W niecały miesiąc po premierze Resident Evil: Remedium, Netflix ogłasza, ze serial nie powróci z drugim sezonem. Chyba nikt nie będzie tym specjalnie zaskoczony.
Nie każda adaptacja jest udana. Zawsze jest ryzyko, że tak bardzo oddalimy się od pierwowzoru, że dokonamy czegoś karykaturalnego. W przypadku Resident Evil: Remedium zastrzeżenia mam niemal do wszystkiego. Miałka historia, niekoniecznie barwni bohaterowie, nieco drewniana obsada.
To cię zainteresuje Netflix w sierpniu nie zwalnia tempa. Intrygujący Sandman, Kolejne 365 dni i nowy polski serialCanal+ online bez sportu - zamiast tego HBO Max za 10 zł lub/i Netflix za 20 złReklama
- to fragment recenzji przygotowanej przez Kubę. Serial Resident Evil: Remedium miał odczarować złą passę adaptacji kinowych, które od lat były krytykowane - i to nie tylko przez fanów serii. Szybko okazało się, że tak nie będzie. Produkcja Netfliksa nie znalazła uznania, mimo całkiem niezłych wyników. Jak podaje serwis Deadline, w pierwszym tygodniu Remedium wygenerował 72 mln godzin wyświetleń na świecie. Jednak zabrakło spodziewanego wzrostu zainteresowania w drugim tygodniu. Dziś nikt już o tym serialu nawet nie pamięta. I nie ma się co dziwić. Krytykowany przez media i samych widzów, szybko spadł z jakichkolwiek zestawień popularności. Nie dziwi więc fakt, że Netflix zdecydował się na jego anulowanie. I to po zaledwie po 8 odcinkach.
Z jednej strony naprawdę szkoda, bo pierwsze zapowiedzi wypadały obiecująco. Podobnie jak zarys fabularny - choć już na początku zaczęły pojawiać się wątpliwości, czy przedstawianie wydarzeń Resident Evil: Remedium w dwóch liniach czasowych jest dobrym pomysłem, z czego w jednej śledzić mieliśmy losy młodych bohaterek, które trafiają do New Raccoon City wraz ze swoim ojcem - Albertem Weskerem, który z pewnością znany jest fanom serii. Rozterki nastolatek nie zapowiadały się interesująco. Z drugiej jednak strony bardziej interesujący wydawał się drugi wątek. A w nim bohaterowie starają się oswoić z apokalipsą i nową rzeczywistością starając się przetrwać za wszelką cenę. Potencjał duży, ale według wielu całkowicie zmarnowany. A szkoda, bo Resident Evil zasługuje na porządną adaptację - i to nie tylko w całkiem udanych animacjach.
Netflix nie umie w popularne marki. Kolejny serial skasowany
Marki, które świetnie odnajdują się w innych mediach, nie potrafią zainteresować widzów platformy VOD. Wystarczy wspomnieć kultowe anime Cowboy Bebop. Netflix przez lata podgrzewał atmosferę związaną z powstawaniem serialu aktorskiego. A gdy ten trafił na małe ekrany... szybko okazał się porażką. Nie tylko finansową, ale i wizerunkową. Netflix szybko zamiótł go pod dywan i jeszcze szybciej ogłosił, że Spike, Faye, Jet, Ein i Ed nie powrócą z drugim sezonem. Może to i dobrze. Lepiej obejrzeć 26 odcinków anime, które nadal są dostępne na Netfliksie.
Resident Evil nie ma łatwego życia w kinach i na platformach VOD. Jaka będzie przyszłość serii, która doskonale radzi sobie na konsolach i komputerach. Mimo odejścia od klimatu pierwszych części, najnowsza odsłona, Village, rozeszła się w nakładzie ponad 6 mln egzemplarzy. Twórcy seriali i filmów mają naprawdę, z pozoru, łatwą robotę - prostą adaptację tego, co gracze widzieli już na ekranach monitorów i telewizorów. Zamiast szukać dziwnych sposobów na pogrążenie marki, wszystko jest podane na tacy - wystarczy to wziąć.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu