Recenzje gier

Oto gra roku, można już zamknąć konkurs! Monster Hunter Wilds to czyste szaleństwo!

Bartosz Gabiś
Oto gra roku, można już zamknąć konkurs! Monster Hunter Wilds to czyste szaleństwo!
Reklama

Gra roku w lutym? To możliwe! Monster Hunter Wilds to najważniejsza premiera Capcomu w tym roku i spokojnie może także stać się taką dla was, bo to co przygotowało studio dla graczy, jest... Monstrualnie dobre.

Już za cztery dni, fani serii z całego świata znów chwycą za swoją ulubioną broń, pomocników nazwą tak jak zwykle i wyruszą poznawać zupełnie nowy świat kolejnego Monster Huntera. Oni już wiedzą z doświadczenia, że się nie zawiodą i lekko będą zazdrościć nowicjuszom, których Wilds zmiecie i podbije serca.

Reklama

Monster Hunter Wilds podbija poprzeczkę

Raczej nie powinno się tak robić, ale jak się tutaj powstrzymać? Jeżeli miałaby to być recenzja na szybko, odpowiedź brzmiałaby: brać natychmiast na premierę! To jest przepis na doskonały weekend. Jednakże nie jest i ciekawskich może zainteresować to i owo. W każdym razie można już świętować, oto jest! Monster Hunter Wilds, najnowszą odsłona wieloletniej serii Capcomu, która już w piątek 28 lutego trafi na platformy PlayStation 5, Xbox Series S|X oraz PC.

Capcom

Seria Monster Hunter zadebiutowała w 2004 roku na PlayStation, początkowo była niszową grą i od początku kluczowym elementem rozgrywki było polowanie na potężne bestie, zbieranie surowców i ulepszanie ekwipunku. Brzmi standardowo (i tak właśnie było), lecz magicznym składnikiem okazał się system kooperacji, wyróżniający tytuł na tle innych gier. Ogromny przełom nastąpił wraz z Monster Hunter Freedom na PSP.  Przenośna konsola Sony wyniosła serię na zupełnie inne poziom, a lokalny multiplayer zawładnął świadomością wszystkich japońskich graczy.

Jednakże w kwestii Zachodu, wciąż było... Mizernie. Bardziej zainteresowani fani japońskich gier, o tytule słyszeli i czasem mieli możliwość jego pozyskania (szczególnie, gdy trzecia generacja pojawiła się na Wii po angielsku), lecz to wciąż nie była nawet namiastka sukcesu z domu. Bariery złamała dopiero odsłona Monster Hunter: World, który porzucił ograniczenia przenośnych konsol i trafił na PS4, Xbox One i PC, oferując większy, płynniejszy świat oraz łatwiejszą przyswajalność. Następnie Monster Hunter Rise było kropką nad i, przyciągnął nową falę graczy na Switchu i PC, wprowadzając dynamiczniejszą rozgrywkę i uroczego wierzchowca. Wszystkie te kroki były niezbędne, aby dzisiaj móc się cieszyć najlepszym dotąd wydaniem w historii serii!

Wszystkiego więcej, lepiej, potworniej!

Historia z niezbadanych terenów

Dwie poprzednie odsłony, dały w końcu zalążek jakiejś bardziej namacalnej fabuły. To oczywiście kwestia gustu, lecz trudno nie połączyć kropek z większą popularnością serii na Zachodzie od tego momentu. To też wielu powinny zachwycić już pierwsze chwile z grą, które otwiera scena w mieszkańców wioski uciekających przed straszliwym potworem. Od tej grupy odłącza się chłopiec, Nata, który często będzie towarzyszył graczom w ciągu kolejnych godzin odkrywania fabuły gry. Poza nim wesprą nas także i inni bohaterowie, których już można było poznać podczas licznych zwiastunów promujących Wilds.

Miło mi jest zakomunikować, że obcowanie z niezależnymi postaciami jest czystą przyjemnością. Są przepięknie zanimowane, a mimika postaci robi ogromne wrażenie. Po zakończeniu jednej z misji dziewczynka spogląda na brata, o którym myślała, że już nigdy nie wróci. Jakość mimiki i przedstawienia uczucia ulgi i radości była zniewalająco realistyczna. Do tego stopnia, że na długo pozostaje w pamięci i nawet po godzinach rozgrywki ten element nie przestaje się nudzić.

Jeszcze przystępniej niż zwykle

Dzięki barwnym postaciom i ciekawej fabule łatwiej niż kiedykolwiek gracz wstępuje do świata tych skądinąd trudnych gier. Przez lata przeszły transformację ze skomplikowanych ruchów do efektywnych ataków, które chętni mogą coraz bardziej ulepszać. Dzięki temu zmniejszył się pułap wejścia, który w Wilds połączono z otaczającym światem, dzięki czemu jest szalenie organiczny. To w obozie jesteśmy zachęcani do przetestowania kolejnych stylów walki, które poznajemy w pierwszej kolejności przy okazji rozmowy z odpowiednią osobą. Dla wieloletnich graczy może to być nie lada szok, gdy ujrzą drzewko rodem z Wiedźmina 3.

Jednak to właśnie te nieortodoksyjne decyzje, sprawiają, że seria idzie naprzód i mimo lat jest coraz lepsza. Do tej pory na tym etapie się decydowano, z którą bronią gracz spędzi najwięcej czasu w tym pierwszym przejściu. Tym razem podróże bohaterów staną się łatwiejsze przy pomocy Seikretów, które niosą dodatkowy ekwipunek i co najważniejsze kolejny zestaw broni. Pozwala to mocno zróżnicować zabawę, a co najważniejsze zabić nie tylko kolejne fale niebezpiecznych drapieżników, lecz i nudę.

Reklama

To już się robi nudne, ta gra jest za dobra!

Monster Hunter Wilds nie pozwala się nie chwalić, chociaż w zasadzie nawet nie musi specjalnie zmuszać. Po prostu się chce! Intro gry dostarcza przedsmak wielkiego podejścia Capcomu do rozgrywki. Rozpoczynamy wielką sceną pościgu na wierzchowcu, która jest przedsmakiem nadchodzących walk fabularnych. Ich bardziej "narracyjne" podejście było strzałem w dziesiątkę, bo pcha w świat gry. Nowy system skupienia jest zaś równie ekscytujący co wyciszający. Brzmi dziwnie, ale nawet w ogniu walki trzeba na chwilę się uspokoić.

Polega to na tym, że należy uderzyć w najbardziej okaleczony element ciała bestii. Wprowadza ryzyko jej nieumiejętnego wykorzystania (na przykład za późno i zostaniemy wysłani wysoko w powietrze), lecz i przyjrzenia się kondycji fizycznej potwora. Gra nagradza nas za trochę lekkomyślnej strategii skupienia się na konkretnym elemencie ciała, co ma sens!

Reklama

Potężniejsze systemy pozwalają tej serii na wspięcie się na zupełnie nowe wyżyny. Monster Huntery zawsze ekscytowały niecodziennym podejściem do walki o przeciwnikach pozbawionych paska życia. Zaś dzięki nowoczesnym konsolom, immersja jest na innym poziomie. Rany są wyraźniejsze niż kiedykolwiek, a kulejąca istota już nie musi być tak przerysowana, bo widać jak naturalnie zaczyna się chwiać. To samo się tyczy pozostałych "klasycznych" oznak zmęczenia potwora, jak wpadnie w szał i coraz gęstsza wydzielina z pyska.

Jest do tego stopnia dobrze, że aż mimowolnie zaczyna się stawiać sobie nowe pytania. To jest oczywiste, że to jest "tylko gra", z drugiej strony wydaje się, że niebawem przyjdzie pora, na redefinicję czym jest potwór w tej serii. Z obecną realistycznością, zaczyna być przykro istot, które są pokonywane tylko w celu pozyskania materiału, który zostanie przerobiony na pancerz, aby pokonywać jeszcze więcej "potworów".

Wydajność na medal

Gra była recenzowana na konsoli Xbox Series X z odblokowanymi klatkami na sekundę, więc nie było ograniczenia do 30 FPS. Podczas nawet największej walki, trudno było dostrzec jakieś nieścisłości. Nie było czuć także, aby potwór wykonał jakiś ruch za późno — przez co nie dało się go odczytać i przed nim obronić — uniki oraz komba ataków, również zawodziły wyłącznie wtedy, kiedy to "pilot" był do bani i reagował za późno.

Dzięki temu uczuciu naturalnego "płynięcia" animacji można się naprawdę wczuć w otaczający świat. Słowo immersja jest nadużywane tak często, że aż wstyd go używać. W wypadku Monster Hunter Wilds aż samo się ciśnie na usta, gdyż trudno znaleźć, coś lepiej opisującego jak bardzo da się poczuć otaczający świat. Podczas pogoni za jednym z potworów, widać w oddali inne istoty, które sobie po prostu żyją, nie obchodzi ich ta walka. Dzięki aktywnemu systemowi warunków atmosferycznych widzimy, jak przyroda żyje w harmonii. Spłoszone istoty roślinożerne uciekają, zaś drapieżniki ze szczytu dostojnie wypatrują ofiary.

Historia jest tym bardziej spersonalizowana, że narzędzie budowy postaci to istne szaleństwo. Każdy, kto myśli, że Bladur's Gate 3 zajmuje wiele czasu, musi spróbować swoich sił z tym co udostępnił Capcom. Monster Hunter zawsze miał moc menu, lecz z każdą kolejną częścią, wydaje się, jakby jeszcze bardziej szaleli na tym punkcie. Skoro o menu mowa, chociaż na sam koniec, to warto wspomnieć o miłej odmianie. Używanie przedmiotów do wsparcia w czasie walki, jest o wiele szybsze niż wcześniej. Trochę się to może gryźć z purystami, lecz na pewno zostanie ciepło przyjęte przez więcej graczy, którzy nie poświęcali tyle czasu Monster Hunterowi i znają takie schematy z innych tytułów.

Reklama

To nie są ćwiczenia, to silny kandydat do gry roku!

Tutaj jest tyle pola do pochwał, że aż trudno wybrać gdzie zacząć. Nie ma co ukrywać, że autor tej recenzji serię zna i uwielbia od lat. Jednak naprawdę, w tej jest coś, czego nie dało się wcześniej doświadczyć. Wszystkiego jest więcej i lepiej, ale to niuanse pomiędzy wierszami sprawiają, że gracze otrzymują jeszcze więcej frajdy. Materiały wideo i tekstowe na temat właśnie tych detali, z całą pewnością zaleją internet po premierze gry 28 lutego. Będzie co oglądać ii czym się zachwycać. Samo to, że można wierzchowca przywołać w biegu, którego nie przerywamy, a Seikret w końcu dobiegnie i siup!

Capcom

Monster Hunter Wilds to laurka dla wieloletnich fanów, świetne wejście dla nowicjuszy i wiele frajdy zarówno dla bardziej wymagającego gracza, jak i tego, który chce po prostu przejść ciekawą grę.

 

Gra do recenzji została udostępniona przez wydawcę.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama