Nowe słuchawki Beyerdynamics aspirują do rywalizacji z topowymi, dokanałowymi modelami TWS na rynku. Czy jednak wychodzą z tego boju obronną ręką?
Recenzja Beyerdynamics Amiron 300. Wyobraźcie sobie monitor studyjny wkładany do ucha…

Niemiecka marka Beyerdynamics nie jest chyba szczególnie popularna nad Wisłą. Warto jednak tutaj zwrócić uwagę na jej bogatą historię. Początki firmy sięgają bowiem 1924 roku. Przez ten czas był to brand mocno audiofilski, studyjny i trzymający się tradycyjnych przewodowych rozwiązań. Seria Amiron to pewnego rodzaju nowe otwarcie, które ma przyciągnąć do Beyerdynamics nowych klientów.
Amiron 300 to topowe dokanałówki TWS wyceniane na ok. 1050 zł. Tym samym rywalizują w górnej półce razem z Sony, Bose, Sennheiserem i oczywiście applowskimi Airpods Pro. Jak się łatwo domyślić, nie będzie to dla nich łatwe starcie.
Konstrukcja, design i ergonomia
Słuchawki są dostępne w dwóch wariantach kolorystycznych – klasycznym czarnym i beżowym. W zestawie otrzymujemy oczywiście wymienne silikonowe wkładki douszne w kilku rozmiarach oraz kabelek USB.
Jak łatwo się domyślić, kluczowym elementem całego zestawu jest etui. Beyerdynamic stawia tutaj na mocno spłaszczony, bliższy kwadratowi kształt przypominający trochę napuchniętą puderniczkę. Na wierzchu mamy ładnie mieniące się w słońcu logo producenta, a na spodzie tabliczkę znamionową.
Etui wyposażono w złącze USB-C z diodą LED informującą o stanie naładowania baterii. Obok mamy przycisk służący do parowania słuchawek. Dużym plusem jest na pewno też wsparcie dla ładowania bezprzewodowego Qi.
Słuchawki wewnątrz są utrzymywane w stabilnej pozycji za pomocą magnesów. Trzeba przyznać, że to jedne z mniejszych słuchawek TWS na rynku, co budzi spore uznanie. Design jest dość minimalistyczny, choć branding wyrazisty – poza logo na wierzchu mamy tutaj też jeszcze napisy po bokach. Całość dopełnia srebrna oblamówka oraz maleńka maskownica mikrofonu w tym samym kolorze. Dodatkowe mikrofony rozmów są widoczne w postaci charakterystycznych otworów na bocznej krawędzi. W oczy rzuca się też dioda LED umieszczona na każdej ze słuchawek.
Słuchawki są zaskakująco wręcz lekkie. W dodatku zaprojektowano je w taki sposób, aby maksymalnie przylegały do ucha. Dołączone do zestawu wkładki w aż pięciu rozmiarach pozwalają łatwo dopasować je do swoich uszu. Przy czym warto tu podkreślić, że słuchawki dość lekko trzymają się kanału słuchowego, choć mimo niewielkiego nacisku siedzą w uchu dość pewnie.
Wszystko to razem sprawia, że są one bardzo wygodne podczas długotrwałego słuchania. Niewielki kształt pozwala nawet swobodnie leżeć z głową na boku na poduszce i nie wywołuje jakiegoś szczególnie dużego dyskomfortu. Właściwie zaryzykuję stwierdzenie, że to jedne z najwygodniejszych słuchawek TWS, z jakimi dotąd miałem do czynienia.
Amiron 300 mają certyfikat IP54, co gwarantuje ich odporność na zachlapania. Raczej przetrwają wizytę na siłowni czy spacer w deszczu. Trudno jednak powiedzieć, jak będą się zachowywały w przypadku osób mocno pocących się (lub trenujących na naprawdę intensywnym poziomie). W każdym razie dłuższy kontakt z płynami może im zaszkodzić, co warto mieć na uwadze.
Aplikacja i możliwości
Sporo dobrego można też napisać o samej aplikacji mobilnej służącej do konfiguracji i personalizacji słuchawek. Jej interfejs jest bardzo przejrzysty i nowoczesny, a najważniejsze funkcje oraz przełączniki zostały dobrze wyeksponowane.
Mamy tutaj oczywiście equalizer z kilkoma predefiniowanymi ustawieniami, a także możliwością tworzenia i zapisywania własnych presetów. Nie zabrakło też konfiguracji działania ANC (tu mamy aż 5 poziomów intensywności) oraz asystenta głosowego. Ciekawostką jest tryb niskiego opóźnienia, który pewnie docenią intensywnie grający na smartfonie – priorytetyzuje on czas reakcji słuchawek. Bardzo duże pole do popisu pozostawiono nam w kwestii działania paneli dotykowych. Możemy je konfigurować niemalże w dowolny sposób, przypisując inne akcje do pojedynczego stuknięcia, podwójnego, potrójnego, przytrzymania, a także stuknięcia i przytrzymania – to wszystko oczywiście dla każdej ze słuchawek z osobna.
Tu od razu warto przejść do oceny działania tychże paneli. Moim zdaniem są one niestety trochę zbyt czułe, w rezultacie przypadkowe wywołania różnych czynności (np. podczas poprawiania luźnej słuchawki są tutaj na porządku dziennym). Oczywiście możemy po prostu wyłączyć akcje przy pojedynczym stuknięciu, aby zminimalizować ryzyko przypadkowego wydania polecenia, ale chyba nie o to chodzi.
Zastosowana bateria pozwala na ok. 7 godzin słuchania z aktywnym ANC. To naprawdę solidny wynik. Oczywiście etui posiada własną baterię, więc z jego wykorzystaniem możemy ten czas praktycznie potroić – z przerwami na ładowanie rzecz jasna. Przy czym owe przerwy nie muszą być jakieś szczególnie długie, bo 10 minut w etui daje nam dodatkowe dwie godziny słuchania. Pod tym względem trudno cokolwiek zarzucić tym słuchawkom.
Brzmienie
Beyerdynamics Amiron 300 komunikują się w oparciu o Bluetooth 5.3 i wspierają kodeki SBC, AAC i LDAC. Sercem słuchawek są autorskie 10-milimetrowe dynamiczne przetworniki o paśmie przenoszenia od 20 Hz do 40 000 Hz.
Słuchawki doskonale wpisują się w DNA marki, która zawsze stawiała na bardzo zbalansowane i naturalne brzmienie. Amiron 300 są zatem królami środka skali, gdzie grają najbardziej klarownie, przejrzyście, a przy tym bardzo szczegółowo. Emanuje tutaj od nich ciepło i melodyjność, co sprawia, że doskonale się w nich też słucha dialogów – czy to filmowych czy podcastowych. Górne rejestry nie ustępują tutaj za mocno – są wyraziste, ale nie za ostre, więc nie „szlifują” ucha metalicznymi odgłosami.
Najmniej dzieje się na dole, gdzie Amiron 300 ustępują bardziej „łupiącym” słuchawkom. Oczywiście da się to w jakiś sposób skompensować korektorem, ale w domyślnym ustawieniu niskie tony są bardzo subtelne. Przy czym w dalszym ciągu daje się je wyczuć i w bardziej basowych utworach skutecznie „bębnią” rytm. Nie zadrży nam jednak od nich ani serce, ani ucho. Co dla niektórych może być wspaniałą wiadomością, bo w ten sposób otrzymujemy tutaj niemal idealny balans, gdzie żadne tony nie dominują nad innymi. Stąd też moje porównanie tych słuchawek do monitorów studyjnych – trochę na wyrost oczywiście, ale co tam.
Dwa słowa jeszcze o działaniu ANC. Niestety nie wyróżnia się ono tutaj jakoś szczególnie mocno na tle konkurencji. Nie jest też tak skuteczne jak w niektórych modelach Bose czy Sony. Jego działanie jest po prostu poprawne i efektywne. Na pewno do plusów trzeba zaliczyć aż 5 stopni intensywności tłumienia, co znowu jest ukłonem w kierunku osób nie lubiących kiedy redukcja szumów „okrada” utwory z głębi. Jednym słowem ANC jest ok, ale fanów ciszy absolutnej może trochę rozczarować.
Podsumowanie
Beyerdynamics Amiron 300 zaskakują niesamowicie wręcz czystym i klarownym brzmieniem w środkowych rejestrach. Tym samym łatwo nasuwa się tutaj porównanie z monitorami studyjnymi – głośnikami zaprojektowanymi tak, by oferować możliwie jak najbliższe naturalnemu brzmienie bez dodatkowych efektów i charakteryzacji. Oczywiście ta cecha nie zamyka nas na dodatkowe doznania, bo dzięki świetnej aplikacji mobilnej z korektorem możemy łatwo dostosować „trzysetki” do naszych preferencji.
Od technicznej strony słuchawki mają właściwie wszystko, co powinien posiadać produkt z tej kategorii w tej półce cenowej. W zasadzie zatem tylko detale i brzmienie będą decydowały o tym, czy klienci wybiorą Beyerdynamics czy inną markę. Jeżeli szukacie dokanałówek TWS, które brzmią dokładnie tak, jak to sobie wymyślił artysta, ale nie oczarują (tudzież przygniotą) Was soczystym basem – może to być produkt dla Was. Wszyscy preferujący mocne, łupiące i upiększone brzmienie powinni jednak szukać gdzie indziej.
- Małe i zgrabne
- Bogaty zestaw końcówek dousznych
- Solidne etui z ładowaniem bezprzewodowym
- Bardzo neutralne, dobrze zbalansowane i klarowne brzmienie
- Przyzwoita aplikacja mobilna
- Niektórym może brakować trochę basu
- ANC jest średni i da się go tylko włączyć i wyłączyć
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu