W ciągu siedmiu lat wyłudził od platform streamingowych ponad milion złotych. Wpadł w naprawdę głupi sposób.
Artyści płaczą, że nie zarabiają na Spotify. On oszukał system i zbił tam fortunę
Rozmawianie o Spotify i zarobkach jest praktycznie gwarancją, że ktoś za chwilę mocno się zdenerwuje. Dyskusja o zarobkach na platformach streamingowych, szczególnie wśród mniejszych artystów, jest niekończącym się tematem, w którym z jednej strony wskazywane są niskie stawki, a z drugiej - platformy twierdzą, że nie dają więcej, niż mogą dać. To spowodowało, że tym, ile płacą te aplikacje zainteresowali się politycy i już niedługo tani abonament może stać się przeszłością.
Jednak nie jest tak, że na Spotify nie da się zarabiać. Jeżeli nasze utwory są superpopularne, możemy być pewni, że do kieszeni wpadnie odpowiednia sumka. Jak dostać się do tej grupy? Cóż, jednym ze sposobów jest po prostu robienie popularnej, chwytliwej muzyki, która będzie podobała się ludziom. Tu jednak nie ma recepty na sukces i wielu muzykom nigdy nie udaje się stworzyć nawet jednego hitu.
Jednak jak się okazuje, jest też inna droga, która pozwala na dorobienie się sporych pieniędzy. Jedyne co trzeba mieć to nieco wiedzy z dziedziny IT i znajomość algorytmów na największej platformie streamingowych.
Zarobił ponad milion złotych na Spotify pomimo że... nikt go nie słuchał
53 latek z Danii został właśnie skazany w głośnym procesie dotyczącym oszukiwania serwisów streamingowych. Spędzi on półtora roku w więzieniu za to, że pomiędzy 2013 a 2019 wyłudził on od serwisów jak Apple Music i Spotify kwotę opiewającą na 290 tysięcy dolarów, a więc - ponad 1,1 mln złotych. W jaki sposób?
Tutaj nie ma zaskoczenia - mężczyzna stworzył szereg fejkowych kont, które zarządzane były przez boty. W sumie było to 69 botów, z czego 20 w samym tylko Spotify. Następnie mężczyzna wrzucił olbrzymią liczbę swoich piosenek (w sumie 689 utworów) i ustawił boty tak, by w kółko słuchały jego muzyki. Jak wynika ze śledztwa policji, 244 utwory były w sumie przesłuchane 5,5 miliona razy, a schemat zapewnił mu w pewnym momencie miejsce to top 50, jeżeli chodzi o najlepiej zarabiających artystów w kraju.
Niestety - mężczyzna (którego imię nie zostało ujawnione) wpadł w dosyć prosty sposób. Otóż część z utworów, które wrzucił na platformę, nie była jego twórczością, ale przerobionymi numerami innych twórców, z przyspieszonym tempem i zmienioną wysokością dźwięków. Część artystów zorientowała się, że po sieci krążą alternatywne wersje ich utworów i poinformowała duński odpowiednik ZAiKSu. Organizacja przeprowadziła śledztwo i odkryła, że w przypadku tego "twórcy" zaskakująco wiele utworów słuchanych jest w kółko przez znikomą liczbę "odbiorców". Zazwyczaj w takiej sytuacji reagują same platformy, które banują fałszywego aktora i blokują wypłatę kolejnych środków. Jednak w tym wypadku sprawa została odkryta przez muzyków, którzy oprócz organizacji o całej sprawie powiadomili też policję.
To pokazuje, że system streamingowy, pomimo lat na rynku, wciąż jest ekstremalnie podatny na manipulacje. Jeżeli podzielimy 5,5 mln przez 244 utwory wspomniane w komunikacie, zobaczymy, że średnio jedna piosenka była słuchana "zaledwie" 22 tysiące razy, co jak wiemy w skali serwisów streamingowych nie jest aż tak dużą wartością. To jednak pozwoliło na przestrzeni 7 lat zarobić znaczną kwotę. Jak podają źródła, co roku na popularnych serwisach streamingowych ma miejsce od miliarda do aż trzech miliardów "fałszywych" odsłuchań.
Jest to podwójnie szkodliwe, bo przestępcy nie tylko wyłudzają pieniądze od platform, ale też - szkodą prawdziwym twórcom. Wypłata w takich miejscach zależy bowiem od "udziału w ogólnej liczbie streamów", więc jeżeli ta zostanie podniesiona o trzy miliardy przez fałszywe konta, naturalnie realni artyści dostaną dużo mniej, niż powinni.
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu