Felietony

Stephen King poleca hit Netfliksa. Obejrzałem i nie jestem zachwycony

Kamil Pieczonka
Stephen King poleca hit Netfliksa. Obejrzałem i nie jestem zachwycony

Stephena Kinga nie trzeba chyba nikomu przedstawiać. Znany pisarz, autor wielu bestsellerów takich jak Lśnienie, Zielona Mila czy Mroczna Wieża prężnie działa również w sieci, gdzie od czasu do czasu poleca różne produkcje. Ostatnio padło na nowy film Netfliksa - Rebel Ridge.

Stephen King poleca Rebel Ridge

To nie pierwszy raz gdy Stephen King zachwala produkcje ze świata filmu. Kilka miesięcy temu był zachwycony trzecim sezonem Burmistrza Kingstown, którego można w Polsce oglądać na SkyShowtime, a teraz poleca produkcję Netfliksa. Autor wielu świetnych książek, którego na X (wcześniej Twitter) śledzi ponad 7 milionów osób ma bardzo duże zasięgi, a jego opinie zdaje się podzielać wiele osób. Wygląda też na to, że ma też sporo czasu na aktywne śledzenie filmów i seriali, bo Rebel Ridge został udostępniony zaledwie kilka dni temu. Oceny na IMDb nie zachęcały (6,9/10), ale postanowiłem posłuchać mistrza i spędzić wieczór w towarzystwie Dona Johnsona oraz Aarona Pierre. Niestety historia "myślącego Rambo" mnie nie porwała.

Chyba nie zdradzę wam za wiele z fabuły, jak powiem, że całość zaczyna się bardzo klasycznie, żeby nie powiedzieć jest kalką hitu sprzed lat z Sylvestrem Stallone w roli głównej. Były żołnierz wojsk specjalnych jedzie na rowerze w drodze do małego miasteczka, kiedy to z premedytacją wjeżdża w niego policyjny radiowóz. Od słowa do słowa, nasz bohater zostaje oskarżony o handel narkotykami, a 36 tys. USD, które miał przy sobie zostaje zarekwirowane. Terry Richmond jest jednak opanowanym i inteligentnym człowiekiem, dlatego chce odzyskać swoją własność zgodnie z prawem. Niestety skorumpowany szeryf Sandy Burnne (w tej roli Don Johnson) mu to uniemożliwia, prowokując tym samym naszego bohatera do wdrożenia planu, B, C, a ostatecznie również D ;-).

Do połowy to dobry film

Dalej nie będę wam tej historii opisywał, ale poza licznymi kalkami był tutaj potencjał na coś ciekawszego, co mogłoby się skończyć epicką batalią rodem z pierwszej części Rambo. Niestety de facto mniej więcej w połowie filmu ten potencjał gdzieś się zatracił, a akcja na tyle zwolniła, że zacząłem patrzeć częściej w telefon niż na ekran telewizora. Szkoda, bo początek był naprawdę całkiem niezły, był to bardzo sprawnie prowadzony "akcyjniak" w starym stylu. Później jednak wszystko gdzieś się rozjechało i decyzje bohaterów robią się bardzo naciągane. Okazuje się też, że intryga była szyta bardzo grubymi nićmi. Niestety ostatnie wrażenie psuje również zakończenie, które okazało się daremne i godne tylko zapomnienia.

Można by pewnie napisać, że to przecież typowy Netflix, ale boli zmarnowany potencjał w tej historii. Zabrakło moim zdaniem również ciekawszych postaci pobocznych. Pojawiły się wątki, które w normalnej sytuacji powinny wywołać spore emocje u widzów, a przeszły niemal niezauważone. Być może ktoś ciął scenariusz, aby zmieścić się w tych dwóch godzinach, tylko to żadne usprawiedliwienie. Ja niestety nie mogę wam z czystym sumieniem polecić Rebel Ridge.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu