Kiedy kupujemy elektroniczny gadżet za duże pieniądze, liczymy na to, że w razie awarii nie będziemy musieli od razu kupić nowego. Cóż, nie w tym przypadku.
Nasze urządzenia elektroniczne narażone są na wiele różnych przeciwności losu. Upadki, zalania, przypadkowe zderzenia z różnymi obiektami, czy to podczas użytkowania, czy też - kiedy włożymy je do kieszeni czy torebki. I wiadomo - producenci robią wiele, byśmy nie musieli się o naszą elektronikę tak bardzo martwić. Urządzenia mają dziś pancerne szkło, spełniają militarne standardy trwałości i odporności, a także - mogą być wodoszczelne.
Polecamy na Geekweek: Szybka za 200 zł i inne absurdalnie drogie akcesoria do nowego iPhone'a
Ale i tak często je psujemy.
Zbita szybka w telefonie czy smartwatchu to chleb powszedni, dlatego kwestia łatwości naprawy w takich przypadkach jest tematem podnoszonym od dawna. Dlatego właśnie instytucje takie jak Unia przyjmują prawo do naprawy, zmuszając producentów, by oferowali klientom możliwość serwisu swoich urządzeń.
I w takim klimacie, w 2023 roku, mamy Google Pixel Watcha, którego naprawić się... nie da
Jak donosi The Verge, w mediach społecznościowych i na forach wsparcia Google, firma znajduje się teraz pod ciężkim ostrzałem ze strony konsumentów. Jak się bowiem okazuje, jeżeli tylko ich smartzegarek - Pixel Watch - zostanie uszkodzony, to klienci będą w takim wypadku pozostawieni sami sobie. Dlaczego? Cóż, jedną z kwestii z pewnością jest fakt, że, jak wynika ze słów przedstawiciela marki, ta "nie posiada żadnych centrów serwisowych i naprawczych" dla Pixel Watcha.
Z pewnością nei pomaga tu fakt, że fakt, że gwarancja na urządzenie wyklucza... praktycznie wszystkie powody, dla których urządzenie mogłoby się zepsuć. Gwarancja nie obejmuje: zużycia wynikającego z normalnego używania zegarka, wypadków, używania w nieprawidłowy sposób, zaniedbania, prób rozebrania urządzenia, serwisowania przez nieautoryzowanych techników i czynników zewnętrznych, jak zalania, wystawienie na działania ostrych obiektów, dużych przeciążeń, dużych napięć czy dużych temperatur i ekstremalnych warunków atmosferycznych. Konia więc z rzędem temu, kto wymyśli, jaki rodzaj usterki gwarancja w ogóle obejmuje. A, i jakby ktoś pytał - nie ma możliwości rozszerzenia gwarancji.
I tak, znany jestem z tego, że nie przepadam za Apple i ich greenwashingiem (o czym piszę m.in. tutaj), ale tam użytkownicy przynajmniej mają możliwość naprawy (przynajmniej na terenie US) swoich urządzeń (nawet jeżeli mówimy o serwisie za dodatkową opłatą). Samsung również naprawia swoje zegarki. Ba - tutaj możemy zobaczyć nawet ceny za naprawę wyświetlacza w poszczególnych modelach. W przypadku mniejszych firm jak np. Garmin, zegarków również się nie naprawia, aczkolwiek firma oferuje "wymianę w trybie pogwarancyjnym".
Tymczasem w przypadku zbicia szkła w Pixel Watch klient musi kupić... nowego Pixela, ponieważ po pierwsze - Google skonstruowało jedną z najbardziej antykonsumenckich umów gwarancyjnych jakie widziałem, a po drugie - i tak nie ma gdzie Pixel Watcha naprawić. A patrząc na konstrukcję tego akurat zegarka, ze szkłem okalającym go ze wszystkich stron, jestem przekonany, że taki design to aż proszenie się o zbite szkiełko. Można powiedzieć, że w takim wypadku można udać się do niezależnych serwisów. I tutaj kolejny problem, ponieważ Google tak skonstruowało Pixela, by taka czynność jak wymiana ekranu była bardzo, bardzo trudna (zobacz: Różnica pomiędzy Apple Watch a Pixel Watch? Wewnątrz jest kolosalna).
Innymi słowy: zepsuty Pixel Watch to elektrośmieć, którego nie opłaca się naprawiać, a mówimy tu o nowym urządzeniu. Cóż, a teraz zastanówmy się, dlaczego produkty Google sprzedają się tak, jak się sprzedają...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu