Smartbandy

Recenzja Fitbit Charge 6. Tyle Google’a to tutaj jeszcze nie było

Tomasz Popielarczyk
Recenzja Fitbit Charge 6. Tyle Google’a to tutaj jeszcze nie było
Reklama

Po przejęciu Fitbita przez Google długo musieliśmy czekać na opaskę z usługami internetowego giganta. Charge 6 to świetna opaska, a dzięki mapom, płatnościom i im podobnym ociera się wręcz o ideał.

Powiedzmy sobie szczerze – większość z nas nie potrzebuje dziesiątek funkcji, które producenci tak ochoczo instalują w kolejnych generacjach swoich smartwatchy. Pewnie wykorzystujecie na co dzień ułamek z nich. Opaski fitness są tańsze, a oferują często to samo w bardziej skondensowanej formie, a przy tym dłużej działają na baterii. Oczywiście koniec końców wszystko sprowadza się do potrzeb i gustu, więc najważniejsze, że mamy wybór.

Reklama

Fitbit Charge to seria opasek, które zawsze mi się podobały. Nie były nafaszerowane toną zbędnych dodatków, prezentowały się gustownie na nadgarstku i jednocześnie długo pracowały na baterii. Z czasem jednak moje potrzeby rosły – smartwatche integrowały się z nawigacją, pozwalały na płatności zbliżeniowe i sterowanie multimediami. Fitbit zostawał trochę w tyle.

Przejęcie przez Google to może nie jest najlepsze, co się przydarzyło tej marce (szczególnie patrząc na ostatnie doniesienia o ograniczeniu kanałów dystrybucji). Nie ulega jednak wątpliwości, że integracja Charge’a 6 (i innych produktów) z usługami kalifornijskiej firmy jest strzałem w dziesiątkę i tchnęła w nie nowe życie.

Konstrukcja i design

W porównaniu z Charge 5 wielkich zmian tutaj nie uświadczycie. Urządzenia są w zasadzie identyczne. Jedyną różnicą jest boczny przycisk na aluminiowej kopercie. Zastosowano tutaj delikatne wybrzuszenie, które mogłoby sugerować, że mamy do czynienia z fizycznym guziczkiem. Jest on (niestety) dotykowy – ale jest. Żeby go wcisnąć potrzeba dwóch palców – drugim przytrzymujemy drugą stronę obudowy – co może być kłopotliwe w sytuacjach, kiedy mamy spocone lub brudne dłonie. Z drugiej strony Charge 6 nie jest opaską dla wyczynowców, więc można to jakoś usprawiedliwić.

Fitbit Charge 6 jest dostępny w sprzedaży w kilku wersjach kolorystycznych – koralowej, czarnej oraz srebrnej. Do mnie trafiła ta pierwsza, która zdecydowanie przykuwa wzrok. Oczywiście paski są wymienne, więc w razie potrzeby możemy dokupić inne – tych zawsze w ofercie Fitbita było relatywnie sporo. Możemy nawet stosować paski z Charge’a 5, bo złącza są bliźniacze. W zestawie tradycyjnie otrzymujemy dwa rozmiary – dla małych i dużych nadgarstków.

Zastosowanie znalazł tutaj wyświetlacz AMOLED o przekątnej 1,04 cala z powłoką Corning Gorilla Glass 3. Jest on bardzo wyraźny, ma soczyste kolory i nawet w pełnym stopniu daje się odczytać na nim treści, co dobrze wróży. Panel dotykowy działa przyzwoicie. Oczywiście nie liczcie tutaj na responsywność rodem z Apple Watcha Ultra 2. Animacje bywają toporne, a czas reakcji budzi wątpliwości. Mówimy jednak ciągle o trackerze za 700 zł, a jak na te standardy jest naprawdę nieźle.

Na spodzie tradycyjnie mamy umieszczony zestaw czujników, a także złącza służące do ładowania. Szkoda, że producent nie poszedł w kierunku bezprzewodowej ładowarki – ciągle mamy tutaj dwa piny, które trzeba dość precyzyjnie przyłożyć do opaski.

Charge 6 jest bardzo wygodny. Waga 30 g sprawia, że właściwie można zapomnieć o posiadaniu go na nadgarstku. To też sprawia, że dobrze się z nim śpi, czego nie można powiedzieć o wielu smartwatchach. Oczywiście cała konstrukcja jest też wodoszczelna (do 5 ATM).

Reklama

Możliwości i oprogramowanie

Fitbit Charge 6 posiada taki sam zestaw czujników jak poprzednia generacja. Dalej brakuje niestety wysokościomierza do bardziej dokładnego mierzenia pokonywanych stopni. W tym celu wykorzystywany jest wbudowany GPS, który jednak dość drastycznie konsumuje baterię i nie jest tak precyzyjny jak konkurencyjne rozwiązania.

Nowością jest sensor EKG będący autorskim projektem Google’a – wykorzystuje on uczenie maszynowe i tym samym ma być o wiele bardziej precyzyjny niż poprzednia generacja (wg producenta nawet do 60%). Mam wrażenie, że wyniki pokrywały się z tym, co na drugim nadgarstku monitorował mój Apple Watch w trakcie testów, co jest raczej dobrą wiadomością.

Reklama

Co ważne, Charge 6 potrafi teraz też przesyłać informacje o tętnie do innych urządzeń – np. sprzętu treningowego marki Peloton. Niestety lista kompatybilnych sprzętów jest dość krótka, póki co.

Największym atutem Charge 6 jest kompatybilność z usługami Google. Płatności Fitbit Pay zastąpił teraz Google Wallet, który jak dotąd mnie ani razu nie zawiódł. Niestety wprowadzanie kodu PIN jest dość żmudne z uwagi na maleńki ekran opaski. Mamy tutaj teraz też wsparcie dla YouTube Music (musimy posiadać subskrypcję), a także Google Maps. Szczególnie dobrze oceniam tę ostatnią – opaska teraz informuje nas „zakręt po zakręcie”, gdzie mamy pójść. Sęk w tym, że z iPhone’m działała ona bardzo wybiórczo. Raz mi się udawało ją włączyć, a raz nie. Trudno nazwać to dopracowanym rozwiązaniem.

Z innych nowości warto wymienić 20 nowych treningów, które możemy śledzić za pomocą Charge’a 6, a więc łącznie mamy ich tutaj już 40. Dalej mamy tutaj oczywiście też pomiar EDA, minuty aktywności, a także wskaźnik gotowości wyliczany na podstawie odbytych już treningów. Opaska też dobrze sobie radzi z powiadomieniami systemowymi.

Wszystkie informacje są agregowane w dedykowanej aplikacji, która w ostatnim czasie przeszła dość dużą metamorfozę (nie obyło się bez kontrowersji i negatywnych opinii). Mam wrażenie, że teraz jest dużo bardziej czytelna i nowoczesna. Oczywiście nie zabrakło tutaj funkcji społecznościowej, elementów grywalizacji i innych niekoniecznie niezbędnych dodatków.

Tradycyjnie najlepsze funkcje Fitbita są dostępne w abonamencie Fitbit Premium, za który musimy zapłacić 400 zł rocznie. To mocno pada cieniem na Charge’a 6 – szczególnie na tle konkurencji, która to samo udostępnia często bez opłat. Niektóre z tych płatnych dodatków są jednak dość unikatowe – np. profil snu czy comiesięczne raporty. Subskrypcja to również dostęp do planów treningowych, prowadzonych medytacji i bazy przepisów kulinarnych. Wszystkie te treści są niestety w języku angielskim.

Reklama

Dużym atutem Fitbit Charge 6 jest czas pracy na baterii, który sięga nawet 7 dni. Oczywiście ten czas łatwo da się zmniejszyć do jednego dnia – wystarczy kilka intensywnych treningów z użyciem GPS-a i częste wybudzanie ekranu.

Czy to jest "TA" opaska?

Fitbit Charge 6 nie jest żadną rewolucją w swojej kategorii. To opaska łudząco podobna do poprzedniej generacji. Po prostu ją lekko ulepszono i napakowano usługami Google. Muszę przyznać, że to w zasadzie wystarczyło, żeby stała się jednym z moich ulubionych gadżetów tego typu. Jest lekka, dyskretna, wygodna, działa długo na baterii i ma w zasadzie wszystko, co niezbędne z płatnościami, powiadomieniami i dokładnym monitorowaniem aktywności na czele.

Oczywiście do ideału sporo zabrakło. Dotykowy przycisk bywa frustrujący. GPS pożera baterię w mgnieniu oka i nie grzeszy przy tym dokładnością. Google Maps działają kiedy chcą. Natomiast za najfajniejsze funkcje trzeba płacić.

Ogólnie to jednak przyzwoity produkt, który nie zrujnuje naszego budżetu, a ma sporo do zaoferowania w kwestii monitorowania aktywności fizycznej. Duża liczba trybów treningowych, precyzyjny pomiar tętna i świetna aplikacja sprawiają, że opaska dobrze sprawdza się w boju. Nie da się jednak ukryć, że konkurencja dla Fitbita w tym segmencie cenowym jest spora, co sprawia, że o sukces sprzedażowy może być trudno.

Fitbit Charge 6
plusy
  • Lekka, zgrabna i wygodna
  • Czytelny ekran
  • Długi czas pracy na baterii
  • Aż 40 treningów
  • Ulepszony czujnik EKG
  • Wbudowane usługi Google
minusy
  • Cena nie jest niska, a do tego dochodzi abonament Premium
  • GPS jest niezbyt dokładny i pożera baterię
  • Google Maps miewają humory

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama