Mobile

Kręcą Was jeszcze szybkie smartfony?

Tomasz Popielarczyk
Kręcą Was jeszcze szybkie smartfony?
Reklama

Benchmarki to mekka wszystkich zapalonych fanów hardware'u. Widać to chociażby po popularności serwisów hard IT, które specjalizują się w słupkach i wykresach. Czy jednak na mobile ma to jeszcze jakikolwiek sens?

AnTuTu tradycyjnie przygotowuje zestawienie najszybszych smartfonów. Tym razem zestawiono najczęściej testowane słuchawki z pierwszej połowy 2016 roku. W skali światowej pierwszą dziesiątkę otwierają Samsungi: Galaxy Note 5, Galaxy S6, Galaxy S6 Edge i Galaxy S7. Potem mamy sławetnego Redmi Note 3 i znowu - Galaxy S7 Edge. Najwyraźniej posiadacze Samsungów sympatyzują we wszelkiego rodzaju testach syntetycznych. To też odzwierciedla pozycję koreańskiej firmy - w końcu w segmencie Androida są najlepsi. Zadziwia natomiast brak trzeciego w kolejce Huawei. Mate 8 znalazł się jedynie w chińskim zestawieniu (nie liczę Nexusów). Wychodzi na to, że urządzenia tej marki wybierają głównie użytkownicy, których cyferki i słupki nie interesują. A może po prostu nie instalują AnTuTu bo chipy Kirin niespecjalnie dobrze tutaj wypadają (słabe GPU)?

Reklama


Tak czy inaczej chcę zwrócić uwagę na inną kwestię. Szybkość smartfonów zawsze miała znaczenie. Na samym początku zastanawialiśmy się nad taktowaniem, a dziś chcemy też, żeby było sporo rdzeni, dobra architektura (w przypadku tych bardziej świadomych użytkowników) i oczywiście szybka pamięć, która w budżetowych konstrukcjach potrafi być wąskim gardłem całego układu. Patrzymy zatem na specyfikację i...

Kiedyś Snapdragon S4 był jedynym słusznym wyborem, jeśli szukaliśmy smartfona szybkiego. Pamiętam Nexusa 4 i mój zachwyt nad jego działaniem. Inne SoC się nie liczyły - zdarzały się przycięcia, spowolnienia itp. Tablety na procesorach RockChip i MediaTek potrafiły działać koszmarnie. Przez moje ręce przeszła masa tego typu urządzeń i zawsze zgrzytałem zębami, gdy musiałem zrobić na nich coś bardziej wymagającego. Nie zdziwiłbym się, gdyby zraziło to wiele osób do tego typu konstrukcji. Kto raz spróbował tabletu z Biedronki, pewnie wie, co mam na myśli. Oczywiście nie chcę generalizować, bo zdarzały się bardzo fajne odstępstwa od tej reguły. Ogólnie jednak to topowe procesory gwarantowały na ogół płynną i stabilną pracę.


Dziś jest zupełnie inaczej. Już low-endowe konstrukcje na Snapdragonach 400 potrafią na co dzień oferować przyzwoitą moc obliczeniową. Nie jest idealnie, ale na pewno nie przypomina to działania budżetowych słuchawek sprzed kilku lat. Snapdragon 600 to już natomiast jednostka, która z powodzeniem zadowoli nawet bardziej wymagających. Zresztą zobaczcie, co się dzieje na rynku - Sony i HTC chcą nam wciskać flagowce z tego typu procesorami. Nie robią tego jedynie ze względu na oszczędności i wyższą marzę (choć też) - po prostu ktoś na górze uznał, że tyle wystarczy do płynnej pracy i zabawy. Zresztą, patrząc szerzej, można łatwo wyliczyć, że w minionych miesiącach Samsung, LG i inni wypuścili na rynek najwięcej średniaków i low-endów w całej swojej historii. Segment ten w końcu zaczął być seksi.

Po nieudanym Snapdragonie 810 układy oznaczone numerem 820 zrywają czapki z głów. Podobnie zresztą Exynosi 8890. Nawet nowe Kiriny w topowych Huawei oferują moc obliczeniową mocno wychodzącą poza potrzeby zwykłego użytkownika (przynajmniej, jeśli spojrzymy na CPU). O ile nikt nie zamierza przekształcać telefonu w koparkę bitcoinów, powinien czuć się usatysfakcjonowany. Gdzie zatem tutaj znajduje się miejsce dla benchmarków, rankingów i wyżyłowanych podzespołów? Mam wrażenie, że postępująca polaryzacja na tym polu powoli sprowadzi topowe smartfony do jeszcze większej niszy niż dotychczas. Bo skoro już za 1500 złotych można mieć rewelacyjnie wykonanego Galaxy A5 z dość przyzwoitymi podzespołami, to czy jest sens dokładać drugie tyle do flagowca z topowym CPU?

 

Reklama

źródło tabelki: PocketNow

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama