Felietony

Philips Hue w smart home napędzanym przez Fibaro? Da się!

Tomasz Popielarczyk
Philips Hue w smart home napędzanym przez Fibaro? Da się!
Reklama

Philips Hue to jeden z najbardziej rozpoznawalnych systemów inteligentnego oświetlenia na rynku. Ale czy w 2025 roku, przy rosnącej konkurencji ze strony tańszych alternatyw i rozwoju platform typu Home Assistant, nadal zasługuje na miano lidera?

Jestem zdania, że idea smart home o wiele lepiej sprawdza się w domach jednorodzinnych niż mieszkaniach w bloku. Mimo to, nie mogłem się oprzeć przed zastosowaniem kilku rozwiązań w swoim lokum. Do tej pory całość działała w oparciu o ekosystem Fibaro – z przełącznikami światła i gniazdkami Walli, a także całą gamą wspierających je czujników.

Reklama

Tak się składa, że Fibaro doskonale integruje się z Philips Hue, co pozwala obu systemom komunikować się, a tym samym obsługiwać te same scenariusze i nie tylko.

Zdecydowałem się przetestować ekosystem Philips Hue, szczególnie ze względu na jego kompatybilność z asystentami głosowymi i różnymi platformami. Pierwsze próby obejmowały ustawienia oświetlenia w salonie i sypialni.

Wysoka cena, fajna aplikacja i dużo możliwości

Jednym z największych atutów Philips Hue jest zastosowanie protokołu Zigbee w połączeniu z dedykowanym mostkiem. W praktyce przekłada się to na wyjątkową stabilność działania, bardzo niski czas reakcji i brak obciążenia domowej sieci Wi-Fi. Mostek pełni funkcję lokalnego huba – to on zarządza komunikacją, dzięki czemu automatyzacje działają nawet bez dostępu do internetu.

W odróżnieniu od wielu rozwiązań opartych na Wi-Fi, Hue nie wymaga, by każda żarówka była oddzielnie połączona z routerem. To zmniejsza ryzyko awarii i zwiększa skalowalność. System dobrze radzi sobie z większą liczbą urządzeń – światła nie "gubią" się, a sceny wykonują się płynnie. Jest to o tyle ważne, że większość akcji związanych z Hue jest realizowanych u mnie przez przełączniki Walli, więc reakcja musi być natychmiastowa.

Kolejnym plusem jest dostępność otwartego API – nie tak elastycznego jak w rozwiązaniach typu open-source, ale wystarczająco solidnego, by umożliwić integracje z popularnymi platformami. Hue dobrze dogaduje się z Google Home, Alexą i platformami producentów trzecich (jak np. IFTTT, co pozwala tworzyć fajne automatyzacje z udziałem zewnętrznych usług – np. gdyby ktoś chciał włączać i wyłączać światła komendą na Slacku), choć z bardziej zaawansowanymi funkcjami trzeba uważać – część z nich działa tylko w natywnej aplikacji Philipsa.

Sama aplikacja Hue to przykład dojrzałego i dobrze przemyślanego interfejsu. Dużym plusem jest tutaj to, że nawet bez technicznej wiedzy można stworzyć złożone sceny, strefy świetlne czy harmonogramy. Dla bardziej zaawansowanych użytkowników to dobry punkt wyjścia – daje szybki dostęp do większości potrzebnych funkcji bez potrzeby budowania wszystkiego od zera. Choć niestety przy bardziej zaawansowanych scenariuszach trzeba się posiłkować rozwiązaniami o większych możliwościach – tutaj cały na biało wchodzi język Lua i możliwość pisania scen za jego pomocą w oprogramowaniu Fibaro.

Philips Hue nigdy nie było rozwiązaniem tanim i to nie uległo zmianie na przestrzeni lat. Za same żarówki płacimy słono – przykładowo pakiet 3 lampek z GU10 to wydatek rzędu 350 zł, a jeżeli chcemy by świeciły w różnych kolorach – dwukrotnie więcej. To sprawia, że skonstruowanie całego smart home wyłącznie z komponentów Hue staje się bardzo kosztowną zabawą.

Reklama

Philips z Philipsem nie pogada

Jednym z największych moich rozczarowań związanych z Hue jest brak integracji z telewizorami Philipsa z Ambilight. Mam model z ostatnich lat, w którym zrezygnowano z tej funkcji z jakiegoś powodu. Dla przykładu mamy tutaj natywne wsparcie LG, a nawet Samsunga, a tymczasem samego Philipsa brak.

Teoretycznie to strasznie dziwne. Kiedy jednak zwrócimy uwagę, że za telewizorami Philips i za lampkami Philips Hue stoją dwie zupełnie niepowiązane ze sobą firmy (TP Vision i Signify), sytuacja wydaje się bardziej klarowna. Szkoda jednak, że korzystanie z tej samej marki nie zmotywowało producentów do jakiejkolwiek, choćby minimalnej współpracy. Klienci kupujący sprzęt z logo Philipsa z całą pewnością trochę na to liczą – sam byłem zaskoczony brakiem jakiejkolwiek integracji (teoretycznie da się to zrobić, kupując dedykowaną przystawkę, ale ta kosztuje ok. 1200 zł).

Reklama

Pogodzony z tym faktem musiałem zadowolić się innymi automatyzacjami. I tu pole do popisu jest relatywnie spore. Możemy ustawić czasowe włączniki i wyłączniki, co akurat średnio mnie interesowało. Natomiast bardzo fajnie sprawdziła się integracja świateł w salonie z czujnikiem Fibaro założonym na drzwi wejściowe – mogłem sprawić, że po wejściu do domu po zmroku żarówki w salonie same się zapalą.

Świetnie też działa możliwość dostosowania zachowania lampek do czasu, w którym są uruchamiane. Na przykład w dzień, chcę zazwyczaj sobie „doświetlić” coś w pokoju, bo mi brakuje widoczności - wówczas oczekuję pełnej mocy świecenia. Po zmroku jednak chcę, żeby moje żarówki były łagodne, ciepłe i przyjemne – budowały klimat wypoczynku i nie raziły. Hue natywnie daje mi taką możliwość. Idąc dalej mogę to nawet zintegrować z aktualną prognozą pogody, by lampki się inaczej zachowywały w zależności od aury panującej za oknem.

Fajnie działa też wykorzystanie przełączników Fibaro do np. zmiany koloru, natężenia czy odcieni oświetlenia. Np. w sypialni klikając dwa razy mogę automatycznie ustawić lampę na 25% intensywności, a klikając ponownie – na 100%. Tu możemy też iść jeszcze dalej i np. gdybym miał inteligentnie sterowane rolety (niestety nie mam… jeszcze), mógłbym ich zasuwanie połączyć z automatycznym włączaniem światła.

Samych integracji jest oczywiście dużo więcej, jeżeli sięgniemy po zewnętrzne usługi. Osobiście chciałbym na pewno zintegrować światełka z domofonem i dzwonkiem do drzwi w mieszkaniu, żeby „widzieć”, że ktoś dzwoni do drzwi kiedy mam np. na uszach słuchawki.  Oczywiście nie brakuje też trochę bardziej osobliwych funkcji, jak integracja z muzyką puszczaną przez Spotify – co akurat nieszczególnie mnie interesuje.

Czy warto?

Philips Hue bez wątpienia nie należy do najtańszych rozwiązań. I trzeba przyznać też otwarcie, że nie oferuje przełomowych możliwości, których nie bylibyśmy w stanie znaleźć w znacznie tańszych rozwiązaniach tego typu.

Reklama

Sęk w tym, że działanie i obsługa Hue stoją na absolutnie najwyższym poziomie. Przez ten cały czas nie miałem nawet jednego problemu ze stabilnością, responsywnością i niezawodnością tego rozwiązania. Od momentu rozpakowania, przez cały proces parowania i konfiguracji Hue spisywały się doskonale. To sprawia, że jest to idealny sprzęt dla osób, które po prostu chcą, żeby rzeczy działały i cenią sobie swój czas na tyle, by nie poświęcać go na długie godziny konfiguracji. Myślę, że za to też się tutaj w dużej mierze płaci tak wysoką cenę.

Brak jakiejkolwiek integracji z nowymi telewizorami Philipsa to ogromny minus. Na plus zaliczyłbym jednak fantastyczną współpracę z ekosystemem Fibaro, co w moim przypadku otworzyło mi drogę do budowy kilku praktycznych scenariuszy. Koniec końców każdy zdecyduje sam. Jeżeli jednak chodzi o niezawodność i łatwość wdrożenia, trudno o coś równie świetnego co ekosystem Hue.

 

-

Urządzenie na potrzeby testów udostępnił producent.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama