Nie spodziewałem się, że losy Apple Vision Pro potoczą się w ten sposób – testować nie ma komu, nie mówiąc już o sprzedaży.
To miała być rewolucja segmentu AR. Apple latami obserwowało konkurencję, dopieszczało każdy szczegół i budowało marketingową otoczkę – wszystko to doprowadziło ostatecznie do głośnej premiery Apple Vision Pro, czyli gogli rozszerzonej rzeczywistości, które miały wynieść multitasking i produktywność na nowy poziom. Rzeczywistość okazała się jednak znacznie mniej kolorowa, niż chcieliby tego inżynierowie sprzętów z nadgryzionym jabłkiem. Vision Pro miały sprzedawać się jak ciepłe bułeczki, ale w praktyce nie ma nawet chętnych na testowanie wersji demonstracyjnych.
Vision Pro sprzedają się słabo i doskonale to rozumiem
W moim teście Vision Pro lawirowałem między zachwytami i rozczarowaniami. Nowe gogle od Apple to bowiem sprzęt nierówny i bardziej technologiczna ciekawostka, niż faktyczne narzędzie do codziennej pracy. Są zbyt ciężkie, za drogie, męczą oczy i borykają się z kilkoma technicznymi mankamentami, ale stanowią dobrą podstawę pod faktyczną rewolucję AR w niedalekiej przyszłości.
Spędziłem z Vision Pro kilka dni, a to wystarczająco długo, by uznać gogle za gadżet okazjonalnego użytku – a przecież nie tak miało być. Apple od początku reklamowało je jako urządzenie do pracy, więc nie ma co się dziwić, że klienci masowo zwracali urządzenia po krótkim czasie użytkowania. Po ponad dwóch miesiącach sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Apple ma powody do zmartwień, bo niezadowalająca jest nie tylko sprzedaż (co można tłumaczyć ceną), ale też spadające zainteresowanie samym produktem. Sytuacja jest tak słaba, że Tim Cook i spółka musieli zainwestować w dodatkowe materiały promocyjne na tronie, a przecież gogle miały wyprzedawać się na pniu.
Apple przeceniło siłę marki – na Vision Pro nie ma chętnych
Mark Gurman – znany z przecieków o produktach Apple – donosi o wyraźnym spadku popytu na dema i sprzedaż Vision Pro, w oparciu o salony Apple Store, z którymi rozmawiał. Słowem wyjaśnienia – kwestia wersji demonstracyjnych jest tutaj wyjątkowo istotna. Apple przez oficjalną stronę pozwala zarezerwować wizytę w salonie stacjonarnym, podczas której specjalnie wyszkolony pracownik zaprezentuje produkt i jego możliwości, dopasuje opaski i pomoże dobrać odpowiednie soczewki. Wszystko to miało sprawić, że światła reflektorów będą padać przez najbliższy czas na Vision Pro, a klienci rzucą się do kolejek, by na własnych oczach przestawać głośną nowość. Sęk w tym, że testować nie ma komu, nie mówiąc już o sprzedaży.
Popyt na wersje demonstracyjne znacznie spada. Osoby umawiające się na spotkania często się nie pojawiają, a sprzedaż — przynajmniej w niektórych lokalizacjach — spadła z kilku jednostek dziennie do zaledwie kilku w ciągu całego tygodnia. Apple musiało także zintensyfikować działania marketingowe na swojej stronie głównej. Na górze strony znajduje się ogromna promocja Vision Pro — najbardziej agresywna promocja od czasu, gdy urządzenie trafiło do sprzedaży na początku lutego – Mark Gurman
Część przyczyn tego zjawiska wymieniłem powyżej, ale trzeba wspomnieć jeszcze o jednym, bardzo banalnym powodzie – AR/VR intryguje tylko zajawkowiczów. Przeciętny Kowalski nie wyobraża sobie chodzenia w goglach po mieście, a Ci, którzy się na to decydują, stają się obiektem drwin, co mocno widoczne było w mediach społecznościowych chwilę po premierze.
Gogle AR/VR nie staną się drugim smartfonem, dopóki nie będą maksymalnie minimalistyczne i przystępne cenowo. Apple już pracuje nad Vision Pro, zaplanowanym na 2025 rok, które ma być według analityków wyraźnie tańsze od pierwowzoru – wyraźnie tańsze w nomenklaturze Apple to jednak wciąż zbyt dużo, by zainteresować zwykłego odbiorcę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu