Chiny i USA prowadzą nowy rodzaj konfliktu. Gdzie? Na Facebooku.
Hejt czy trollowanie to niestety stały element internetowego folkloru. Są tam od momentu, w którym użytkownicy zaczęli mieć możliwość wrzucania do internetu własnych treści, a im powszechniejszy jest dostęp do sieci, tym więcej takich zjawisk. Naturalnie, największe platformy pokroju Facebooka starają się z tym walczyć, ale jak im to idzie — wszyscy wiemy.
Polecamy na Geekweek: Kupiłem nowy telewizor. Czy muszę zarejestrować smart TV?
Jednocześnie, internet jest miejscem w którym dziś kształtują się opinie i które ma niesamowitą wręcz moc propagandową. Nie bez powodu dziś to nie reklamy w telewizji, ale ładne obrazki na Instagramie i TikToku zapełniają kolejki do biur podróży. To samo dotyczy się polityki, gdzie opłacane przez poszczególne kraje farmy internetowych trolli odpowiadają za bardzo duży procent komentarzy na popularnych serwisach.
Jak się okazuje, w tym momencie na ogień odpowiada się ogniem, a farmy trolli zwalcza się... zatrudniając własne.
Farma trolli made in USA. Celem - Chiny
Jak dowiadujemy się z The Verge, CIA uruchomiła tajną operację mającą zwrócić opinię publiczną przeciwko Chinom. Raporty donoszą, że cała akcja zaczęła się w 2019 i jej celem miało być zdestabilizowanie działań chińskiego rządu i podważenie jego autorytetu. Wśród rozsiewanych plotek znalazły się m.in. informacje, że chińscy politycy mieli zgromadzić olbrzymi majątek poza krajem, a także - zarzuty o korupcję urzędników. Celem były kraje azjatyckie, w których trwały chińskie projekty - kraje Azji Południowowschodniej i Afryki. Naturalnie przez takie działania współpraca tych państw z Chinami miała być trudniejsza.
Program trollingu miał być zatwierdzony przez urzędującego wtedy prezydenta Donalda Trumpa, ale nie udało się ustalić, czy jest wciąż aktywny. Jednak wydaje się być poza wszelkimi wątpliwościami, że farma trolli działała, autoryzowana przez władze USA. Ma to olbrzymie znaczenie, ponieważ do tej pory o ile wiedzieliśmy, że taki sposób działania (i destabilizacji) funkcjonuje, zazwyczaj przypisywaliśmy go tym mniej lubianym aktorom sceny politycznej, w szczególności Rosji.
Tymczasem okazuje się, że w tym momencie praktycznie wszystkie światowe supermocarstwa inwestują w ten sam sposób walki, a więc - przejęcie kontroli nad narracją w mediach społecznościowych. Jest więc bardzo możliwe, że w krajach będących miejscem, w którym krzyżują się interesy największych państw, komentarze pod wieloma postami składały się z przekrzykujących się trolli rosyjskich, chińskich i amerykańskich.
Naturalnie - można uznać, że wojenki w komentarzach w social mediach są nieistotne, jednak trzeba też pamiętać, że w tym momencie to właśnie tam potencjalne idee mają największą widownię i największy zasięg. Można więc chyba powoli uznać, że o ile o tradycyjnej zimnej wojnie póki co nie ma mowy, to nowy rodzaj konfliktu rozgrywa się na naszych oczach i dziś obie strony starają się ingerować w globalną politykę właśnie przez social media.
Źródło: Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu