Motoryzacja

Renault Twizy – test. Elektryczny pojazd czterokołowy pomiędzy samochodem a skuterem

Tomasz Niechaj
Renault Twizy – test. Elektryczny pojazd czterokołowy pomiędzy samochodem a skuterem
Reklama

Renault Twizy to w zasadzie najtańszy elektryczny pojazd czterokołowy oferowany na polskim rynku. Pojazd czterokołowy, gdyż Twizy jest czymś pomiędzy skuterami, a tradycyjnymi samochodami. Jego nietypowy wygląd – trochę przypominający futurystyczne wizje motoryzacji – sprawia, że trudno o tańszy sposób na zwrócenie na siebie uwagi, szczególnie że Renault Twizy jest zaskakująco zwinne, pomimo silnika o stosunkowo niewielkiej mocy! Zapraszam na jego test.


Reklama

Elektryczne Renault Twizy oferowane jest na rynku już od 2012 roku i przez ten czas w zasadzie nie przeszło żadnych większych modyfikacji. Elementem wyróżniającym się jest oczywiście kształt tego pojazdu. Twizy jest bowiem 2-osobowe (zwykle), przy czym pasażer siedzi za kierowcą. Drzwi otwierają się do góry – trochę w stylu Lamborghini :) Twizy jest ekstremalnie mały: ma zaledwie 2,3 metra długości, 1,5 wysokości oraz około 1,2 metra szerokości. Pod tym względem przebija nawet smarta fortwo! Jest także bardzo lekki, bo waży zaledwie 500 kg. Ciężar kierowcy jak nigdzie indziej będzie miał więc duży wpływ na osiągi :)


To część testu aut elektrycznych!

Jak wspomniałem na początku, to jeden z materiałów w ramach dużego testu aut elektrycznych, który przygotowałem dla Antyweb.pl. Poniżej zestaw linków do innych testów (aktualizowany wraz z publikacją kolejnych materiałów). Wszystkie recenzje bazują na tej samej metodologii, mają bardziej schematyczną strukturę, by łatwiej można było ze sobą porównywać samochody elektryczne. W poszczególnych testach nie będę odnosił się do aut z tradycyjnym napędem spalinowym czy ogólnie oceniał sensowności użytkowania samochodu elektrycznego. Na to przyjdzie czas w raporcie podsumowującym.


1. Renault Twizy – specyfikacja i pozycjonowanie na rynku

Renault Twizy dostępne jest w dwóch wersjach: 2-osobowej oraz 1-osobowej Cargo, w przypadku której za kierowcą znajduje się bagażnik. Jak już wspomniałem, Twizy nie ma bezpośredniej konkurencji na rynku, nie tylko z powodu wymiarów, ale także ceny. Ta – wybierając opcję najmu akumulatorów – wynosi bowiem sporo poniżej 40 tys. zł, co jak na pojazd elektryczny jest naprawdę niską kwotą. Pewne zamieszanie, przynajmniej w moim odczuciu, jest z określeniem mocy silnika. Renault oferuje dwie wersje: zwykłą o mocy 13 kW (17 KM) oraz przeznaczony dla niepełnoletnich kierowców model z ograniczoną do 45 km/h prędkością i mocą wynoszącą 4 kW (5 KM). Rzecz w tym, że w dowodzie rejestracyjnym wpisane miałem 8 kW, jednak zmierzone osiągi (przyspieszenie jak i prędkość maksymalna) jednoznacznie wskazują, że miałem do czynienia z wersją 13 kW. Prawdę mówiąc nie znalazłem w sieci żadnej wiążącej informacji na temat wersji 8 kW, a Renault twierdzi, że maksymalna moc silnika Twizy wynosi… 8 kW (11 KM). Przeprowadzenie testu na hamowni byłoby jednak bardzo trudne… Przyjmuję więc, że normalna wersja to ta mocniejsza:

  • Silnik: 13 kW (17 KM), 57 Nm
  • Akumulatory: 6,1 kWh
  • Deklarowany zasięg: 90-100 km latem, 50 km zimą
  • Liczba miejsc siedzących: 2 (1 w wersji Cargo)
  • Bagażnik: 31 l (180 l w wersji Cargo)
  • Masa własna: 500 kg

2. Renault Twizy – zasięg elektryczny i ładowanie

Producent deklaruje, że Renault Twizy przejedzie 90-100 km latem między kolejnymi ładowaniami oraz około 50 km zimą. Ten drugi parametr nie ma raczej większego znaczenia, bo Twizy zimą zbyt często nie będzie użytkowane, o czym szerzej za chwilę. Realnie, jadąc tempem innych kierowców, co oznacza całkiem żwawe tempo dla Twizy, przejechałem 70 km, więc całkiem blisko deklaracji producenta. Niestety komputer pokładowy nie podaje zużycia energii, więc można tylko szacować że mówimy o około 7-8 kWh/100 km. Dynamiczna jazda Twizy możliwa jest przez około 60 km.

  1. Bardzo oszczędna jazda w mieście w optymalnych warunkach: 80 km
  2. Typowa, spokojna jazda w mieście latem: 70 km
  3. Dynamiczna jazda w mieście latem: 60 km
  4. Spokojna jazda drogą międzymiastową (70-80 km/h): ~45 km
  5. Jazda drogą ekspresową (120 km/h): Twizy nie osiąga takiej prędkości


Reklama

Twizy odzyskuje energię podczas hamowania, ale zdjęcie gazu włącza tryb żeglowania. Żadne bardziej wyspecjalizowane techniki jazdy nie wpłyną zasadniczo na zasięg tego pojazdu. Kluczowa jest tutaj bowiem prędkość, z jaką się podróżuje, bo akurat w przypadku tego pojazdu dosyć często będziemy podróżowali z prędkościami bliskimi maksymalnej wartości – 80 km/h. Stosunkowo niewielki zasięg będzie jednak wystarczający dla większości użytkowników, którzy będą go wykorzystywali do codziennych dojazdów do pracy. Otwartym pytaniem jest, czy zasięg rzędu 60 km wystarczy dla wersji Cargo, której dzienny przebieg może być znacznie większy.

Ładować Renault Twizy można wyłącznie z gniazdka 230 V, co trwa około 3,5 godziny (od 0 do 100%). 80% mamy już po nieco ponad 2 godzinach. Nie jest to długi czas, ale trudno oczekiwać krótszego biorąc pod uwagę ograniczenia standardowego gniazdka 230 V. Zobacz jak i gdzie można ładować auta elektryczne.

Reklama


Renault dla akumulatorów w modelu Twizy daje 3 lata gwarancji z limitem 50 tys. km. Gdy ich pojemność spadnie poniżej 60% producent uznaje, że należy się ich wymiana w ramach gwarancji. Oznacza to, że zasięg Twizy może spaść z 80 na 50 km i wg producenta parametry wciąż będą zgodne z warunkami gwarancji. Producent deklaruje, że podchodzi indywidualne do każdego przypadku, gdy zajdzie konieczność wymiany akumulatorów, także po upływie gwarancji.

Renault Twizy nie ma systemu multimedialnego, więc o takich wygodach jak nawigacja z informacją o z sieci ładowarek nie ma mowy. Zresztą biorąc pod uwagę, że Twizy nie ma złącza Type 2, nie jest to jednak istotny problem.


Podsumowując: oczywiście jestem świadom, że nonsensem jest wciskanie Renault Twizy w ramy stworzonego na potrzeby tego przeglądu systemu ocen. Zasad nie mogę jednak złamać i dlatego Twizy w tej kategorii otrzymuje ode mnie 1/5. Nie należy się jednak tą oceną sugerować, bo ze względu na nietypowy charakter tego pojazdu kilkadziesiąt kilometrów jak najbardziej może być dla wielu jego użytkowników wystarczające. Czas ładowania również jest całkowicie akceptowalny. Po prostu w bezpośrednim i bezwzględnym starciu z rywalami, Twizy wypada najsłabiej. System ocen nie uwzględnia jednak cennika czy pozycjonowania, stąd też tak wyraźnie zaznaczam, że w przypadku Renault Twizy nie należy się nim sugerować. Wątpliwości mam tylko w odniesieniu do wersji Cargo, która teoretycznie mogłaby być wykorzystywana np. przez restaurację. W takiej sytuacji zasięg wynoszący ~60 km może się okazać decydującym argumentem.

Reklama


3. Jak jeździ Renault Twizy?

Renault Twizy jest dosyć radykalne. Pod względem prowadzenia, znacząco różni się od wszystkich innych przetestowanych aut elektrycznych. Choć nie ma tutaj tradycyjnej skrzyni biegów, to o komfortowym charakterze nie ma mowy. Siedzisko jest twarde, podobnie jak zawieszenie. Odczucia są podobne do podróżowania motocyklem. Zostało to oczywiście wymuszone przez specyficzny charakter samochodu i w moim odczuciu nie jest to wada, a przynajmniej nie jest ona znacząca.

Choć mogłoby się wydawać, że mając zaledwie kilkanaście koni mechanicznych nie ma mowy o dynamicznej jeździe, to jednak niska masa – 500 kg – niewielkie wymiany i napęd elektryczny zrobiły swoje. Renault Twizy naprawdę łatwo wciska się we wszystkie szczeliny między samochodami i za jego kierownicą można być szybszym od większości kierowców w mieście. Zdaję sobie sprawę jak absurdalnie może to brzmieć, ale spójrzcie na ten film:

Oczywiście, sensowne przyspieszenie kończy się gdzieś w okolicach 70 km/h, ale to w zupełności wystarczy by skutecznie „czmychnąć” ze skrzyżowania i przeskoczyć o kilkanaście aut przed kolejnymi światłami. Rzecz jasna, taka jazda powoduje całkiem duże zużycie energii, bo w takim scenariuszu starczy jej na około 50 km, ale większości powinno to wystarczyć do codziennego dojazdu do pracy.

Napęd Twizy zachowuje się dosyć specyficznie. Na światłach trzeba trzymać hamulec, żeby pojazd się nie stoczył. Samo jego zwolnienie nie powoduje, że Twizy ruszy – trzeba dodać „gazu”. Kierunki jazdy przełącza się za pomocą dwóch przycisków: przód (D) oraz tył (R), przy czym ich jednoczesne wciśnięcie powoduje wrzucenie luzu. Wówczas można zaciągnąć „ręczny” i wyłączyć zasilanie.


Rekuperacja ma miejsce przy każdym wciśnięciu pedału hamulca i trudno pod nogą wyczuć, w którym momencie używamy już tarcz hamulcowych. W ogóle pierwsze kilka km w Twizy może wydać się dziwne pod względem hamowania – jest ono specyficzne i dosyć mocno trzeba wciskać pedał. To oczywiście efekt braku wspomagania. Niestety Twizy nie ma systemu ABS, ani kontroli trakcji, więc jesteśmy zdani wyłącznie na własne umiejętności. Na szczęście stabilność jest zaskakująco duża i w zakręty można „pakować się” ze stosunkowo dużymi prędkościami i Renault Twizy dobrze sobie z tym radzi.

Ekran komputera pokazuje bardzo szczątkowe informacje na temat przepływu energii. Mamy 3-stopniowy pasek zużycia energii i 1-stopniowy rekuperacji. Ile w danej chwili energii zużywamy? Tego niestety nie sposób się dowiedzieć. Zaawansowane statystyki jazdy? Nie w Renault Twizy. Nie uważam tego jednak za wadę, bo siedząc za kierownicą śledzi się wyłącznie liczbę kilometrów pozostałą do wyczerpania akumulatorów.


Jak już wspomniałem, zawieszenie Renault Twizy jest twarde. Jest to szczególnie odczuwalne, bo „fotel” kierowcy to w zasadzie nieco grubszą warstwa tworzywa, bez większej amortyzacji. W efekcie, wszystkie nierówności są mocno odczuwalne przez ciało kierowcy. Brak wspomagania kierownicy jest trochę odczuwalny przy manewrowaniu na parkingu, ale podczas jazdy nie narzeka się na jego brak. Jest bezpośredni, całkiem precyzyjny i daje niezłe pojęcie o tym, po czym jedziemy. Wbrew pozorom całkiem często się to docenia.

Podsumowując: ponownie wciskając Renault Twizy w ustandaryzowany system ocen wypadałoby mu dać 2/5, ale jazda tym pojazdem to „fun” w czystej postaci. Sensowne przyspieszenie, niesamowita zwinność i niewielkie wymiary sprawiają, że po mieście realnie poruszamy się szybciej niż jakimkolwiek innym, pełnowymiarowym autem. Dawno nie miałem tyle frajdy z miejskiej jazdy!


4. Renault Twizy – wnętrze, wygoda i komfort użytkowania

Mówiąc wprost: Renault Twizy nie ma praktycznie żadnych wygód czy elementów wyposażenia z zakresu komfortu. No chyba, że go porównamy z motocyklami i skuterami, to tak :) W końcu na głowę nie będzie padał deszcz, nie trzeba zakładać kasku, jest trochę więcej miejsca na bagaż, a pozycja za kierownicą jest całkiem bliska temu, co mamy w tradycyjnym samochodzie. Jednakże względem wspomnianych aut: nie ma klimatyzacji, czy nawet nawiewu, przez „okna” i drzwi i tak wpadnie trochę deszczu, ogrzewania także brak, o systemie multimedialnym czy nawigacji nawet nie wspominając. Użyte tworzywa są twarde – widać, że mają dobrze znieść ewentualny kontakt z wodą. Tyczy się to także foteli.




Drzwi, które otwierają się zjawiskowo do góry – jak w Lamborghini – jak wspomniałem, nie izolują całkowicie wnętrza od deszczu. Przez szczeliny krople i tak się dostaną. Z tego też względu jednym z elementów wyposażenia akcesoryjnego Twizy jest pokrowiec na kolana – niemalże identyczny jak do skuterów. Taka konstrukcja powoduje także, że w środku tego pojazdu jest stosunkowo głośno. Słychać wyraźnie nie tylko odgłosy ulicy, ale także hałas z układu napędowego i szumy opływowe. Da się jednak z tym żyć :)

Okna, czy może raczej plastikowe zasłonki są bardzo niewygodne w użytkowaniu. Otwiera się je przez rozsunięcie zamka błyskawicznego. Jest to jednocześnie jedyny sposób, by dostać się do środka Twizy, bo klamka do drzwi znajduje się od wewnętrznej ich strony. Za każdym razem więc, kierowca wygląda jakby próbował dostać się nie do swojego samochodu. Nie to jednak jest największym problemem. Do otwarcia drzwi trzeba użyć dwóch rąk, bo jedną wkłada się do środka, ale drugą trzeba drzwi unosić, bo trzymając rękę w środku w końcu natrafimy na małą szybkę w przedniej części nadwozia, której pozycja spowoduje zakleszczenie naszej ręki.


Choć kierownica nie jest w żadnym stopniu regulowana, to jednak pozycja kierującego jest całkiem OK, nawet dla wyższej osoby. To oczywiście efekt wzdłużnej regulacji fotela kierowcy. Z tyłu jednak usiądzie tylko osoba w spodniach (konieczny jest rozkrok) i raczej niższa i lżejsza. To mocno awaryjne miejsce i korzysta się z niego w drodze wyjątku. Zresztą: każde dodatkowe 50 kg zwiększa masę całkowitą o 10%, co znacząco wpływa na dynamikę Renault Twizy :)




Podsumowując: Renault Twizy jest wygodniejsze niż motocykl czy skuter, ale do tradycyjnych samochodów nie ma podejścia, przez co w sztywnym systemie ocen mogę dać najwyżej 0,5/5. Takie było jednak założenie tego pojazdu i albo podoba Ci się taka charakterystyka albo nie. Jak już wspomniałem: frajda z jazdy Twizy jest tak duża, że byłbym gotów zaakceptować takie wykonanie wnętrza. Choć nie będę ukrywał, że oczekiwałbym pełnej wodoszczelności po zamknięciu drzwi i wygodniejszego „systemu” ich otwierania.


5. Nowoczesne systemy bezpieczeństwa i wsparcia kierowcy

Renault Twizy, co nie powinno być zaskoczeniem, nie oferuje nowoczesnych systemów bezpieczeństwa. Trudno było tego oczekiwać, skoro nie ma nawet ABS-u. W testach Euro NCAP uzyskało 2 gwiazdki w 2014 roku (przed zaostrzeniem systemu ocen). Dzięki poduszce powietrznej kierowcy ochrona jego głowy jest dobra, ale ud i klatki piersiowej już słaba. Szczególnie dużym ryzykiem jest obarczone uderzenie boczne, gdzie kierowcę chroni wyłącznie nisko położona podłoga. Jest więc bezpieczniej niż na motocyklu, ale względem tradycyjnych samochodów sporo gorzej.

Podsumowując: bezwzględny system ocen oznacza przyznanie 0/5 w tej kategorii. Nie powinno to nikogo dziwić ani też odstraszać, bo podobnie jak w poprzednim rozdziale: Renault Twizy kupuje się z pełną świadomością jego cech.


6. Czy Renault Twizy jest dla „geeka”?

Ponieważ uważam, że część użytkowników aut elektrycznych jest swoistymi „geekami”, to wydaje mi się, że warto ocenić tego typu samochód pod kątem oczekiwań takiej osoby. Kluczowe tutaj więc są: zaawansowane statystyki, a także uczucie obcowania z technologią „jutra”. Traktujcie oczywiście ten rozdział z przymrużeniem oka, bo ocena jest trochę subiektywna :)

Mocno ograniczone statystyki zużycia anergii, jak i brak nawet podstawowych opcji powodują, że „geek” teoretycznie nie znajdzie w środku Renault Twizy nic dla siebie. Z drugiej jednak strony, trzeba być trochę „geekiem”, by chcieć jeździć takim pojazdem :)


7. Renault Twizy – ceny i finansowanie

Renault Twizy w wersji 2-osobowej kosztuje 33 900 zł z opcją wynajmu akumulatorów. Taki scenariusz podnosi koszty o około 250-300 zł miesięcznie (zależnie od rocznego przebiegu), co oznacza że po trzech latach użytkowania do podanej na początku kwoty trzeba doliczyć 9000-11 000 zł. To wciąż mniej o 8300 niż kupno Twizy wraz z akumulatorami na własność. Wówczas kosztuje on bowiem 53 200 zł. Jak na auto elektryczne, to cena jest bardzo niska, ale jak na pojazd czterokołowy już mniej. Wyjątkowy charakter Twizy powoduje jednak, że konkurencji brak.

Wersja Cargo – z większym bagażnikiem zamiast drugiego miejsca siedzącego – kosztuje wyjściowo 38 100 zł brutto, czyli o 4200 zł więcej niż model 2-osobowy. W jego przypadku mam jednak pewne obawy, czy najem akumulatorów ma sens, bo najwyższy plan limituje roczny przebieg do 15 tys. km, co jest do zrealizowania przy scenariuszu: 50 km dziennie, 6 dni w tygodniu. Innymi słowy: jeśli Twizy będzie ładowane dwa razy dziennie, to wykroczymy już ponad wspomniany plan.


Podsumowanie

Renault Twizy jest pojazdem wyjątkowym i bardzo rzadkim. Jeszcze nie jeździłem samochodem, który równie skutecznie przyciągałby spojrzenia innych kierowców i przechodniów. W zdecydowanej większości przypadków było to zaciekawienie, a często zaskoczenie gdy wyprzedziłem ich na krótkich odcinakach między światłami. Choć Twizy w wielu obszarach jest spartański, a czasem bardzo radykalny, do tego jest głośny i mało komfortowy, to jednak podróżowanie Twizy daje mnóstwo przyjemności i frajdy z jazdy. Uśmiech z twarzy nie schodził mi przez cały okres testowy, a przecież mowa o pojeździe z silnikiem o mocy kilkunastu koni mechanicznych! A skoro o nim mowa: do pełni szczęścia potrzebowałbym tylko mocniejszego silnika… choć może ze względów bezpieczeństwa lepiej, że takowy nie jest oferowany.






Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama