Ma aż 40 000 mAh, wbudowaną latarkę, wodoszczelną obudowę i potrafi współpracować z panelami słonecznymi. A w dodatku jest tak mały, że zmieści się do każdego plecaka. Nowy powerbank Xtorm chce obowiązkowym gadżetem na kemping i nie tylko.

Powerbank jest jednym z tych gadżetów, które zawsze noszę w plecaku. Sęk w tym, że nie każdy powerbank nadaje się do wszystkiego. Te mniejsze o pojemności 5000 – 8000 mAh świetnie sprawdzają się na krótkich wypadach czy podczas wyjścia na miasto z nienaładowanym smartfonem. Na dłuższe wyprawy przydaje się coś o wiele pojemniejszego – szczególnie, kiedy w grę wchodzi ładowanie nie tylko telefonu, ale też innych urządzeń.
Marka Xtorm wprowadziła do swojej oferty gadżet, który może przypaść do gustu szczególnie wymagającym odbiorcom. Nie zabierzemy go ze sobą do samolotu, bo przekracza dopuszczalne limity. Natomiast doskonale sprawdzi się na każdym wypadzie pod namiot czy w innych, nieco bardziej ekstremalnych sytuacjach, gdzie zwykłe powerbanki nie dają sobie rady.
Zaskakująco mały jak na 40 000 mAh
Pierwszym, co rzuca się tutaj w oczy są niewielkie rozmiary samego powerbanka. Nie ukrywam, że, widząc 40 000 mAh na papierze, spodziewałem się raczej wielkiego i ciężkiego kloca. A tymczasem Xtorm to „klocuszek” o wymiarach 14 x 7 x 9 cm i wadze 809 g.
Powerbank jest wykonany z tworzywa sztucznego w kolorze czarnym. U góry zastosowano zaczepy, do których przymocowano solidny, materiałowy pasek z gumowym uchwytem. Pozwala to nosić bank niczym torebkę (choć na ramię go sobie nie zarzucimy). Po bokach mamy wyraziste, pomarańczowe ramki wzmacniające, które dobrze odbijają światło – ułatwi to odnalezienie urządzenia w ciemności.
A skoro o ciemności mowa – wbudowano tutaj latarkę, a właściwie dwie latarki, bo na cały system świecenia składa się pierścień LED-owy (dający bardziej ambientowe oświetlenie) oraz tradycyjna latarka „z kloszem”. Za pomocą przycisku na tyle możemy je włączać i przełączać tryby świecenia. Do dyspozycji oddano nam cztery – dwa stałe i dwa migające. Niestety nie ma wśród nich opcji uruchomienia LED-owego pierścienia oraz samej latarki jednocześnie.
Oprócz przycisku latarki mamy tutaj guziczek zasilania, który aktywuje maleńki ekran LCD powyżej. Wyświetlany jest tutaj poziom naładowania powerbanku, a także informacje dotyczące mocy każdego ze złącz. Przy aktywnym ładowaniu zobaczymy tutaj również szacunkowy czas, po którym bank się rozładuje/naładuje do pełna.
Konstrukcja sprawia wrażenie bardzo solidnej – na tyle by przetrwać nie jeden kemping czy survivalowy wypad do lasu. Producent zadbał o jej uszczelnienie, co potwierdza certyfikat IP64 (deszcz mu niestraszny, ale kąpieli w stawie raczej nie przeżyje). W związku z tym wszystkie dostępne złącza zostały zabezpieczone gumową zaślepką – jej prawidłowe domknięcie jest kluczowe, jeżeli chcemy uchronić się przed destrukcyjnym wpływem wody.
Samych portów mamy tutaj trzy. Główny USB-C zapewnia moc wejściową maksymalnie 65W i wyjściową na poziomie 100W. Dugi USB-C daje już tylko 20W na wyjściu, a USB-A 22,5W – również tylko wyjście. Mamy tutaj oczywiście wsparcie dla Power Delivery, a także Quick Charge 3.0.
Szybkie ładowanie i nie tylko
Średni ze mnie survivalowiec, ale nie przeszkodziło mi to w nieco bardziej ekstremalnym sprawdzeniu powerbanka w akcji. Zostawiłem go więc po prostu w ogródku, pod drzewem na trawie na całą noc.
Na szczęście nie doświadczył kwietniowych przymrozków, bo temperatura utrzymywała się raczej na plusie (choć w okolicach zera). Następnego dnia dalej działał, a procent naładowania nie uległ zmianie. Pierwszy test zdany.
Maksymalna prędkość ładowania każdego z portów nieznacznie odbiegała od tego, co deklaruje producent. Testowałem to z ładowarką Anker GaN 250W, której możliwości z powodzeniem wykraczają poza limity urządzenia. I tu zaskoczenie, bo po podłączeniu powerbanku do ładowania za pomocą dołączonego do zestawu kabelka uzyskałem jedynie moc 57W. Dopiero użycie innego przewodu pozwoliło mi osiągnąć 63W – i to było maksimum. Z taką mocą naładowanie banku od zera do pełna zajmuje nieco ponad 3,5 godziny.
Nie udało mi się też uzyskać 100W w przypadku ładowania, choć było blisko – 92W. Nie są to zatem odstępstwa od normy, które by jakoś szczególnie mocno rzutowały na moją ocenę. Warto też pamiętać, że uzyskiwane rezultaty mogą się różnić w zależności od tego, co i czym ładujemy.
Warto też zwrócić uwagę na to, jak urządzenie dystrybuuje moc przy wykorzystaniu więcej niż jednego złącza. Kiedy podłączymy coś do głównego portu USB-C da on nam maksymalnie 65W - wówczas a na drugim złączu USB-C uzyskamy maksymalnie 20W, a na USB-A – 22,5W. Jeżeli podłączymy coś do obu z nich (a więc zajmiemy w sumie wszystkie trzy porty), prędkość dwóch ostatnich drastycznie spadnie do 15W. Główny port będzie natomiast nadal działał z mocą 65W – jak widać zatem jest on tutaj traktowany priorytetowo.
Powerbank dla Beara Gryllsa?
40 000 mAh to naprawdę dużo. Taka pojemność wystarczy nam na naładowanie smartfona do nawet 7 razy, SteamDecka trzykrotnie, a MacBooka dwukrotnie (uwzględniając straty energii). Urządzenie współpracuje zresztą też z dedykowanymi panelami słonecznymi tej samej marki, co oznacza, że możemy je ładować w ciągu dnia bez dostępu do gniazdka. Oczywiście same panele należy dokupić osobno.
To wszystko idzie w parze z naprawdę zaskakującymi gabarytami i wysoką ergonomią. Wbudowana latarka to na pewno praktyczny dodatek, a wodoszczelna konstrukcja zdecydowanie przyda się podczas niejednego wypadu pod namiot. Co więcej, producent dorzuca nam trzeci rok gwarancji, jeżeli zarejestrujemy nasz egzemplarz jego oficjalnej stronie w ciągu trzech miesięcy od zakupu.
Oczywiście nie wszystko jest tutaj idealne. Przede wszystkim rozczarowuje trochę dołączony do zestawu kabelek – jest on tak krótki i cienki, że właściwie mogłoby go w ogóle nie być (szczególnie że stanowi wąskie gardło dla samego urządzenia, ograniczając szybkość ładowania). Przeszkadza mi też trochę mocno ograniczony do zaledwie 20W drugi port USB-C, co praktycznie uniemożliwia szybkie ładowanie więcej niż jednego urządzenia jednocześnie. Fajnie by było też otrzymać więcej trybów świecenia samej latarki – w tym przede wszystkim taki, który by pozwalał na aktywację obu wbudowanych lampek.
Powerbank jest dostępny w sklepach w cenie 559 zł, co raczej dobrze oddaje jego możliwości (a przede wszystkim pojemność). Jest to niewątpliwie rozwiązanie adresowane do konkretnego odbiorcy i pod tym kątem wydaje mi się naprawdę solidną opcją.
- Zaskakująco mały i zgrabny jak na tę pojemność
- Wzmocniona konstrukcja z IP64
- Wbudowana lampka z 4 trybami pracy
- Szybkie ładowanie 92W
- Aż 3 lata gwarancji (po rejestracji)
- Drugi port USB-C ma zaledwie 20W
- Brakuje trybu aktywującego oba wbudowane światełka jednocześnie
- Mierny kabelek USB-C w zestawie
Urządzenie do recenzji dostarczył dystrybutor, firma K-Consult Sp. z o.o.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu