Recenzja

Recenzja odkurzacza Shark Cordless PowerDetect. Moc, hałas i świetna stacja dokująca

Tomasz Popielarczyk
Recenzja odkurzacza Shark Cordless PowerDetect. Moc, hałas i świetna stacja dokująca
Reklama

W świecie odkurzaczy dzieje się ostatnio więcej niż w tabletach i smartfonach razem wziętych. Nie dziwi zatem wejście kolejnego producenta na polski rynek. Tym razem jest to amerykańska firma Shark, która za pomocą m.in. modelu PowerDetect chce przebojem wkraść się do naszych domów i mieszkań.

Firma SharkNinja nad Wisłą nie jest zbyt dobrze znana. Historia amerykańskiego producenta specjalizującego się w m.in. odkurzaczach oraz małym AGD sięga jednak aż roku 1994, a same marki Shark i Ninja istnieją już od kilkunastu lat.

Reklama

Shark PowerDetect jest jednym z pierwszych urządzeń debiutujących w naszym kraju. To jednocześnie flagowy model tej marki, który ma się wyróżniać kilkoma innowacjami i skutecznie rywalizować z największymi graczami na rynku. Czy ma jakieś szanse?

Konstrukcja i wykonanie

Design odkurzacza Shark może trochę przywodzić na myśl Dysona – głównie za sprawą wykorzystania bardzo podobnej fioletowej kolorystyki. Nie jest to jednak aspekt, który odgrywa jakiekolwiek znaczenie w przypadku odkurzacza, więc go pomińmy.

Konstrukcja właściwie niczym Was nie zaskoczy – no może poza „łamaną” rurą, która nie zawsze jest standardem w tej kategorii produktów. Mamy tutaj główną jednostkę ze zbiornikiem, wymienną (duży plus!) baterią oraz wygodnym uchwytem. Przycisk power umieszczono jednak na grzbiecie obudowy, co może nieco zaskakiwać. Pod kciukiem mamy natomiast guziczek służący do przełączania trybów.

Domyślnie aktywny jest auto detect, w którym odkurzacz dostosowuje moc do panujących warunków (o tym za chwilę). Mamy też do dyspozycji eco oraz boost. Trochę mi brakowało tutaj trybu pośredniego bez autodetekcji, ale nie jest to jakaś wielka wada.


Po włączeniu na wyświetlaczu zobaczymy informacje o aktualnym trybie pracy, a także stanie baterii. Niestety nie mamy tutaj podanych procentów, a jedynie graficzną informację o rozładowywaniu – nie przypadło mi to do gustu. Ekran zmienia tez kolor w trybie autodetect w zależności od intensywności pracy.

Kolor zmieniają też tylne światełka na głównej szczotce. Zgadza się – tylne, bo mamy tutaj aż cztery diody LED – białe z przodu i kolorowe z tyłu. Mam wrażenie, że te ostatnie świecą bardziej intensywnie, co w sumie nie powinno mieć miejsca. Shark jednak mocno chwali się tym, że podstawowa elektroszczotka została zaprojektowana tak, aby efektywnie czyścić zarówno podczas ruchu w przód jak i w tył. I rzeczywiście to widać.

Reklama


Sama szczotka posiada dwie rolki. Większy jest aktywny bez przerwy i służy głównie do podług. Po wykryciu dywanu (oraz w trybie boost) aktywuje się druga, mniejsza rolka, której praca jest zdecydowanie słyszalna.

Reklama

Po bokach szczotki umieszczono czujniki zbliżeniowe. Odkurzacz w trybie auto detect po wykryciu krawędzi zgasi jedno z tylnych światełek (to dalsze), a następnie zwiększy moc ssania – wszystko po to, aby zoptymalizować czyszczenie tych powierzchni. Niestety same czujniki sprawdzają się głównie w przypadku mebli, ścian i listew przypodłogowych. Jeżeli lodówka, albo kanapa stoi na nóżkach (a więc jej krawędź nie styka się  z podłogą), prawdopodobnie nie zostanie wykryta.

Po złożeniu cały zestaw zajmuje sporo miejsca, co może być uciążliwe w przypadku mniejszych mieszkań. Warto mieć to na uwadze. Niemniej jest to kompromis, na który zdecydowanie warto pójść, bo dedykowana stacja dokująca jest po prostu świetna.


Każdorazowo po odłożeniu odkurzacza, aktywuje się opróżnianie jego zbiornika. Proces ten jest nieco długi, bo najpierw stacja wciąga brud z odkurzacza, potem na chwilę załącza się jeszcze sam odkurzacz, a potem stacja znowu robi „poprawkę”. Jest przy tym piekielnie głośna, co trzeba by uznać za wadę, gdyby nie fakt, że pracuje nad wyraz skutecznie (stąd mam mieszane odczucia).

Warto podkreślić, że sama stacja posiada zbiornik wielorazowego użytku, którego pojemność ma nam wystarczyć (wg deklaracji producenta) na nawet 45 dni. Nie musimy się zatem przejmować zakupem worków. Proces opróżniania jest natomiast relatywnie prosty i wygodny – wystarczy wytrząsnąć zawartość do kosza na śmieci.

Reklama


Jedynym elementem eksploatacyjnym jest tutaj pochłaniacz zapachów. Otrzymujemy go w zestawie, a producent zaleca wymianę co 3 miesiące. Jeżeli jednak nie posiadacie zwierząt jest to moim zdaniem absolutnie zbędne – przez pierwsze tygodnie nie używałem pochłaniacza w ogóle i nie miałem żadnego problemu z jakimkolwiek odorem. Jest to raczej problem odkurzaczy sprzątających na mokro.

Konstrukcja urządzenia nie budzi większych zastrzeżeń. Elementy są poprawnie spasowane, a zastosowany plastik sprawia wrażenie dość wytrzymałego.

W zestawie otrzymujemy dwie dodatkowe końcówki – szczotkę szczelinową oraz szczotkę do sierści zwierząt. Nie odbiegają one jakością od ogólnie przyjętych standardów. O ile pierwsza jest moim zdaniem obowiązkowym dodatkiem do każdego odkurzacza, druga przyda się pewnie mniejszej liczbie osób – głównie do kanap czy foteli.

Jak się tym odkurza?

Nieco o możliwościach odkurzacza wspomniałem już wyżej. Więc skupmy się na wrażeniach ze sprzątania. Czy polubiłem odkurzanie dzięki temu urządzeniu? Nie, bo lubiłem je nawet i bez niego.

Natomiast tym, w czym Shark PowerDetect błyszczy, są z całą pewnością bardzo sprawnie działające czujniki. Byłem pod wrażeniem z jaką pieczołowitością wykrywały krawędzie,  większe kępy kurzu na podłodze oraz dywany. System ten działa praktycznie bezbłędnie.

Kolejnym atutem jest moc ssania, która naprawdę satysfakcjonuje i z powodzeniem wystarcza do skutecznego odkurzenia podług oraz grubszych dywanów. Nie posiadam zwierząt, więc nie jestem w stanie ocenić jego efektywności w starciu z sierścią. Niemniej jestem przekonany, że wyszedłby zwycięsko.


Mile zaskoczyła mnie też efektywność odkurzania podczas ruchów do tyłu. Faktycznie widać tutaj efekt pracy projektantów Sharka, bo podczas ruchów „do siebie” zanieczyszczenia są zgarniane bardzo sprawnie. Sprawdziłem to na rozsypanej na podłodze ziemi, cukrze i pokruszonych płatkach owsianych – w każdym z tych przypadków wystarczyły 1-2 ruchy, aby podłoga była gładka.

Czy są jakieś minusy? Owszem! Podstawową rzeczą, która mnie irytowała była blokada szczotki przy ustawieniu rury pod kątem 90 stopni. Zaprojektowano to, by odkurzacz mógł stać pionowo na środku pokoju bez żadnej podpory. Podczas sprzątania jednak, szczególnie w mniejszych przestrzeniach, system ten jedynie denerwował mnie częstym blokowaniem szczotki.

Kolejnym problemem jest eksploatacja. Otóż Shark PowerDetect ma dziwny system filtrowania, na który składa się jedynie metalowa siateczka oraz filtr HEPA. W rezultacie lubi się zapychać. Wynika to też z kształtu zbiornika na zanieczyszczenia, który sprawia, że cały kurz, piasek, włosy itp. po wciągnięciu uderzają prosto w metalową siateczkę za którą jest filtr. Producent zresztą sam zaleca w instrukcji częste czyszczenie tego elementu. Trochę mi się to gryzie z całą ideą tego urządzenia – bo skoro przez 45 dni nie opróżniam zbiornika, nie chciałbym w tym czasie martwić się również czyszczeniem filtra.


Co ciekawe problem dotyczy tylko europejskiej wersji tego odkurzacza. Amerykańska ma bowiem dodatkowy filtr piankowy, co minimalizuje to zjawisko. W dyskusjach w sieci spotkałem się nawet z poradami, by zamówić sam pojemnik w wersji US i go po prostu wymienić, aby pozbyć się problemu. W przeciwnym wypadku trzeba być gotowym na konieczność odkurzenia filtra co 2-3 tygodnie – jeśli to zaniedbamy odkurzacz będzie się mocniej nagrzewał i pracował mniej efektywnie.

Z mniejszych wad wymieniłbym jeszcze nieco słabe oświetlenie na froncie i dość głośną pracę. Niektórzy narzekają też na sporą wagę urządzenia – mi ona nie przeszkadzała wcale.

Bateria wystarcza na ok. 25 minut odkurzania w trybie automatycznym (lub nawet 60 minut w trybie eko). Samo ładowanie trwa długo, bo od zera do 100% aż 6 godzin. W przypadku mieszkań 60-80 metrów pewnie nie będzie to problemem, bo tak naprawdę nie rozładujemy nigdy całego ogniwa. Posiadacze większych metraży mogą jednak trochę narzekać na ten aspekt.

Czy to rekin czystości?

Shark PowerDetect mocno zaskoczył mnie innowacjami, jakie tutaj wprowadzono. Bardzo sprawnie działający system wykrywania zanieczyszczeń oraz krawędzi mocno ułatwia sprzątanie. Zoptymalizowana pod kątem pracy w obu kierunkach szczotka również robi robotę. No i moc ssania nie pozostawia żadnych wątpliwości. Prawdziwym strzałem w dziesiątkę jest jednak bardzo wygodna i wydajna stacja dokująca, która pozwala miesiącami nie przejmować się opróżnianiem zbiornika.


Nie jest to jednak ideał. Do minusów odkurzacza trzeba na pewno zaliczyć relatywnie sporą wagę, przeciętny czas pracy na baterii oraz bardzo głośną pracę. Pewnym problemem może być też konieczność regularnego czyszczenia filtra, który z uwagi na kształt zbiornika i filozofię pracy lubi się zapychać.

Zalety odkurzacza Shark PowerDetect jednak mocno górują nad jego wadami. Szczególnie, jeżeli weźmiemy pod uwagę przyzwoitą cenę – ok. 2000 zł. Czyni to ten model wartym rozważenia i sprawdzenia w boju.

Shark Cordless PowerDetect (IP3251EU)
plusy
  • Przyzwoita konstrukcja i bogaty zestaw końcówek
  • Świetnie działający system wykrywania zanieczyszczeń oraz krawędzi
  • Niezła moc i wysoka skuteczność na dywanach
  • Skuteczny również podczas jazdy do tyłu
  • Stacja dokująca ze zbiornikiem wystarczającym na nawet 45 dni
minusy
  • Dość ciężki
  • Mocno uciążliwa blokada szczotki przy pionowym ustawieniu rury
  • Przeciętny czas pracy na baterii
  • Głośna praca stacji dokującej
  • Filtr wymaga częstego czyszczenia

 

Urządzenie do recenzji dostarczył producent, firma Shark/Ninja.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama