Felietony

Po tej zmianie YouTube jest jak jeden wielki Aliexpress. Koszmar!

Kamil Świtalski
Po tej zmianie YouTube jest jak jeden wielki Aliexpress. Koszmar!
Reklama

Google ostatnio nie ma najlepszej passy. Gigant masowo wprowadza ogrom zmian w swoich produktach - i miejscami bez wątpienia trochę się z nimi zapędza. I YouTube jest tego najlepszym przykładem.

To nie jest pierwszy raz, kiedy Google przekombinowało w przypadku YouTube'a. Jakiś czas temu byliśmy świadkiem testowej wersji serwisu, która była tak źle, że firma w mig wycofała się z niej rakiem. Teraz może pod kątem interfejsu nic się nie zmieniło, ale od kilku tygodni mój feed wygląda jak Aliexpress: wypełniony maszynowym tłumaczeniem tytułów filmów, od których nie mogę uciec.

Reklama

YouTube i tłumaczenia rodem z Aliexpress. Co za koszmar

Rozumiem że Google obrało sobie za cel dostępność. Wybór jednego języka, wszystko dla każdego. I nie mam nic przeciwko: wiem że miliony użytkowników doceniają takie rozwiązania, mimo że są one dalekie od ideału. Tak długo jak są one w pełni opcjonalne, kibicuję im całym sercem - i samemu nierzadko zdarzało mi się korzystać z automatycznie generowanych napisów z tłumaczeniami do materiałów w językach, których nie znam. Nie były na piątkę z plusem, ale były zawsze na tyle zręczne, że oddawały ogólnego ducha filmu i doskonale wiedziałem co jest pięć. Cel osiągnięty.

To że tłumaczenia są, to jedno. To, że serwują słowa jak "spudłonić" to zupełnie inna sprawa ;-)

Sprawy jednak komplikują się w momencie, w którym serwis postanowił narzucić jedyną słuszną wizję: wybierz JEDEN język, w którym chcesz oglądać serwis. Dotyczy to zarówno interfejsu, jak i tytułów filmów w jego obrębie. Tak się składa, że subskrybuję twórców publikujących w co najmniej trzech różnych językach, przez co gdy wybieram jeden z nich: moja strona z subskrypcjami wygląda prze-kosz-mar-nie.

Przekopałem się przez wszystkie opcje - języka "oryginalnego" nie znalazłem. I szybka sesja w Google uświadczyła mnie w przekonaniu, że nie oszalałem i nic mi się nie przewidziało. W sieci pojawia się bowiem coraz więcej głosów narzekających na to zagranie Google - a firma milczy.

Jedna zmiana, a irytuje jak nigdy

Jako że najwięcej treści w YouTube mam po angielsku - to właśnie ten język ustawiłem jako domyślny. Przez to wszystkie polskie kanały wyglądają w mojej sekcji z subskrypcjami komicznie - ale dobrze, że swoje tytuły często zamieszczają na miniaturkach. Mimo wszystko zastanawia mnie skąd taka drastyczna zmiana w polityce Google i dlaczego trzyma się jej kurczowo od kilku już dobrych tygodni.

Początkowo zakładałem, że to nic więcej, niż błąd, który wkradł się do platformy. Ale po takim czasie już wiem, że to coś znacznie więcej - i ani trochę mi się to nie podoba. Mam nadzieję, że zalew negatywnych opinii wywrze na giganta wpływ, podobnie jak miało to miejsce chociażby z kontrowersyjnymi zmianami w interfejsie klawiatury Gboard.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama