Recenzja

Recenzja Jabra Elite 10 gen 2. Świetne słuchawki bez przyszłości

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Jabra Elite 10 gen 2. Świetne słuchawki bez przyszłości

Jabra żegna się z konsumenckim rynkiem słuchawek dokanałowych w dobrym stylu. Ostatni produkt z serii Elite to solidna propozycja dla każdego.

Duńska Jabra to jeden z prekursorów, jeśli chodzi o słuchawki typu true-wireless. I choć marka nie rewolucjonizowała tego segmentu w żaden sposób, często była o krok przed innymi, oferując produkty napakowane innowacjami, solidne i dopracowane. Może nie były one w niczym najlepsze, ale nie miały też żadnych większych, rażących wad (no może poza zauważalnie wyższą od konkurencji ceną). Można by powiedzieć, że słuchawki Jabry to zawsze był taki bezpieczny wybór.

Tymczasem rywale nie spali i w ostatnich latach coraz częściej przeganiali Duńczyków, wybijając im z ręki kolejne argumenty. Pojawiały się nowe marki, które oferowały naprawdę dużo za małe pieniądze. Zaś na liderów kategorii wyrastały takie firmy, jak Apple, Sony czy Bose. To widząc, właściciel marki Jabra, koncern GN podjął decyzję o wycofaniu się z konsumenckiego rynku słuchawek true-wireless.

Elite 10 gen 2 są zatem ostatnim tego typu produktem Duńczyków. Co ciekawe, jest to zarazem pierwszy flagowy model słuchawek, który nie zastępuje ubiegłorocznego, a jedynie jest jego umiarkowanym rozwinięciem. Czy ma jednak coś ciekawego do zaoferowania?

Takie same, a jednak trochę inne

Pod względem wizualnym Jabra Elite 10 gen 2 nie zmieniły się praktycznie wcale. Co wydaje się słuszną decyzją, bo to bardzo udana i ergonomiczna konstrukcja (a przy tym są naprawdę ładne!). Do sprzedaży trafiło aż 5 wersji kolorystycznych: tytanowo-czarny, czarny błyszczący, kakaowy, denimowy i delikatny biały.

Etui jest relatywnie duże, ma zaokrąglone kształty i klasyczną konstrukcję. Na przodzie umieszczono kolorową diodę LED i fizyczny przycisk. Na spodzie mamy złącze USB-C.

Po otwarciu mamy znajomy widok – słuchawki mają identyczny kształt, jak poprzednia generacja. Różnice są tak małe, że możemy używać tutaj tych samych silikonowych końcówek, co z ubiegłorocznych Elite 10. Każda słuchawka komunikuje się z etui za pomocą dwupinowego złącza. Zastosowane magnesy utrzymują je w stabilnej pozycji i ułatwiają chowanie. Po środku mamy natomiast dodatkową diodę LED – informującą m.in. o stanie naładowania.

Elite 10 gen 2 zostały pokryte przyjemnym w dotyku gumowanym tworzywem. Mamy tutaj też dobrze znane (i lubiane) fizyczne przyciski oraz wodoszczelność potwierdzoną normą IP57. Ergonomiczny kształt sprawia, że słuchawki świetnie dopasowują się do ucha (Jabra chwali się, że zbadali w tym celu 62 tys. uszu, by stworzyć konstrukcję idealną). Podobnie jak w poprzedniej generacji, nie mamy tutaj wkładek, które całkowicie blokują kanał słuchowy powodując nieprzyjemny efekt „zatkania”. Konstrukcja jest półotwarta – silikonowa końcówka jest wsuwana do kanału słuchowego dość płytko i nie blokuje zupełnie dopływu powietrza. Tym samym pasywne tłumienie dźwięków otoczenia jest tutaj raczej mierne, a całą robotę musi odwalać system ANC.

W zestawie otrzymujemy 3 dodatkowe pary silikonowych końcówek oraz kabelek USB-C – USB-C. Ale nie jest to zwykły kabelek…

Etui i nadajnik w jednym

I tutaj docieramy do największej zmiany w Elite 10 gen 2. Przewód zintegrowano bowiem z dodatkową przejściówką USB-C – minijack 3,5 mm. Pozwala nam ona na podłączenie etui do dowolnego urządzenia z wyjściem minijack i strumieniowanie bezprzewodowe sygnału do naszych słuchawek. W tym celu używane jest połączenie Bluetooth LE, a całość bazuje na nowoczesnym kodeku LC3.

W jakich sytuacjach może się to nam przydać? Producent jako najbardziej powszechny przykład podaje długodystansowe loty samolotem, gdzie możemy w ten sposób korzystać z pokładowego systemu rozrywki. Osobiście podłączałem tak Jabry do analogowego wzmacniacza, xboksowego pada, gramofonu i prostego radia FM – w każdej z tych sytuacji mogłem cieszyć się bezprzewodowym dźwiękiem w słuchawkach. Opóźnienia były niskie, a jakość i stabilność transmisji zadowalająca. Jest to zatem niewątpliwie fajny dodatek, którego próżno szukać u bezpośredniej konkurencji (choć w przeszłości były już modele LG i Bowers & Wilkins z podobnym rozwiązaniem).

Warto dodać, że w tym trybie możemy korzystać z dźwięku przestrzennego wraz z funkcją śledzenia ruchów głowy. Co więcej, słuchawki nie tracą łączności z naszym telefonem, a więc dalej możemy odbierać przychodzące połączenia telefoniczne.

To samo, a jednak trochę lepiej

Jak nietrudno się domyślić, charakterystyka brzmienia Elite 10 gen 2 nie uległa zmianie w stosunku do poprzedniej wersji. Zastosowano tutaj te same przetworniki 10 mm o paśmie przenoszenia 20-20 000 Hz. Mają one przyjemny głęboki bas i bardzo zbalansowane pozostałe częstotliwości. Pod tym względem Elite 10 gen 2 nie powinny rozczarować nikogo, bo to jedne z najlepiej grających na rynku słuchawek dousznych.

Wisienką na torcie jest natywne wsparcie dla dźwięku przestrzennego Dolby Atmos wraz ze śledzeniem ruchów głowy, które czyni to brzmienie bardziej realistycznym i głębszym.

Dalej nie mamy w Elite 10 żadnego kodeka hi-res – Jabra stawia na SBC, AAC oraz nowoczesny LC3, który jednak nie ma jeszcze szerokiego wsparcia. Nie zabrakło natomiast wsparcia dla Bluetooth Multipoint (wraz FastPair i SwiftPair), Spotify Tap i wbudowanego asystenta Google.

Każda ze słuchawek została wyposażona w 3 mikrofony, które bardzo poprawnie spisują się podczas prowadzenia rozmów. Ich pełny potencjał jest jednak wykorzystywany podczas redukcji dźwięków otoczenia. Jabra chwali się, że ANC jest tutaj dwa razy lepszy niż w poprzednim modelu. I rzeczywiście czuć sporą poprawę – szczególnie w tych średnich i niskich rejestrach, które Jabry są wreszcie w stanie skutecznie wyciąć. Nadal jednak przepuszczają te bardziej dokuczliwe hałasy – na tym polu Bose QC Ultra dalej rządzą.

Do sterowania słuchawkami służy dedykowana aplikacja My Jabra, której design nie zmienił się właściwie od lat. Mamy tutaj naprawdę dużo opcji konfiguracyjnych, wbudowany equalizer, suwaki dostosowujące siłę ANC, a nawet ustawienia regulujące działanie mikrofonów podczas prowadzenia rozmów. Za pomocą aplikacji dostosujemy też działanie fizycznych przycisków – tak, aby odpowiadały naszym nawykom i preferencjom.

Zastosowana bateria trochę rozczarowuje, bo wystarcza na jedynie niespełna 6 godzin odtwarzania muzyki z aktywnym ANC. Razem z etui daje to ok 25-26 godzin.

Solidny produkt bez przyszłości?

Jabra obiecuje, że będzie wspierać swoje słuchawki jeszcze przez kilka lat. To bardzo niekonkretne i mgliste obietnice, za którymi tak naprawdę nie wiadomo, co się kryje. Nie sądzę, żeby firma inwestowała w obecnej sytuacji środki w implementowanie nowych funkcji i ulepszeń. Jeżeli już, będzie to raczej zapewnienie zgodności z nowymi urządzeniami i systemami.

Z drugiej strony, gdybym miał wskazać producenta słuchawek, który najlepiej dotąd dbał o software’ową stronę swoich produktów, byłaby to pewnie właśnie Jabra.

Tak czy inaczej, Elite 10 gen 2 to bardzo solidny produkt, który doskonale pasuje do tej marki. Dalej nie są to słuchawki, które cokolwiek rewolucjonizują. Nie wskazałbym też na nie jako na najlepsze w jakiejkolwiek kategorii. A mimo to uważam, że nie rozczarują nikogo. Są napakowane technologią, bardzo wygodne i świetnie wyglądają, a w dodatku potrafią zaskoczyć kilkoma pomysłowymi rozwiązaniami, jak chociażby etui pełniące rolę nadajnika Bluetooth LE czy nieźle działający Dolby Atmos z funkcją śledzenia ruchów głowy.

To wszystko za cenę 1299 zł, która prawdopodobnie będzie stosunkowo szybko spadać, biorąc pod uwagę decyzję firmy o zakończeniu serii. Z punktu widzenia klientów to znakomita wiadomość, bo upolowanie tych słuchawek za 700-800 zł byłoby naprawdę dobrym interesem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu