Pokemon GO wystartowało raptem kilka dni temu -- i nie trzeba było długo czekać, by graczy ogarnęło prawdziwe szaleństwo. Coś, czego chyba nikt się tak naprawdę nie spodziewał -- w końcu Ingress dostępny jest od wielu lat, a bawi się przy nim aktywne grono największych zapaleńców. Okazuje się jednak, że dodanie do identycznej formuły zestawu znanych i lubianych bohaterów podziałało -- świat wyszedł z domu, by łapać wirtualne Pokemony. Nowe wyzwania, nowe zagrożenia i przygody, których prawdopodobnie nikt z nas wolałby nie przeżyć na własnej skórze...

Nie trzeba śledzić serwisów poświęconych kieszonkowym stworkom. Ba! Nie trzeba nawet śledzić żadnych technologicznych czy okołomobilnych stron, by co rusz być bombardowanym kolejnymi informacjami związanymi z przygodami graczy.
Sprytni, uzbrojeni, złoczyńcy postanowili wykorzystać jeden z Pokestopów by wabić i okradać swoje ofiary. To nie żart, ani nawet fabuła taniego sci-fi -- taka historia rozegrała się w O'Fallon w stanie Missouri. To smutne, podobnie jak szok którego musiała doznać 19-latka z Fremont County w stanie Wyoming, która próbując obłowić się w wodne Pokemony natknęła się na... martwe ciało. Do tego cały czas można natknąć się na komunikaty przypominające o tym, by widzieć coś poza smartfonem -- nie jest trudno wpaść w ten sposób pod samochód. Przekonałem się też jakimi dziwnymi mechanizmami kieruję się sam, kiedy to na środku jezdni zaatakował mnie stworek, na którym mi zależało -- miałem sekundę zawahania, czy aby nie powinienem złapać go tu i teraz, nim zdrowy rozsądek podpowiedział mi, że czas ruszyć dalej.
Na szczęście poza takimi dramatycznymi opowieściami i nowymi zagrożeniami, o których kilka dni temu jeszcze nikt z nas nie myślał, bieganie za wirtualnymi stworkami ma też kilka pozytywów i kilka niesamowitych historii. Wystarczy spojrzeć na wpis na Gizmodo, którego autor zgromadził zestaw kilkudziesięciu wpisów z Twittera, w którym to ludzie narzekają na ból nóg po uganianiu się za Stworkami. Przypadkowe ćwiczenia? Zawsze w cenie. Masowe odwiedzanie jednego z komisariatów, bo dostępny jest tam Sandshrew także wywołuje uśmiech. Do tego warto pamiętać, że widoki takie jak ten nie są rzadkością -- przy okazji wpisu z pierwszymi wrażeniami pisałem już, jak zasobożerną jest ta zabawa. Ludzie próbują też dziwnych patentów by urozmaicić sobie zabawę -- jak właśnie nazywanie Pokemonów tak, jak sugeruje autokorekta w ich telefonach. Pamiętajmy też, że Pokemony można spotkać... dosłownie wszędzie!
...cóż, dosłownie wszędzie:
Od początku wiedziałem, że ta gra ma szansę być prawdziwym przełomem. Szczerze mówiąc, nie bardzo myślałem o konsekwencjach które mogą z tego wyniknąć -- a chyba można spokojnie założyć, że to dopiero początek. Tym bardziej kiedy widzę informacje, z których wynika że Pokemon GO niewiele brakuje by przebić liczbą aktywnych użytkowników Twittera. Ciekawe, przerażające, dziwne? Sam nie wiem -- na szczęście nowe pomysły, to nie tylko zastęp negatywów i mrożących krew w żyłach historii, ale też zestaw pozytywów -- i mam cichą nadzieję, że to one w ogólnym rozrachunku będą grały pierwsze skrzypce.
Źródło: TheGuardian, The Verge, Gizmodo, Polygon, Forbes.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu