach na głównej stronie. Zamiast tego wszędzie mogliśmy zobaczyć informacje, że nowy krążek wydał Usher. Jeśli macie wątpliwości, która premiera była ważniejsza, to wyniki mówią same za siebie.
To jest po prostu kpina. Kpina, że płacąc za usługi największego serwisu streamingowego, nie mogę odsłuchać tak wielkiego albumu w premierę i muszę czekać kilka dobrych godzin, kiedy użytkownicy wszystkich innych platform mają to na wyciągnięcie ręki. Kpina, że wchodząc na Apple Music, nie mam żadnej informacji o tym, że Kanye wydał nowy krążek, który od samego początku robi niesamowite liczby i dominuje platformę w ponad 100 krajach. Streaming zawiódł tutaj na całej linii, ze Spotify na czele.
Grafika wyróżniająca: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu