E-sport

Relacja z IEM 2024. Wielki powrót polskich ikon e-sportu

Patryk Koncewicz
Relacja z IEM 2024. Wielki powrót polskich ikon e-sportu
0

Finały Intel Extreme Masters znów zawitały do katowickiego Spodka. Podczas tegorocznej edycji oczy fanów skierowane były na legendy polskiej sceny Counter Strike, powracające w nowych rolach.

IEM dążę niezwykłym sentymentem. To jedna z tych imprez, którymi możemy bez cienia wątpliwości chwalić się na arenie międzynarodowej. Katowicki spodek to zaś miejsce, które ponad dekadę temu rozbudziło we mnie pasje do e-sportu i zawsze chętnie do niego wracam. Faktem jest, że – wybaczcie boomerstwo – IEM to już nie to samo co kiedyś, odkąd Riot Games wycofało się z przeprowadzania tam rozgrywek League of Legends, a składająca się z Polaków i uwielbiana przez publiczność ekipa Virtus Pro odeszła na emeryturę. Nie oznacza to jednak, że IEM przestał być wielkim świętem e-sportu i dostarczać niepowtarzalnych emocji. Tegoroczna edycja jest na swój sposób wyjątkowa – wspomniani wcześniej Virtusi wracają bowiem do domu, choć tym razem w nieco innej roli i w okrojonym składzie.

Taz kontra Kuben, czyli wielki powrót do domu

Rozgrywki Intel Extreme Masters w katowickim spodku to już w zasadzie tradycja. Od 2013 roku – z wykluczeniem pandemicznej przerwy – fani e-sportu spotykają się tu by oglądać ulubionych zawodników w finałach tego międzynarodowego turnieju, a przy okazji wziąć udział w licznych atrakcjach gamingowych, czekających na terenie Expo.

Wczorajszego wieczoru znów miałem przyjemność doświadczyć ceremonii otwarcia, a następnie meczu otwarcia ćwierćfinałów, w którym to G2 – zeszłoroczni mistrzowie – zmierzyli się z legendarnym Faze Clan. Nie był to jednak zwykły mecz i zwykła ceremonia otwarcia. Dlaczego? Bo pojawiły się tam dwie postacie, które zapisały się na kartach historii polskiego e-sportu złotymi zgłoskami.

Mowa o Jarosławie Pashy Jarzabkowskim, który wniósł na scenę puchar IEM, oraz Wiktorze Tazie Wojtasie, pełniącym rolę trenera G2 Esports. Dla postronnego obserwatora ta informacja może wydawać się błaha, ale dla osób, które pamiętają wyczyny byłych zawodników Counter Strike: Global Offensive, była to nostalgiczna chwila.

To oczywiście nie koniec polskich akcentów. W rozgrywkach wzięli udział także Polacy z zespołu ENCE pod wodzą Jakuba Kubena Gurczyńskiego, byłego trenera Virtus Pro. Niestety w ich przypadku przygoda z katowickim spodkiem nie trwała zbyt długo, bo drużyna Kubena musiała uznać wyższość Falcons. Wszystko to oczywiście w akompaniamencie głośnych dopingów publiczności, która – jak co roku – nie zawiodła. Duże wsparcie widoczne było także online. Mecz otwarcia ćwierćfinałów śledziło ponad pół miliona widzów, a na kanale Piotra Izaka Skowyrskiego zgromadziło się aż 171 tysięcy osób, ustanawiając tym samym polski rekord.

IEM to jednak nie tylko sam turniej, ale też cała jego otoczka, czyli wystawcy, cosplay i aktywności przewidziane dla odwiedzających. Te zaś wypadły jeszcze słabiej, niż ubiegłoroczna edycja.

IEM Expo z roku na rok coraz skromniejsze – co zobaczycie na tegorocznej edycji?

W relacji z IEM 2023 narzekałem na nudne Expo, ale wtedy było to zrozumiałe, bo wydarzenie podnosiło się z kolan po pandemii. Podczas tegorocznej edycji niewiele zmieniło się jednak na plus – zaryzykowałbym wręcz stwierdzenie, że więcej elementów było właśnie na minus. Przede wszystkim z roku na rok ubywa stricte gamignowych wystawców, a na ich miejsce wpadają firmy niezbyt związane z branżą, takie jak banki czy producenci napojów. Na szczęście nie zabrakło jednak kilku gigantów, takich jak Logitech, HyperX czy Nintendo.

Stoisk z ciekawymi sprzętami lub możliwością przetestowania gier także jest mniej niż w poprzednich latach, a jakby tego było mało, to zrezygnowano także ze sceny transmitującej kobiecą ligę CS:GO, a rozgrywki Starcrafta II przeniesiono do sali kinowej. W rezultacie Expo zrobiło się nieco pustawe i mniej tętniące życiem. Jeśli liczycie na ciekawe cosplay’e, to będziecie rozczarowani, bo tych także było jak na lekarstwo – choć trudno w tym przypadku winić organizatorów, być może moda na przebieranie powoli już wygasa.

Na terenie Centrum Kongresowego znalazło się też miejsce na niewielki escape room, a niezłym powiewem świeżości okazał się strefa Borderlands dla osób pełnoletnich, stylizowana na Bar Moxxi znany z gry.

Kilka nowości podczas eventu pokazał nam także Acer. Sposób licznych peryferiów i akcesoriów najciekawiej prezentowała się Predator Extreme, łącząca w design motocykla i hulajnogi.

Acer uważa, że będzie to uniwersalny pojazd do zadań specjalnych, nie tylko dzięki nisko położonemu środkowi ciężkości, przekładającemu się na lepsze wrażenia z jazdy w poza miastem, ale też teleskopowemu zawieszeniu na przednim widelcu oraz tylnym amortyzatorom, dobrze znoszącym offroadowe nierówności.

Do szczegółów Predator Extreme wrócimy jednak w okolicach wiosny, gdy hulajnoga oficjalnie trafi na rynek.

Emocje w Katowickim spodku trwać będą do niedzieli, więc jeśli jeszcze nie mieliście okazji osobiście doświadczyć atrakcji tegorocznego IEM-u, to macie jeszcze trochę czasu. Ci zaś, którzy nie mają takiej możliwości, mogą śledzić finałowe rozgrywki na Twitchu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu