Aplikacje mobilne

Rząd przypomina o e-receptach w mObywatel. Ja pytam, po co robi do tego różne aplikacje?

Piotr Kurek
Rząd przypomina o e-receptach w mObywatel. Ja pytam, po co robi do tego różne aplikacje?
31

Rządowe aplikacje związane z dokumentami i zdrowiem mają nam ułatwić życie i dać dostęp do najpotrzebniejszych informacji. Mam jednak wrażenie, że rządzący się nieco pogubili i dla każdego nowego pomysłu muszą stworzyć osobne narzędzie. Po co?

Gdy kilkanaście dni temu Grzegorz zapowiadał platformę mObywatel w wersji 2.0 przeglądałem w App Store aplikacje rządowe, które mają nam w jakiś sposób ułatwić życie. Pamiętam z czasów AntyApps opisywanie wczesnych wersji mObywatel, jej ograniczonego działania i problemów związanych m.in. z kwestiami bezpieczeństwa. Na przestrzeni ostatnich lat Ministerstwo Cyfryzacji, a obecnie Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, raczyła nas różnymi aplikacjami. Od tych związanych z dokumentami, poprzez sprawy medyczne, w tym niesławne apki covidowe, a na bezpiecznym potwierdzaniu tożsamości i składaniu podpisu elektronicznego kończąc. Ta ostatnia - eDO App - udostępniona jest przez Polską Wytwórnię Papierów Wartościowych S. A. Pozwala na jeszcze lepsze wykorzystanie dowodu osobistego z warstwą elektroniczną. Jest jednak dodatkowym narzędziem, które trzeba zainstalować.

Na telefonie mam zainstalowane trzy aplikacje rządowe - mObywatel, mojeIKP i wspomniane wyżej eDO App. Od dłuższego czasu zastanawiam się dlaczego wszystkie te aplikacje nie mogą trafić pod jeden dach. Do tej refleksji skłonił mnie jeden z ostatnich wpisów na stronach Cyfryzacji KPRM. A w nim, minister Adam Andruszkiewicz przypominał o tym, w jaki sposób korzystać z eRecept w mObywatel. Po co? Mamy do tego dedykowaną apkę. To wspomniane już mojeIKP. Stworzono aplikację w całości związaną ze zdrowiem, wydano na nią pieniądze i zachęca się do jej instalowania. Po co mam instalować osobne narzędzie, skoro recepty mam już pod ręką?

Jedna to za mało. Rządowych aplikacji przybywa, jednak lubią powielać swoje funkcje

Rząd stale zachęca do instalowania mojeIKP, choć sama aplikacja, pod względem przydatnych funkcjonalności, nie wygląda specjalnie atrakcyjnie. Tak naprawdę, z sensownych rozwiązań, poza eReceptami, oferuje dostęp do eSkierowań. Aktualizacje nie wprowadzają żadnych istotnych zmian. Licznik kroków? Mogę to sprawdzić bezpośrednio w telefonie. Przypomnienia o lekach? Również mogę to zrobić z poziomu telefonu. Quiz o zdrowiu? Pozostawię to bez komentarza. Aplikacja mojeIKP, w odróżnieniu od serwisu Internetowego Konta Pacjenta, nie pozwala sprawdzić historii leczenia, ani tego czy posiadam ubezpieczenie zdrowotne. Jaki jest więc jej sens? Nie łatwiej przenieść skierowań do mObywatel, skoro recepty już tam są?

mObywatel ma wszystko to, czego potrzebuję pod ręką. Z jakiegoś powodu rządzący rozmieniają się na drobne i co jakiś czas wrzucają do sklepów z aplikacjami zupełnie nowe rozwiązania. Jeśli rząd tak bardzo chce byśmy na telefonach mieli kilka aplikacji, może warto zrezygnować z recept w mObywatel? Jeśli jednak chce mieć je w mObywatelu, może warto przenieść tam także skierowania i zrezygnować całkowicie z mojeIKP? To dużo lepsze rozwiązanie, niż utrzymywanie wątpliwej jakości aplikacji.

Być może premiera mObywatel w wersji 2.0 uporządkuje sprawę aplikacji rządowych, które lubią powielać istniejące już rozwiązania. Chciałbym, by w przyszłości była dostępna tylko jedna aplikacja rządowa/samorządowa. Dawałaby ona dostęp do dokumentów tożsamości, informacji związanych z ubezpieczeniem zdrowotnym. Do tego karty miejskie, legitymacje szkolne/studenckie, bilety kolejowe od spółek państwowych, itp. Chętnie widziałbym w niej funkcjonalności związane z warstwą cyfrową dowodu osobistego i dodatkowe rozwiązania ułatwiające komunikację i wymianę dokumentów z urzędami państwowymi. Coś mi jednak mówi, że do tego szybko nie dojdzie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu