Google

Polityka prywatności Google - Ładnie ubrana w słowa inwigilacja

Grzegorz Ułan

Ci z Was, którzy śledzili moje dotychczasowe wpisy...

32

Microsoft zarabia na rynku komputerowym, Apple na rynku mobilnym. Obydwaj potentaci w swojej branży mogą pozwolić sobie na jednolitą i niezmienną politykę prywatności, którą akceptujemy raz, kupując ich produkty, często nieświadomi nawet jej istnienia. Google zarabia na nas. Na naszych przyzwyczajen...

Microsoft zarabia na rynku komputerowym, Apple na rynku mobilnym. Obydwaj potentaci w swojej branży mogą pozwolić sobie na jednolitą i niezmienną politykę prywatności, którą akceptujemy raz, kupując ich produkty, często nieświadomi nawet jej istnienia. Google zarabia na nas. Na naszych przyzwyczajeniach, upodobaniach i preferencjach. Bardzo wrażliwa i delikatna sfera no i oczywiście zmienna. Za każdym razem, gdy Google wprowadza, nazwijmy to, przełomowe zmiany w swoich usługach, dokonuje też zmian w polityce prywatności.

Nie inaczej jest teraz. Przyznamy chyba wszyscy, iż taką istotną zmianą było wprowadzenie wyszukiwania społecznościowego. Google, nową politykę prywatności tłumaczy jej ujednoliceniem i uproszczeniem w odbiorze wśród użytkowników.

W rzeczywistości to nic innego jak regulamin korzystania z usług, które systematycznie Google wprowadza do oferty, które też systematycznie powiększają zakres zainteresowania nami, użytkownikami, na których w końcu chce zarabiać jeszcze więcej. Regulamin ten, będziemy musieli zaakceptować już 1 marca lub zrezygnować z usług Google.

Oczywiście nowa forma, zarówno Polityki prywatności jak i Warunków korzystania z usług, podana została w ładnej, przejrzystej formie. Nie wygląda to już tak jak we wcześniejszych wersjach, w stylu wypunktowanej ustawy, tylko dogłębnie i zrozumiale opisane zasady. Wrażliwe dla użytkowników fragmenty zostały pogrubione, istotne dla Google napisane dużymi literami.

Nie ulega wątpliwości, że coraz więcej zostawiamy w sieci informacji o sobie. Musimy mieć świadomość, że te dane nie tylko mają nam ułatwić korzystanie z Internetu, jak przekonuje nas do tego Google, ale służą też jego działalności zarobkowej. Pamiętajmy też, iż mamy też znaczny wpływ, na udostępnianie tych informacji. Może nie wszystkie, ale część z nich możemy zablokować, zwłaszcza te najbardziej istotne dla nas.

Google udostępniając takie dokumenty, zabezpiecza własną działalność i nie jest to działalność charytatywna. Naszą rolą jest dbanie o swoją prywatność. Oczywiście możemy jeszcze protestować czy wnioskować o formę, w jakiej chcemy korzystać z jego usług. Google przecież słucha.

Chcemy pseudonimów? Podobno nadają wartości naszym wpisom internetowym. Proszę, mamy pseudonimy, ale jako dodatek. Osobiście jestem zwolennikiem podpisywania się z imienia i nazwiska, brania tym samym odpowiedzialności za głoszone treści, jednak powyższy ruch Google uświadomił mi, że Google nie ustąpi w swoich dążeniach do totalnej inwigilacji i wydobycia od nas jak największej ilości danych. Twierdzi, w powyższych dokumentach, iż ich nie sprzedaje osobom trzecim, ale zarabia na nich.

Dzięki informacjom uzyskanym od użytkowników (np. podczas tworzenia konta Google) udoskonalamy te usługi – wyświetlamy bardziej adekwatne wyniki wyszukiwania i trafniejsze reklamy, ułatwiamy kontakty ze znajomymi oraz oferujemy szybsze i prostsze sposoby udostępniania treści.

Google od zawsze charakteryzowało się ładnym ubieraniem i "ukrywaniem" swoich interesów w korzyściach użytkowników swoich usług. Wiem, że są one darmowe i jasną sprawą jest chęć i potrzeba czerpania z nich zarobku, ale rośnie ona w niebezpiecznym kierunku. My nadal tak samo, jak kilka lat temu, chcemy korzystać z tych usług, tyle, że Google chce w zamian coraz więcej.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

Googleprywatność