Polska młodzież pokochała obrady sejmu. Czy dla żartu i z powodu internetowego fenomenu? Owszem, ale to i tak lepsze, niż walki patocelebrytów w klatce.
Jeśli miałbym wybrać przedmiot, który obok fizyki i matematyki wywoływał u moich rówieśników za czasów szkolnej edukacji największe poczucie znudzenia, to postawiłbym na WOS i poruszane na nim zagadnienia polityczne. Były one przestawiane w sposób monotonny i utrzymujący ucznia w przekonaniu, że polityka to sprawy ludzi dorosłych, a ty musisz przecierpieć jej podstawy, bo tak wymaga program nauczania. Przez lata śledzenia zachowań internautów w social mediach zdążyłem zaobserwować, że zainteresowanie polityką to domena starszych pokoleń i niestety jest ona najczęściej ładnym pretekstem do toczenia sieciowych wojenek oraz pogłębiania podziałów społecznych. Młodzi od konfliktów stronią, a na politykę patrzą jak na nie do końca zrozumiałą arenę dla emerytowanych gladiatorów słowa, która znajduje się poza ich bańką. Coś się jednak zmieniło, a kluczową rolę w tym procesie odegrał Szymon Hołownia – człowiek, który (przypadkiem?) wyprowadził obrady sejmu do internetu, a tym samym do ludzi – także tych młodych. Oni zaś zrobili resztę przy użyciu swoich ulubionych narzędzi – smartfonów.
Polecamy na Geekweek: Subskrybujesz YouTube Premium i płacisz mniej? Google to ukróci
Od prześmiewczych memów do srebrnego przycisku na YouTube
Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że stream z obrad sejmu będzie gromadził setki tysięcy widzów, to wybuchłbym śmiechem. To jednak nie żart, a realia obecnej sceny politycznej, która przez lata na kontakt z młodymi się zamykała, a jeśli już to robiła, to po łebkach. Siły internetu nie można jednak bagatelizować, bo jeden trendujący hasztag na X potrafi wywołać lawinę społecznych zachowań, a to właśnie młode pokolenia najlepiej radzą sobie z tworzeniem virali. Tak – virali, bo jak inaczej nazwać gigantyczny wzrost zainteresowania tematami politycznymi, który rozprzestrzenia się niczym szarańcza – od X, przez YouTuba aż po… Roblox.
Zaczęło się w zasadzie niewinnie. Zawirowania na scenie politycznej budzą zainteresowanie i nie ma w tym nic niezwykłego, bo tak kluczowe dla życia społecznego sprawy jak zmiana władzy są gorącym tematem do dyskusji w mediach społecznościowych. Tym razem jednak pojawiła się postać, która dzięki telewizyjnemu doświadczeniu doskonale wie, jak wykorzystać potencjał social mediów. Mowa o marszałku Szymonie Hołowni, który charakterystycznym sposobem prowadzenia obrad stał się internetowym hitem. Czy trochę z przypadku? Najwyraźniej tak, bo wątpię, że cały ten szał był zaplanowany – Hołownia humorem i umiejętnym operowaniem sarkazmem znalazł się między młotem a kowadłem – między tymi, którzy jego sposób wypowiedzi uznali za oburzający, a między tymi, którzy znaleźli w nim rozrywkę. Tej zaś zazwyczaj próżno szukać w sejmie.
I to właśnie tę rozrywkowość powinniśmy postrzegać jako jeden z głównych powodów boomu na masowe oglądanie obrad sejmu, niczym konferencji patostreamów jeszcze do niedawna. Mawiają, że ludzkość do życia potrzebuje jedynie chleba oraz igrzysk i te igrzyska niewątpliwie w sejmie znaleźli, z uwagi na dość wybuchowy charakter obrad. Nie doszłoby jednak do tego, gdyby internet nie zaczął sobie z sejmu żartować, bo napiętą atmosferę najlepiej rozładowywać humorem. Tu mem, tam przeróbka wypowiedzi, a im bardziej sztywna częściej internautów oburzała się, że z polityki nie można żartować, tym większe wyświetlania zaczęły generować prześmiewcze treści.
Z portali społecznościowych i ironicznych fanpejdży politycznych ruch przeniósł się na YouTube, gdzie dotychczas w obliczu znikomego zainteresowania transmitowane były obrady sejmu i senatu. „Memy są śmieszne, ale zobaczmy to na żywo” – stwierdzili zgodnie internauci. I najwyraźniej się nie zawiedli, bo transmisje z obrad sejmu błyskawicznie stały się hitem internetu. To zaś znów napędziło lawinę memowania – ktoś zgłosił wniosek do popularnego portalu z ocenami filmów i seriali, by ten dodał „Sejm” do listy produkcji, a ktoś inny wpadł na pomysł… stworzenia własnych obrad sejmu w grze Roblox (choć warto zaznaczyć, że takie próby miały już miejsce wcześniej). Tak – w tym samym Robloxie, w którego zagrywają się dzieciaki w wieku wczesnej podstawówki. Nie wierzycie? Proszę bardzo:
Żarty żartami i można z ekspresją twarzy Ebenezera Scrooga patrzeć na to zjawisko spod byka, bo argument robienia rozrywkowego show z polityki jest w pewien sposób zasadny, ale kiedy ostatnio widzieliście takie zainteresowanie sprawami politycznymi pośród młodych? Ja nie przypominam sobie takiej sytuacji, a ponad ćwierć wieku już na tej planecie żyje. Wierzcie mi lub nie, ale ostatnio podróżując metrem podsłyszałem dyskusję dwóch chłopaków w wieku gimnazjalnym, którzy dyskutowali właśnie o fenomenie streamów z obrad sejmu, wymieniając kilka ulubionych postaci. Nie o Call of Duty czy Fortnite, nie o kreskówkach, a o polityce i przedstawicielach partii moi drodzy czytelnicy. Czy to tematyka dla tak młodych osób? Pewnie, że nie, ale warto docenić to, że chce im się w ten świat zagłębić, zapamiętać nazwiska i choćby w powierzchowny sposób zainteresować się tym, co obecnie dzieje się w kraju – a dzieje się przecież dużo. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy oglądane przez setki tysięcy widzów streamy z obrad sejmu wymiernie przyczynią się do powstania nowego pokolenia bardziej świadomych i rozgarniętych obywateli, ale jeśli taka forma wzbudza zainteresowanie polityką, gospodarką czy demokracją po stokroć bardziej, niż szkoła, to warto to docenić.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu