Polska

Sport wirtualny, emocje prawdziwe

Maciej Sikorski
Sport wirtualny, emocje prawdziwe
26

Na tę imprezę czekało pewnie wiele osób w Polsce, podejrzewam, że obcokrajowców (widzów) również nie zabraknie w stolicy Górnego Śląska. Największe natężenie gości przypadnie pewnie na weekend, ale zdjęcia z piątku świadczą o tym, że sporo już się działo. Wieczorem o półfinał walczyli Polacy z Virtu...

Na tę imprezę czekało pewnie wiele osób w Polsce, podejrzewam, że obcokrajowców (widzów) również nie zabraknie w stolicy Górnego Śląska. Największe natężenie gości przypadnie pewnie na weekend, ale zdjęcia z piątku świadczą o tym, że sporo już się działo. Wieczorem o półfinał walczyli Polacy z Virtus Pro. Fanem CS nie jestem, ale kciuki zaciskałem naprawdę mocno.

W Countera grałem w życiu raz. Byłem mięsem armatnim, typowa rozrywka dla towarzystwa. Nie mogę zatem napisać, że włączyłem w piątkowy wieczór transmisję z Katowic dlatego, że gra jest bliska memu sercu i spędziłem z nią wiele tygodni swojego życia. Odpaliłem, ponieważ grali Polacy, którzy bronią w tym roku tytułu: Virtus Pro. Jedna z tych sytuacji, kiedy dopinguje się komuś, bo to "nasi". Znamy to doskonale z innych sfer naszego życia: sportu (tego tradycyjnego), filmu czy muzyki.

Rok temu nie znalem jeszcze Virtusów, ale w sobotni wieczór w Spodku (to się już przeradzało w noc) oglądałem półfinał z ich udziałem. Półfinał, który kosztował wszystkich sporo nerwów, mnie również - podzielałem wsparcie fanów siedzących obok. I krzyczałem głośno w ramach dopingu, cieszyłem się z każdego fraga zdobytego przez Polaków. Wycieńczający wieczór - dawno nie przeżywałem takich emocji. Porównywalne z meczem o trzecie miejsce w piłce ręcznej między Polską a Hiszpanią czy zmaganiami Justyny Kowalczyk walczącej o medal do ostatnich centymetrów.

Przyznam, że to mnie najbardziej intryguje w e-sporcie: chociaż rozgrywki są wirtualne, to emocje jak najbardziej prawdziwe. Tu nie ma ściemy, przekonywania kogoś, że to fajne i warto oglądać, że trzeba kibicować: po prostu siadasz i dopingujesz, zaciskasz mocno kciuki, powtarzasz imiona zawodników i prosisz, by dali z siebie wszystko. Ekipy Virtus Pro nie znam, nie mam z nimi serii zdjęć, nie śledzę ich poczynań w ciągu roku. Ale gdy zaczyna się impreza w Katowicach odpalam mecz z grupy, w piątkowy wieczór śledzę ich rozgrywkę zaraz po pracy, a w sobotę zasiądę w sali wypełnionej ludźmi wspierającymi "naszych".

To sprawia, że wróżę e-sportowi wielką przyszłość. To nie będzie zjawisko popularne przez kilka sezonów, o którym zapomnimy w kolejnej dekadzie. On na stałe wpisze się w naszą rzeczywistość, kibicować będą starzy i młodzi, kobiety i mężczyźni, ludzie z różnym wykształceniem i wykonujący różne zawody. Tak jak dzisiaj jest z piłką nożną/siatkową/ręczną. Czy skokami narciarskimi, które przed erą Małysza interesowały garstkę pasjonatów. A wszystko to za sprawą prawdziwych, niewymuszonych emocji. Jest adrenalina, jest doping, jest życzenie, by to nasi ubili przeciwnika. Klasyczne igrzyska w nowej formie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

e-sportkatowiceIEM 2015