Felietony

IEM Expo 2023 – ciężkie powroty po pandemii...

Patryk Koncewicz
IEM Expo 2023 – ciężkie powroty po pandemii...
Reklama

IEM odzyskał swoją drugą połówkę, ale nie tego się spodziewaliśmy. Tegoroczne Expo jest cieniem dawnej świetności.

W 2015 roku Expo po raz pierwszy pojawiło się w hali konferencyjnej katowickiego Spodka i od tego czasu stało się nieodłączonym elementem IEM-owego krajobrazu. Giganci branży technologicznej i gamingowej wystawiali tam swoje sprzęty, tworząc niesamowitą atmosferę na międzynarodowym poziomie, świetnie dopełniając tym samym główny event w postaci finałów rozgrywek esportowych. Niestety przez zawirowania spowodowane pandemią COVID-19 Expo zniknęło na trzy długie lata, a IEM bez wątpienia stracił przez to na wartości. Dziś – a w zasadzie już od piątku – Expo powróciło na salony, jednak w znacznie gorszej formie niż dotychczas. Jest mniej, puściej i co najgorsze – nudniej.

Reklama

Expo wróciło, ale do dawnej sławy wiele mu brakuje

To moja czwarta wizyta na Intel Extreme Masters, czyli jednym z najlepszych wydarzeń gamingowych, jakich można doświadczyć w Polsce. Jak co roku – z wyjątkiem pandemicznego przestoju – fani esportu zebrali się w katowickim Spodku, by wspierać ulubione drużyny w walce o niemałe nagrody pieniężne.

Jednak o esporcie porozmawiamy później, a dziś skupimy się na samym Expo, które po trzech latach nareszcie otworzyło się na zwiedzających. I choć to wiadomość niewątpliwie pozytywna, to w tegorocznym Expo więcej doszukać można się rozczarowań, niż powodów do radości.

Jeśli głęboko siedzisz w tematach growo-technologicznych, to wchodząc na teren hali Expo poczujesz się jak dziecko, które dostało pod choinkę wymarzoną konsolę. Nie brak tu potężnych komputerów i sprzętów gotowych do samodzielnego przetestowania, gadżetów ze świata gamingowej popkultury, cosplayerów i znanych streamerów, ale po krótkiej przechadzce okazuje się, że na dobrą sprawę nie ma tam zbyt wiele do roboty.

Mniej i skromniej, choć Expo wciąż ma swój klimat

Przed pandemią hala wypełniona była po brzegi stoiskami producentów sprzętu, wodzirejami prowadzącymi konkursy z nagrodami, a nawet specjalnymi strefami, gdzie uczestnicy mogli zmierzyć się z profesjonalistami z ulubionych zespołów. I niby na pierwszy rzut oka tegoroczne IEM Expo to wszytko ma, ale w skali mikro.

Nie widać też specjalnych tłumów, które lata temu potrafiły od wczesnych godzin porannych stać w absurdalnych kolejkach. Z pewnością znacznie ma tutaj fakt, że od 2018 roku z harmonogramu wyleciały rozgrywki w szalenie popularne League of Legedns, ale trzeba też przyznać, że IEM Expo 2023 wygląda po prostu… biednie.

Przez dwa dni spędzone w Spodku zdążyłem wykuć na pamięć każde ze stoisk – a tych nie ma po prawdzie zbyt wiele. Mamy więc Lenovo, Intel,  NTT, Nintendo, Komputronik, Samsung, Credit Agricole, Warkę i Monstera (tego od energetyków) oraz kilka stref lan party od ESL i pomniejszych wystawców. Przyznacie, że dość skromnie?

I nie zrozumcie mnie źle, można się tutaj dobrze bawić i spędzić dwie/trzy godziny, ale jeśli nie jesteście fanami CS:GO lub Starcrafta, to szybko zaczniecie się nudzić. Mam porównanie do ubiegłych lat i z przykrością stwierdzam, że nad Spodkiem wciąż ciąży piętno pandemii. Ten brak rozmachu podzielają gracze i stali bywalcy IEM-u, z którymi udało mi się porozmawiać.

Reklama

Nie chodzi mi o to, by event obrażać i zniechęcać do jego odwiedzenia – wręcz przeciwnie, mamy jedną z najlepszych imprez gamingowych w Europie, dlatego smutno patrzy się na jej wybrakowaną wersję. Głęboko wierzę jednak w to, że Expo dopiero zaczyna się odradzać i małymi kroczkami wróci do formy w kolejnych edycjach. Całe szczęście, że główna część eventu, czyli finały rozgrywek w Counter Strike: Global Offensive, uratowała honor IEM-u, dając naprawdę dobre show ze świetną oprawą. Ale o tym już w kolejnej publikacji.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama