Disney powraca z nową animacją studia Pixar. Tym razem przyglądamy się młodemu chłopakowi o imieniu Luca, który żyje... na dnie morza. Wyjście na powierzchnię to dlatego szansa poznania innego życia, ale i to będzie rodzić nowe wyzwania.
Niezwykle bogate portfolio Pixara chyba doczekało się nowej franczyzy, która zawładnie kalendarzem premier na najbliższe lata. Po ostatnich scenach filmu "Luca" od razu przed oczami stanęła mi wizja co najmniej dwóch sequeli, które opowiedzą dalszą część historii młodego chłopaka. Ten, podobnie jak nowy kumpel Alberto, do niedawna był uważany za potwora, ale splot zdarzeń sprawił, że życie stanęło przed nim otworem. Zanim jednak do tego doszło, musiał odważyć się być po prostu sobą.
Fizyka i logika poszły w odstawkę. Szybcy i wściekli 9 to już mitologia – recenzja
Luca to opowieść o niechęci wobec czegoś nieznanego
Cała fabuła filmu opiera się właśnie na takim filarze, bo ludzie postrzegają zamieszkujące podwodne tereny stworzenia jako potwory. Ci nie pozostają im dłużni obawiając się interakcji z mieszkańcami lądu. Gdy ostrzegany przed innym światem Luca decyduje się poznać suchą rzeczywistość po konflikcie z rodzicami i okazuje się, że może ona dać zupełnie nowe perspektywy i znacząco zmienić jego życie.
Mnogość nowych tytułów w lipcu na Netflix. Znamy wszystkie premiery!
Nowo poznany kolega Alberto staje się jego przewodnikiem po ludzkim świecie, a niedługo później dwójka najlepszych kumpli planuje zakup Vespy, by móc wyrwać się z codzienności i zwiedzać świat. Drogą do pozyskania środków ma być nietypowy wyścig, w którym wezmą udział z Giulettą - lokalną outsiderką, która stawia sobie za cel pokonanie wieloletniego mistrza-tyrana. Problem leży jednak w odmienności dwójki kumpli, Luci i Alberta, dla których nawet kropla wody dotykająca ich ciała stanowi zagrożenie ich prawdziwej tożsamości.
Włoskie realia znakomicie budują atmosferę filmu
Opowieść oparto na wielu znanych i działających od zawsze schematach. Budowanie nowych relacji, strach przed byciem niezaakceptowanym oraz obawy przed czyjąś innością przewijają się od samego początku "Luca" do ostatniej sceny. Wszystko to dzieje się w niezwykle przyjemnej dla oka oprawie, która jest pełna kolorów i życia. Ze względu na miejsce rozgrywanej akcji (portowe miasto we Włoszech) na każdym kroku napotykamy typowe dla tego regionu elementy, natomiast największym (pozytywnym) zaskoczeniem okazuje się polska wersja językowa, która nie porzuca regionalnego słownictwa. Autor tłumaczenia i aktorzy powinni otrzymać po seansie gromkie brawa, bo zgrabna mieszanina polskich i włoskich fraz znacznie uatrakcyjnia film i uprzyjemnia jego odbiór. Okrzyki "santo mozzarella" albo "santo gorgonzola" na długo zapadną mi w pamięć.
Filmy Pixara zawiesiły poprzeczkę niezwykle wysoko
Trwający niewiele ponad półtorej seans mija bardzo szybko i w niezwykle przyjemnej atmosferze. Słabą stroną produkcji są żarty i gagi, a także jej przewidywalność. Od samego początku można z łatwością domyślić się, do czego dążą twórcy, dlatego wielka szkoda, że po drodze nie otrzymaliśmy kilku soczyście dowcipnych scen, które zdarzały się w "Toy Story", "Autach" czy "Potworach i spółce".
Netflix dostanie kilka filmów rocznie od Stevena Spielberga
Nie chciałbym na podstawie opinii o jednym czy dwóch filmach dokonać generalizacji i wystawiać ocenę całemu studiu, ale po seansie "Co w duszy gra" moje odczucia był całkiem podobne. Obecna niegdyś świeżość i różnorodność animacji Disney'a oraz Pixara byłaby tu zdecydowanie pożądana, a przecież po drodze otrzymaliśmy też "Naprzód", które również mnie nie zachwyciło. Studio nie schodzi poniżej pewnego poziomu, ale mam wrażenie, że coraz trudniej mu dorównać wcześniejszym hitom.
Luca 2 powinien być formalnością
Z pełną odpowiedzialnością powtórzę jednak swoje słowa ze wstępu - "Luca" jest filmem, który aż prosi się o kontynuację, bo po tak oczywistym otwarciu historii widzowie na pewno będą ciekawi przyszłości chłopaka. Być może Pixar zdołałby tym razem nas zaskoczyć i pokazać coś mniej oczywistego. Równie uroczego, co część pierwsza, ale mniej przewidywalnego.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu