Firma jest nowym graczem na rynku, więc wszyscy z uwagą przyglądają się jej poczynaniom. Zaczęło się od słuchawek, kolejny był smartfon i wygląda na to, że przygoda z Nothing będzie trwała dalej.
Producent na pewno wie, jak zrobić wokół siebie zamieszanie. W końcu jego założyciel Carl Pei to jeden z założycieli OnePlus, ma więc doświadczenie nie tylko w produkcji smartfonów ale i w marketingu. OnePlusy były przez wiele lat jednymi z ciekawszych i bardziej pożądanych urządzeń z Androidem. Postawiono w nich głównie na wydajność i oprogramowanie, stworzono wokół nich „hype” najszybszych smarfonów na tym systemie porównywalnych bądź nawet przewyższających kulturą pracy iPhony.
Opinia albo pieniądze
Sielanka nie trwała jednak wieczne, bo oprócz dobrej opinii liczy się również zarabianie. A z tym było nieco gorzej. Dlatego w ostach latach BBK, czyli właściciel OnePlus zerwał z dotychczasowym wizerunkiem firmy i rozpoczął masowo produkcję różnych modeli z różnych półek cenowych. A w tej masie rozpłynęła się magia OnePlus.
Z firmy zniknął również Pei, który stworzył Nothing. Producent ma początki zbliżone do Oneplus z tą różnicą, że nie porwał się od razu na smartfon z najwyższej półki, tylko dość rozsądnie rozpoczął od bardzo ciekawego średniaka. O Nothing Phone 1 pisał Tomek Popielarczyk, ja również testowałem ten smartfon i pozostawił on u mnie naprawdę dobre wrażenie. Na pewno jest rozsądny, bo nie ma topowego a średniopółkowy procesor. Do tego ciekawie wygląda (o światełkach na pleckach nie mówię), jest dobrze wykonany i ma stosunkowo dobrą cenę.
Motyl, czyli co?
Wracając zaś do motyla. Producent nie daje żadnych wskazówek i podpowiedzi dotyczących tego, co może on symbolizować. W przypadku smartfona motywem przewodnim była papuga. Skoro Nothing wypuścił już słuchawki, osobiście uważam że teraz będzie chciał dopełnić ekosystem i za jakiś czas zaprezentuje nam zegarek. Chyba, że motyl ma symbolizować składane urządzenie…
Jednak równie dobrze może to być zapowiedź drugiej linii produktów – zaczynając znów od słuchawek, gdzie w następnej kolejności, zapewne w przyszłym roku, otrzymamy smartfon.
Nieźle jak na pierwszy raz
Niezależnie od tego co zobaczymy, należy docenić marketing firmy. Producent jak nikt potrafi stworzyć aurę tajemniczości i chce by się o nim mówiło. A jego produkty jak na razie nie sprawiają wśród użytkowników rozczarowania. Dowodzi do tego przypadek Indii, gdzie w 20 dni po premierze udało się sprzedać już ponad 100 tys. egzemplarzy smartfona. Oczywiście rynek indyjski jest jednym z największych na świecie, więc o takie wyniki tam nie trudno, ale jednak ja na debiutanta to całkiem niezła liczba.
Na pewno żadna firma nie jest w stanie stworzyć w ostatnim czasie wokół swoich produktów takiego szumu. Wynika to pewnie z faktu, że Nothing jest nowe, więc może jeszcze czymś zaskoczyć. Zaś pozostali są na rynku od dawna, wiadomo więc czego można się po nich spodziewać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu