Google

Producent smartzegarka nie chce go naprawić. Klienci pozostawieni sami sobie

Krzysztof Rojek
Producent smartzegarka nie chce go naprawić. Klienci pozostawieni sami sobie
Reklama

Kiedy kupujemy elektroniczny gadżet za duże pieniądze, liczymy na to, że w razie awarii nie będziemy musieli od razu kupić nowego. Cóż, nie w tym przypadku.

Nasze urządzenia elektroniczne narażone są na wiele różnych przeciwności losu. Upadki, zalania, przypadkowe zderzenia z różnymi obiektami, czy to podczas użytkowania, czy też - kiedy włożymy je do kieszeni czy torebki. I wiadomo - producenci robią wiele, byśmy nie musieli się o naszą elektronikę tak bardzo martwić. Urządzenia mają dziś pancerne szkło, spełniają militarne standardy trwałości i odporności, a także - mogą być wodoszczelne.

Reklama

Polecamy na Geekweek: Szybka za 200 zł i inne absurdalnie drogie akcesoria do nowego iPhone'a

Ale i tak często je psujemy.

Zbita szybka w telefonie czy smartwatchu to chleb powszedni, dlatego kwestia łatwości naprawy w takich przypadkach jest tematem podnoszonym od dawna. Dlatego właśnie instytucje takie jak Unia przyjmują prawo do naprawy, zmuszając producentów, by oferowali klientom możliwość serwisu swoich urządzeń.

I w takim klimacie, w 2023 roku, mamy Google Pixel Watcha, którego naprawić się... nie da

Jak donosi The Verge, w mediach społecznościowych i na forach wsparcia Google, firma znajduje się teraz pod ciężkim ostrzałem ze strony konsumentów. Jak się bowiem okazuje, jeżeli tylko ich smartzegarek - Pixel Watch - zostanie uszkodzony, to klienci będą w takim wypadku pozostawieni sami sobie. Dlaczego? Cóż, jedną z kwestii z pewnością jest fakt, że, jak wynika ze słów przedstawiciela marki, ta "nie posiada żadnych centrów serwisowych i naprawczych" dla Pixel Watcha.

Z pewnością nei pomaga tu fakt, że fakt, że gwarancja na urządzenie wyklucza... praktycznie wszystkie powody, dla których urządzenie mogłoby się zepsuć. Gwarancja nie obejmuje: zużycia wynikającego z normalnego używania zegarka, wypadków, używania w nieprawidłowy sposób, zaniedbania, prób rozebrania urządzenia, serwisowania przez nieautoryzowanych techników i czynników zewnętrznych, jak zalania, wystawienie na działania ostrych obiektów, dużych przeciążeń, dużych napięć czy dużych temperatur i ekstremalnych warunków atmosferycznych. Konia więc z rzędem temu, kto wymyśli, jaki rodzaj usterki gwarancja w ogóle obejmuje. A, i  jakby ktoś pytał - nie ma możliwości rozszerzenia gwarancji.

I tak, znany jestem z tego, że nie przepadam za Apple i ich greenwashingiem (o czym piszę m.in. tutaj), ale tam użytkownicy przynajmniej mają możliwość naprawy (przynajmniej na terenie US) swoich urządzeń (nawet jeżeli mówimy o serwisie za dodatkową opłatą). Samsung również naprawia swoje zegarki. Ba - tutaj możemy zobaczyć nawet ceny za naprawę wyświetlacza w poszczególnych modelach. W przypadku mniejszych firm jak np. Garmin, zegarków również się nie naprawia, aczkolwiek firma oferuje "wymianę w trybie pogwarancyjnym".

Tymczasem w przypadku zbicia szkła w Pixel Watch klient musi kupić... nowego Pixela, ponieważ po pierwsze - Google skonstruowało jedną z najbardziej antykonsumenckich umów gwarancyjnych jakie widziałem, a po drugie - i tak nie ma gdzie Pixel Watcha naprawić. A patrząc na konstrukcję tego akurat zegarka, ze szkłem okalającym go ze wszystkich stron, jestem przekonany, że taki design to aż proszenie się o zbite szkiełko. Można powiedzieć, że w takim wypadku można udać się do niezależnych serwisów. I tutaj kolejny problem, ponieważ Google tak skonstruowało Pixela, by taka czynność jak wymiana ekranu była bardzo, bardzo trudna (zobacz: Różnica pomiędzy Apple Watch a Pixel Watch? Wewnątrz jest kolosalna).

Reklama

Innymi słowy: zepsuty Pixel Watch to elektrośmieć, którego nie opłaca się naprawiać, a mówimy tu o nowym urządzeniu. Cóż, a teraz zastanówmy się, dlaczego produkty Google sprzedają się tak, jak się sprzedają...

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama