Zwariowałem na punkcie dronów, do których można podczepić aparat, robić zdjęcia i kręcić filmy z powietrza. Za amatorskiego punktu widzenia daje to do...
Pocket Drone - mieści się w większej kieszeni, ale może latać z podczepianą kamerą GoPro - na taki produkt czekam
Zwariowałem na punkcie dronów, do których można podczepić aparat, robić zdjęcia i kręcić filmy z powietrza. Za amatorskiego punktu widzenia daje to dostęp do ujęć, które jeszcze niedawno były zarezerwowane dla ekip filmowych z dużym budżetem. Przełom na miarę umożliwienia kręcenia filmów w lustrzankach. Czemu nie mam jeszcze własnego drona? Bo cena i kilka cech tych urządzeń mnie dotąd zniechęcało, ale wygląda na to, że sytuacja właśnie uległa zmianie.
Drony, które znamy
Przy okazji redakcyjnej listy życzeń pod choinkę pisałem o DJI Phantom 2 Vision. Jest to urządzenie latające, a dokładniej quadcopter, wyposażony we wbudowaną kamerę przyzwoitej jakości, którą można sterować niezależnie od lotu urządzenia, mając podgląd na żywo w zasięgu do 300 metrów od pilota. Można nagrywać filmy Full HD, robić zdjęcia o rozdzielczości 14 megapikseli i latać do 25 minut bez przerwy. Brzmi rewelacyjnie? I takie musi być! Oczami wyobraźni widzę ujęcia, które mógłbym przy pomocy tego sprzętu uzyskać. Zabierałbym go ze sobą wszędzie, na spływy kajakowe, żagle, w góry zimą i latem, na rower. No i tutaj pojawia się pierwszy problem.
Urządzenie jest na tyle duże, że transport inny niż samochodem przysparza sporo trudności. Nie ma mowy, żeby włożyć go nawet do największego plecaka, jeśli już, można go przyczepić z zewnątrz. Dodatkowo urządzenie kosztuje ponad 4 tysiące złotych. Sam fakt zniechęca do zakupu, ale dodatkowo taki gadżet trzeba właściwe chronić i tak naprawdę trzeba by przewozić go w specjalnej walizce ochronnej. W tym momencie moje marzenia o zabieraniu dorna wszędzie ze sobą legły w gruzach, zamieniając się w udrękę ciągłego pilnowania drogiego sprzętu, zamiast cieszyć się urlopem i swobodą.
Pocket Drone - rewolucja?
W tym momencie wkracza Pocket Drone - małe urządzenie latające, znacznie mniejsze o DJI Phantom, które dodatkowo ma składane ramiona ze składanymi śmigłami. Po złożeniu mieści się w opakowaniu nie większym niż torba na niezbyt duży aparat fotograficzny. Jednocześnie, co jest naprawdę zaskakujące, ma dostateczną moc, aby bez problemu udźwignąć kamerę GoPro i latać z nią kręcąc niepowtarzalne ujęcia. To pierwsza tego rodzaju konstrukcja, na jaką trafiłem w sieci. Sami konstruktorzy chwalą się, że jest to najmniejszy na świecie drone, który został zaprojektowany do przeważenia akcesoriów ważących tak dużo.
Dronem można sterować za pomocą dostarczonego kontrolera lub własnego, jeśli posiadamy takowy, bądź też dowolnego tabletu lub telefonu z portem z USB i systemem Android. Nośność Pocket Drone to 226 gramów dodatkowego obciążenia - GoPro z wodoszczelną obudową waży 136 gramów, bez obudowy zaledwie 74 gramy. Istotne jest, że Drone dostarczany jest jako zestaw gotowy do lotu, a przygotowanie złożonego urządzenia do lotu zajmuje mniej niż 20 sekund.
Funkcji pod dostatkiem
Wielkość modelu nie odbiła się na jego funkcjach. Posiada autopilota, z możliwością automatycznego powrotu do miejsca startu. Można wyznaczyć trasę za pomocą punktów na Google Maps, albo współrzędnych GPS, które Pocket Drone będzie kolejno mijał. Jest również ciekawie zapowiadająca się funkcja "Follow Me", za pomocą której drone będzie śledził trasę innego urządzenia wyposażonego w GPS, np. smartfona. Ciężko przewidywać jak dobrze będzie to działać, ale w teorii powinno udać się nagrać samego siebie, podczas jazdy na rowerze w górach, pod warunkiem, że kadr będzie odpowiednio szeroki. Wśród funkcji nie zabrakło nawet sztucznego horyzontu.
Biorąc tow wszystko pod uwagę, zaskakujące jest, że Pocket Drone ma latać do 20 minut, uwzględniając obciążenie w postaci kamery. Wiele znacznie większych urządzeń wypada pod względem tego parametru znacznie gorzej. Jeśli dodać do tego, że Pocket Drone łatwo poddaje się modyfikacjom, jest oparty o otwarte rozwiązania, robi się interesująco. Jest również nadzieja, że jego twórcy znają się na rzeczy i są w stanie sprostać tym obietnicom - stworzyli i utrzymują największą społeczność pasjonatów i użytkowników dronów - Drone User Group Network.
Podoba mi się również sposób prowadzenia zbiórki pieniędzy na Kickstarterze. Zamiast koszulek i bezużytecznych gadżetów, za mniej niż może kosztować najtańszy produkt oraz zamiast kolacji z twórcami w ekskluzywnej restauracji za więcej niż nakazuje rozsądek, wyznaczone wpłaty to same konkrety. Można albo albo wesprzeć projekt 5 dolarami, bo tak, albo kupić pakiet 4 unikatowych składanych śmigieł za 50 dolarów, albo samego drona w trzech różnych zestawach różniących się wyposażeniem od 445 dolarów gdy posiadamy własny kontroler, przez pełny zestaw z kontrolerem za 495 dolarów, bądź też zestaw od razu z kamerą za 595 dolarów i tyle. Mimo tak skromnego wyboru opcji do wpłacania, projekt zebrał już przeszło 400 tysięcy dolarów, chociaż potrzebował jedynie 35 tysięcy i ma jeszcze 43 dni do końca zbiórki. To się nazywa zbiórka z klasą!
Mam ogromna nadzieję, że projekt wypali i niedługo będzie go można nabyć w hobbystycznych sklepach na całym świecie, również w Polsce. Za niewiele ponad półtora tysiąca złotych można by wówczas nabyć dokładnie to, co spełnia wymagania każdego amatora, a nawet więcej. Za takie pieniądze i z takimi możliwościami, brałbym bez zastanowienia. Dla mnie po prostu rewelacja! Smutno byłoby, gdyby się okazało, że to jedynie myślenie życzeniowe twórców i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Pozostaje poczekać na relacje pierwszych nabywców.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu