Redmi zaprezentowała smartfon, który ładuje się z mocą 300 W i jest w stanie napełnić baterię w 5 minut. Kto da więcej?
W świecie smartfonów istnieją pewne tematy, które czy tego chcemy czy nie, powracają niczym bumerang. Jednym z nich jest ładowanie smartfonów. Z jednej strony - jeszcze kilka lat temu mówiłem, że ogólny wzrost mocy ładowania jest dobry, ponieważ pozwala użytkownikom na komfortowe korzystanie z własnych urządzeń. I dalej tak twierdzę - wciąż uważam, że szybkie ładowanie jest ważniejsze niż 200 Mpix czy 16 GB pamięci RAM. Jednak jak wiadomo - dawka czyni truciznę i wszystko w nadmiarze nie będzie dobre. Nadmiar jest tu oczywiście pojęciem względnym, jednak to, co się dzieje ostatnio w temacie ładowania część ludzi wprawia w stan zakłopotania. Z każdym nowym ogłoszeniem bowiem można odnieść wrażenie, że kolejna granica, którą wcześniej uznawaliśmy za "absurdalną" właśnie została przekroczona.
Tak właśnie stało się w przypadku Redmi Note 12 Discovery, które ładuje się w 5 minut
Marka Redmi pokazała na swoim profilu na Weibo nowy smartfon, który zostawia w tyle wszystkie dotychczasowe innowacje. Jeszcze miesiąc temu w filmie na kanale YouTube mówiłem, że dziś najszybszymi telefonami w kwestii ładowania są te ze stajni Oppo/OnePlus/realme, które mogą osiągać 240 W.
Jak się okazuje, takie dane dezaktualizują się dosyć szybko i wychodzi na to, że dziś tytuł najszybciej ładującego się urządzenia należy do koncernu Xiaomi, które w swoim Redmi Note 12 Discovery osiągnęło teoretyczną moc 300 W (choć smartfon nigdy tej prędkości nie osiągnął).
Co to oznacza? Ano to, że urządzenie od zera do 100 proc. jest w stanie naładować się w mniej niż 5 minut, co jest imponującym wyczynem, możliwym głównie dlatego, że moc ładowania, która spada z czasem, nie schodzi poniżej 65 W. Co to oznacza dla użytkowników? Teoretycznie - większą wygodę i mniejszą troskę o ładowanie urządzenia. Jednak w praktyce... nie zmienia się nic. Redmi posiada baterię 4100 mAh, czyli o prawie 20 proc. mniejszą niż standardowe dziś 5000 mAh. Myślę więc, że jeżeli zwiększylibyśmy pojemność, to czas wyniósłby jakieś 6-7 minut dla większego ogniwa. O całe 2 minuty krócej, niż w przypadku ładowania 240 W. A mówimy tu o podniesieniu mocy o 60 W i dziś wiele domowych urządzeń ma moc mniejszą niż ładowarka Redmi. Wszystko to, by użytkownik zyskał około 2 minuty na jednym ładowaniu.
Czy więc takie innowacje wciąż są "warte" zainteresowania? 300 W ładnie wygląda na sloganie marketingowym, ale moim zdaniem - przekłada się w bardzo małym stopniu na komfort korzystania ze smartfona względem innych dostępnych dziś na rynku prędkości. Jednak producenci nie przestaną inwestować w ten technologiczny wyścig zbrojeń, więc nie mam wątpliwości, że za chwilę zobaczymy się przy ładowarce 500 W, która oszczędzi kolejne 30 sekund :).
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu