Felietony

Patostreamy to przeszłość – internet oszalał na punkcie obrad sejmu

Patryk Koncewicz
Patostreamy to przeszłość – internet oszalał na punkcie obrad sejmu
13

Polska młodzież pokochała obrady sejmu. Czy dla żartu i z powodu internetowego fenomenu? Owszem, ale to i tak lepsze, niż walki patocelebrytów w klatce.

Jeśli miałbym wybrać przedmiot, który obok fizyki i matematyki wywoływał u moich rówieśników za czasów szkolnej edukacji największe poczucie znudzenia, to postawiłbym na WOS i poruszane na nim zagadnienia polityczne. Były one przestawiane w sposób monotonny i utrzymujący ucznia w przekonaniu, że polityka to sprawy ludzi dorosłych, a ty musisz przecierpieć jej podstawy, bo tak wymaga program nauczania. Przez lata śledzenia zachowań internautów w social mediach zdążyłem zaobserwować, że zainteresowanie polityką to domena starszych pokoleń i niestety jest ona najczęściej ładnym pretekstem do toczenia sieciowych wojenek oraz pogłębiania podziałów społecznych. Młodzi od konfliktów stronią, a na politykę patrzą jak na nie do końca zrozumiałą arenę dla emerytowanych gladiatorów słowa, która znajduje się poza ich bańką. Coś się jednak zmieniło, a kluczową rolę w tym procesie odegrał Szymon Hołownia – człowiek, który (przypadkiem?) wyprowadził obrady sejmu do internetu, a tym samym do ludzi – także tych młodych. Oni zaś zrobili resztę przy użyciu swoich ulubionych narzędzi – smartfonów.

Polecamy na Geekweek: Subskrybujesz YouTube Premium i płacisz mniej? Google to ukróci

Od prześmiewczych memów do srebrnego przycisku na YouTube

Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział mi, że stream z obrad sejmu będzie gromadził setki tysięcy widzów, to wybuchłbym śmiechem. To jednak nie żart, a realia obecnej sceny politycznej, która przez lata na kontakt z młodymi się zamykała, a jeśli już to robiła, to po łebkach. Siły internetu nie można jednak bagatelizować, bo jeden trendujący hasztag na X potrafi wywołać lawinę społecznych zachowań, a to właśnie młode pokolenia najlepiej radzą sobie z tworzeniem virali. Tak – virali, bo jak inaczej nazwać gigantyczny wzrost zainteresowania tematami politycznymi, który rozprzestrzenia się niczym szarańcza – od X, przez YouTuba aż po… Roblox.

Źródło: Depositphotos

Zaczęło się w zasadzie niewinnie. Zawirowania na scenie politycznej budzą zainteresowanie i nie ma w tym nic niezwykłego, bo tak kluczowe dla życia społecznego sprawy jak zmiana władzy są gorącym tematem do dyskusji w mediach społecznościowych. Tym razem jednak pojawiła się postać, która dzięki telewizyjnemu doświadczeniu doskonale wie, jak wykorzystać potencjał social mediów. Mowa o marszałku Szymonie Hołowni, który charakterystycznym sposobem prowadzenia obrad stał się internetowym hitem. Czy trochę z przypadku? Najwyraźniej tak, bo wątpię, że cały ten szał był zaplanowany – Hołownia humorem i umiejętnym operowaniem sarkazmem znalazł się między młotem a kowadłem – między tymi, którzy jego sposób wypowiedzi uznali za oburzający, a między tymi, którzy znaleźli w nim rozrywkę. Tej zaś zazwyczaj próżno szukać w sejmie.

I to właśnie tę rozrywkowość powinniśmy postrzegać jako jeden z głównych powodów boomu na masowe oglądanie obrad sejmu, niczym konferencji patostreamów jeszcze do niedawna. Mawiają, że ludzkość do życia potrzebuje jedynie chleba oraz igrzysk i te igrzyska niewątpliwie w sejmie znaleźli, z uwagi na dość wybuchowy charakter obrad. Nie doszłoby jednak do tego, gdyby internet nie zaczął sobie z sejmu żartować, bo napiętą atmosferę najlepiej rozładowywać humorem. Tu mem, tam przeróbka wypowiedzi, a im bardziej sztywna częściej internautów oburzała się, że z polityki nie można żartować, tym większe wyświetlania zaczęły generować prześmiewcze treści.

Z portali społecznościowych i ironicznych fanpejdży politycznych ruch przeniósł się na YouTube, gdzie dotychczas w obliczu znikomego zainteresowania transmitowane były obrady sejmu i senatu. „Memy są śmieszne, ale zobaczmy to na żywo” – stwierdzili zgodnie internauci. I najwyraźniej się nie zawiedli, bo transmisje z obrad sejmu błyskawicznie stały się hitem internetu. To zaś znów napędziło lawinę memowania – ktoś zgłosił wniosek do popularnego portalu z ocenami filmów i seriali, by ten dodał „Sejm” do listy produkcji, a ktoś inny wpadł na pomysł… stworzenia własnych obrad sejmu w grze Roblox (choć warto zaznaczyć, że takie próby miały już miejsce wcześniej). Tak – w tym samym Robloxie, w którego zagrywają się dzieciaki w wieku wczesnej podstawówki. Nie wierzycie? Proszę bardzo:

Żarty żartami i można z ekspresją twarzy Ebenezera Scrooga patrzeć na to zjawisko spod byka, bo argument robienia rozrywkowego show z polityki jest w pewien sposób zasadny, ale kiedy ostatnio widzieliście takie zainteresowanie sprawami politycznymi pośród młodych? Ja nie przypominam sobie takiej sytuacji, a ponad ćwierć wieku już na tej planecie żyje. Wierzcie mi lub nie, ale ostatnio podróżując metrem podsłyszałem dyskusję dwóch chłopaków w wieku gimnazjalnym, którzy dyskutowali właśnie o fenomenie streamów z obrad sejmu, wymieniając kilka ulubionych postaci. Nie o Call of Duty czy Fortnite, nie o kreskówkach, a o polityce i przedstawicielach partii moi drodzy czytelnicy. Czy to tematyka dla tak młodych osób? Pewnie, że nie, ale warto docenić to, że chce im się w ten świat zagłębić, zapamiętać nazwiska i choćby w powierzchowny sposób zainteresować się tym, co obecnie dzieje się w kraju – a dzieje się przecież dużo. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy oglądane przez setki tysięcy widzów streamy z obrad sejmu wymiernie przyczynią się do powstania nowego pokolenia bardziej świadomych i rozgarniętych obywateli, ale jeśli taka forma wzbudza zainteresowanie polityką, gospodarką czy demokracją po stokroć bardziej, niż szkoła, to warto to docenić.

Tymczasem kanał polskiego sejmu osiągnął już pułap ponad 400 tys. subskrybentów i nieustannie zmierza ku osiąganiu kolejnych kamieni milowych. Może też tym samym ubiegać się o odbiór srebrnego przycisku i wiele wskazuje na to, tak właśnie się stanie – według obietnic Marszałka Hołowni. Cóż, what a time to be alive, cytując klasyk. Gdy wydaje się, że w życiu nic więcej cię już nie zaskoczy, polski internet wkracza do akcji. I jak tu go nie kochać?

Stock image from Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu