Spirit of the Samurai to platformówka, która stara się połączyć inspiracje japońską mitologią, mrocznym klimatem horroru oraz klasyczną stylistyką retro, odwołującą się do animacji poklatkowych i filmowych estetyk sprzed wielu dekad. Pomysł odważny, ale czy realizacja aby nie przytłoczyła twórców?
Samuraj, kot i duch w poklatkowej platformówce 2D w konwencji horroru? Brzmi nieźle, ale...
Grę rozpoczynamy jako samuraj Takeshi i przez pierwsze kilkadziesiąt minut możemy obserwować sielską, wiejską atmosferę spokojnego życia w feudalnej Japonii. Szybko jednak mieszkańcy padają ofiarą ataku potwornych stworzeń, a sam Takeshi, jak się łatwo domyślić, pozostaje jednym z nielicznych ocalałych. Z początku nie wiemy właściwie nic o powodach ataku i pochodzeniu stworów. Niestety w miarę rozwoju akcji sytuacja nie ulega większej poprawie...
Historia feudalnej Japonii zdominowanej przez demony i duchy, a także podróż bohatera przez mroczne krainy, ma wszelkie zadatki na epicką opowieść. Problem polega jednak na tym, że niektóre wątki pozostają niedostatecznie rozwinięte, a sama narracja bywa przewidywalna i pozbawiona głębi. Niektóre momenty sprawiają wrażenie, jakby autorzy mieli ciekawy pomysł, ale zabrakło czasu lub zasobów na rozbudowanie go. Tym samym fabułę trudno ocenić pozytywnie. Niewątpliwie jednak miała ona potencjał na stanie się czymś więcej…
Ani soulsy, ani metroidvania
Spirit of the Samurai próbuje połączyć ze sobą kilka gatunków. Z jednej strony mamy tu elementy soulslike, przejawiające się w wymagających starciach, potrzebie uważnego parowania ataków, unikania ciosów wroga i stosowania odpowiednich kombinacji. Z drugiej strony, znajdziemy tutaj sporo elementów platformowych, zagadek środowiskowych oraz sekcje skradankowe.
Rozgrywka Spirit of the Samurai oparta jest na sterowaniu trzema różnymi postaciami – samurajem Takeshim, kotem o imieniu Chisai oraz duchem Kodamą. Każda z tych postaci reprezentuje inny styl zabawy, co w teorii ma wprowadzać urozmaicenie i pozwalać na zróżnicowane podejścia do wyzwań. Takeshi to klasyczna postać (tytułowy samuraj) specjalizująca się w bezpośrednich starciach i wykorzystująca umiejętności walki mieczem i łukiem. Chisai, niewielki kot, pojawia się w sekcjach skradankowych i platformowych, gdzie liczy się zręczność, szybkość oraz ciche omijanie niebezpieczeństw. Duch Kodama łączy elementy walki z platformówką, co jednak finalnie okazuje się najsłabszym elementem całej produkcji – etapy z jego udziałem są nierówne i niedopracowane.
System walki stanowi mieszankę elementów zaczerpniętych z klasycznych slasherów 2D z pewnymi akcentami soulslike – jest możliwość tworzenia własnych kombinacji ataków, parowania ciosów i unikania wrogich uderzeń. W praktyce działa to różnie. Miejscami gra wydaje się mieć sztucznie wywindowany poziom trudności. Responsywność bohatera też bywa niezbyt satysfakcjonująca – podobnie jak łączenie ataków w combo, które w teorii zapowiadało się nieźle, a w praktyce często wypada bardzo niezgrabnie. Duża w tym rola błędów w fizyce przeciwników. Szczególnie daje się to we znaki podczas starć z bossami, które bywają bardzo frustrujące.
Poziomy są liniowe, a możliwości powrotu do wcześniejszych obszarów w poszukiwaniu sekretów są ograniczone. Brakuje też różnorodności ekwipunku czy wyraźnego systemu progresji, który otwierałby drogę do ponownego odwiedzania tych samych lokacji z nowo zdobytymi umiejętnościami. Teoretycznie jest tutaj mapa, ale okazuje się mało pomocna. Tym samym Spirit of the Samurai trudno nazwać meroidvanią – niezależnie od jakiej strony by spojrzeć.
Nietuzinkowa, piękna oprawa i sugestywne udźwiękowienie
Najbardziej wyróżniającym się elementem Spirit of the Samurai jest oprawa wizualna. Gra została zrealizowana w formie animacji poklatkowej (stop-motion), która przywodzi na myśl dawne filmy i animacje z lat 50. i 60. Ten wybór stylistyczny sprawia, że produkcja wizualnie różni się od typowych, współczesnych tytułów indie. Każda klatka, każda scena i każdy ruch postaci wydają się być ręcznie konstruowane, co nadaje grze niepowtarzalnego charakteru. Mroczne barwy, surowe tła i drobiazgowo wykonane modele przeciwników sprawiają, że świat gry jest intrygujący oraz przytłaczający.
Klimat dopełnia świetna oprawa audio. Twórcom udało się w ten sposób wykreować bardzo sugestywny klimat – odgłosy tła, ambientowe efekty dźwiękowe i mroczne, przytłumione melodie pomagają wczuć się w sytuację samuraja walczącego o przetrwanie w świecie opanowanym przez demony. Plusem jest na pewno też zaangażowanie aktorów z Japonii do nagrania dialogów, co dodaje produkcji autentyczności. Spirit of the Samurai boryka się jednak tutaj z kilkoma problemami - głośność niektórych efektów, nierówny poziomem audio podczas przerywników filmowych oraz momenty, w których muzyka zdaje się dominować nad efektami otoczenia.
Potencjał na coś więcej
Spirit of the Samurai sprawia wrażenie produktu, który mógłby osiągnąć znacznie więcej, gdyby poświęcono mu dodatkowy czas na dopracowanie detali i eliminację usterek. Problemy z nieprecyzyjną detekcją trafień, nierównymi starciami z bossami i ograniczoną eksploracją mogą ostudzić zapał graczy, którzy oczekiwaliby po tej produkcji metroidvanii z elementami soulsów – tego tutaj niestety nie znajdziecie (mimo obietnic twórców).
Spirit of the Samurai to produkcja, którą trudno jednoznacznie ocenić. Z jednej strony wyróżnia się oprawą, klimatem i pomysłami na kreację świata oraz mechaniki rozgrywki. Z drugiej – kuleje w kwestiach technicznych, ma niedostatki fabularne, brakuje jej głębi eksploracji oraz spójności w niektórych aspektach rozgrywki. To przykład gry, która może przypaść do gustu koneserom nieoczywistych doświadczeń i osobom szukającym oryginalnej formy artystycznej.
- Przekonująca konwencja i fenomenalnie wykreowany świat gry
- Trzy postacie - trzy style zabawy
- Oprawa graficzna i ciekawe poklatkowe animacje
- Udźwiękowienie robi robotę
- Kiepsko opowiedziana historia
- Ograniczona eksploracja
- Nierówne walki - szczególnie z bossami
- Sporo błędów, jak na taką relatywnie prostą i liniową produkcję
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu