Fani myszy pionowych nie mają lekko, bo producenci ostatnio trochę zaniedbali tę kategorię. Ostatnia duża premiera tego typu to Logitech Lift (2022) mocno ograniczyła grono odbiorców do grona kobiet i osób z małymi dłońmi. Natomiast kultowa w pewnych kręgach MX Vertical jest już tak stara, że nawet oficjalna aplikacja Logitecha jej nie obsługuje.
Recenzja Razer Pro Click V2 Vertical Edition. Nowy król myszy pionowych?

I tutaj cały na… czarno wchodzi Razer ze swoją Pro Click V2 Vertical Edition. Wyceniana na ok 550 zł mysz jest pionową wersją modelu Pro Click V2. Oba gryzonie to, nie pierwsza zresztą już, próba wejścia na podwórko właśnie Logitecha i spółki. Razer chce pokazać, że potrafi robić myszy do produktywności, które jednocześnie cechują się parametrami tak wyśrubowanymi, że z powodzeniem mogą służyć i do grania. Pro Click V2 to dokładnie taki produkt.
Odpuśćmy sobie jednak recenzowanie standardowej wersji – pionowa jest bowiem o wiele ciekawsza!
Pro Click V2 Vertical Edition – rzut oka
Opakowanie w typowej dla Razera stylistyce mieści standardowy zestaw akcesoriów, na których składa się zest broszurek, kabelek USB-C – USB-C oraz nadajnik USB do łączności bezprzewodowej.
Razer Pro Click V2 Vertical Edition z marszu zaskakuje swoimi wymiarami. To dosłownie kawał gryzonia (105 x 85 x 79 mm), co idzie w parze z wagą (150 g), która nie przystoi dzisiejszym gamingowym myszom.
Mysz zaprojektowano dla osób praworęcznych. Pionowa konstrukcja została ustawiona pod bardzo wysokim jak na mysz pionową kątem 71,7 stopnia. Razer jednak nie zgubił po drodze swojego charakterystycznego designu. Pro Click V2 Vertical złożono z dwóch kawałków plastiku o zupełnie różnej strukturze. Prawa strona (ta z przyciskami i rolką) jest gładka, matowa, lekko wręcz gumowana i uwielbia zbierać odciski palców. Lewa ma prążkowaną powierzchnię oraz charakterystyczne wgłębienie na kciuk z dwoma dodatkowymi przyciskami (back/forward).
Przez środek obudowy przechodzi tym samym dość mocno rzucający się w oczy szew, który na szczęście gładko wyszlifowano. Całość jest też precyzyjnie spasowana, więc nie jest on wyczuwalny przez naszą dłoń.
Na wierzchu mamy srebrny pasek z logo producenta, diodą informującą o stanie baterii oraz przyciskiem zmiany DPI (a także wywoływania funkcji AI, o których za chwilę). Pasek ciągnie się przez całą długość obudowy niemal do spodu, gdzie w oczy rzuca się… wielka dziura. Tu Razer ukrył port USB-C, co jest absolutnie chybionym pomysłem rodem z minionej epoki. Wygląda to trochę tak, jakby producent chciał, żebyśmy używali tylko oryginalnego przewodu USB-C, a w razie zgubienia/uszkodzenia kupili nowy, dokładnie taki sam? Na szczęście sprawdziłem kilka wtyczek USB-C, które mam w domu i mieściły się w tym otworze – masz szczęście, projektancie Razera, którego imienia nie znam!
Spód myszy jest naprawdę duży, co pozwoliło na wysunięcie niewielkiej półki po prawej stronie na, której teoretycznie powinien sobie odpoczywać mały palec. Wokół całej podstawy producent zastosował podświetlaną diodami LED RGB oblamówkę podzieloną na 18 stref. Na samym spodzie mamy natomiast dwa duże teflonowe ślizgacze, przełącznik zasilania, przycisk parowania oraz oczywiście sensor. Tutaj również ukryjemy w specjalnej wnęce nadajnik USB podczas transportu.
Ergonomia i możliwości
Zacznijmy od tego, co tygrysy lubią najbardziej – liczb. Zastosowany w Razer Pro Click V2 sensor optyczny Razer Focus Pro 30K, jak sama nazwa wskazuje, cechuje się maksymalnym DPI na poziomie 30 000, prędkością do 750 IPS oraz przyśpieszeniem 50 G. Częstotliwość próbkowania wynosi 1000 Hz. Jeżeli nic Wam nie mówią te parametry, dodam tylko, że to specyfikacja typowa dla topowych czujników myszy gamingowych.
Tym samym w pracy ta wydajność będzie praktycznie nieodczuwalna. Nie wiem czy ktoś gra w FPS-y na myszy pionowej – jeżeli tak, prędzej zauważy różnicę. Mi Vertical Edition o wiele lepiej pasuje do gier strategicznych, turówek i innych produkcji o stosunkowo niskiej dynamice, gdzie szybka reakcja jest istotna, ale nie bez przerwy. W takich zastosowaniach Pro Click V2 sprawdzała się u mnie najlepiej (poza oczywiście pracą na co dzień).
Mysz łączy się bezprzewodowo z nadajnikiem w paśmie 2,4 GHz. Możemy ją jednak sparować również z trzema urządzeniami Bluetooth i przełączać się między nimi za pomocą guziczka na spodzie. Niezależnie od wybranej opcji do stabilności połączenia trudno mieć jakiekolwiek zastrzeżenia.
Zastosowana bateria ma pozwalać na 6 miesięcy pracy. Testowany model ładowałem już raz po ok. kilku tygodniach, a ustawiłem podświetlenie na minimum i częstotliwość próbkowania na 250 Hz. Jednocześnie samo ładowanie trwa względnie długo.
I wreszcie przechodzimy do ergonomii. Pionowe myszy jako kategoria są projektowane po to, aby pozwolić na bardziej naturalny chwyt dłoni. W takim ułożeniu na nasz nadgarstek oddziałuje zdecydowanie mniejsze ciśnienie, co pozwala na dłuższą pracę bez dolegliwości. Teoretycznie powinno też się w dłuższej perspektywie przełożyć na mniejsze ryzyko przypadłości typu zespół cieśni nadgarstka i podobnych
Razer Pro Click V2 Vertical Edition podchodzi do tej kwestii dość odważnie. Zastosowanie konstrukcji o tak wysokim kącie (71,7º) może być zbyt radykalne dla niektórych nadgarstków. Mi akurat przypadło do gustu. O wiele mniej spodobała mi się jednak ilość miejsca na palce, a także układ przycisków.
Po prawej stronie mamy wspomnianą „półkę” na mały palec, co teoretycznie powinno pozwalać całej dłoni swobodnie spoczywać na myszy. W moim przypadku jest to skrajnie niekomfortowe, bo palce przylegające non stop do siebie szybko się nagrzewają i wręcz pocą. Pewnie w przypadku mniejszych dłoni ten problem nie będzie występował, ale ja mały palec musiałem trzymać obok – na podkładce – lub trzymać mysz bardziej chwytem typu „claw” – z ugiętymi palcami.
Dodatkowe przyciski tuż pod i nad wgłębieniem na kciuk po lewej stronie stawiają bardzo niski opór. W rezultacie non stop wciska się je przez przypadek. Musiałem przypisać do nich jakieś proste, łatwe do cofnięcia akcje, bo zdarzało mi się przypadkiem opuścić wideorozmowę, kiedy działały jako wstecz/naprzód.
Razer Synapse, czyli koszmar Windowsiarza teraz na MacOS
Razer Synapse można kochać albo nienawidzić. Pewnie zdecydowana większość osób zalicza się do tego drugiego grona. Aplikacja nie jest mała, zgrabna i zwinna. To kombajn przeładowany funkcjami, z których większość jest Wam absolutnie zbędna. Na szczęście producent poszedł trochę w stronę modułowości, wydzielając część modułów i pozwalając na ich opcjonalną instalację – zawsze to coś.
W Pro Click V2 dzięki oprogramowaniu możemy zmienić przypisanie przycisków zależnie od aplikacji. Specjalny moduł w tle rozpoznaje aktywnie działający program i dynamicznie przełącza profil ustawień. W rezultacie przyciski będą robić co innego w przeglądarce WWW, co innego w edytorze tekstu i zupełnie co innego w Photoshopie. Znamy dobrze to rozwiązanie m.in. z Logitech Options. Tu działa podobnie.
Razer zaimplementował tutaj też kilka funkcji AI, które aktywujemy przytrzymując dłużej guziczek do przełączania DPI myszy. Działa to całkiem fajnie – zaznaczamy jakiś fragment tekstu, przytrzymujemy przycisk i wyskakuje nam okienko, w którym możemy „obrobić” go za pomocą jednego ze zdefiniowanych wcześniej promptów. W ten sposób streścimy artykuły, poprawimy błędy w mailach, skrócimy nasze wypowiedzi, przetłumaczymy fragmenty w obcym języku itd. Całość działa w oparciu o ChatGPT lub Microsoft CoPilot, więc finalnie w okienku wyskakuje nam jedna z tych dwóch usług. Szkoda, że nie ma opcji podpięcia swojego klucza OpenAI i obsługi tego wszystkiego natywnie.
Z innych, bardziej oczywistych rzeczy w Synapse trzeba wymienić funkcję zmiany DPI, przełączanie częstotliwości odpytywania (między 125 Hz a 1000 Hz), a także czasu, po którym mysz ma przejść w tryb uśpienia. Nie zabrakło oczywiście ustawień związanych z podświetleniem RGB, choć mysz integruje się świetnie z Windows Dynamic Lightning i tym elementem możemy sterować z poziomu ustawień systemu operacyjnego.
Nowy król myszy pionowych?
Pierwsza pionowa mysz Razera wypadła nieźle. Nie jest to jednak ideał ani tym bardziej król myszy pionowych. Do zalet gryzonia na pewno trzeba zaliczyć solidną konstrukcję i fantastyczne parametry topowego w swojej kategorii sensora. Trudno mi to przyznać, ale całkiem pozytywnie wypada też oprogramowanie Synapse, a więc dynamiczne przełączanie profilów w zależności od aplikacji oraz funkcje AI.
Niestety sama ergonomia w moim przypadku okazała się trochę problematyczna, co wynikało po części z dużych dłoni, a po części z nie do końca przemyślanej konstrukcji. Podejrzewam, że dla wielu użytkowników będzie to raczej kwestia zerojedynkowa i albo uznają ten model z najwygodniejszą mysz w życiu, albo absolutnie go odrzucą. Warto więc przekonać się o tym na własnej skórze i nie wierzyć mi na słowo (w końcu każda dłoń i każdy nadgarstek są inne i lubią co innego). Szczególnie, że nie jest to tania mysz.
- Solidna budowa
- Świetny sensor
- Całkiem przydatne funkcje w Synapse
- Ergonomia będzie kwestią bardzo indywidualną z uwagi na wysoki kąt pochylenia myszy
- Bateria
-
Urządzenie na potrzeby testów udostępnił producent
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu