Felietony

Miały być spełnieniem naszych snów, okazały się porażką. Teraz RED kapituluje

Albert Lewandowski
Miały być spełnieniem naszych snów, okazały się porażką. Teraz RED kapituluje
Reklama

W teorii wiele pomysłów wydaje się być znakomita, innowacyjna i widać to nawet po samym rynku początkujących biznesów, gdzie każdy jest święcie przekonany o słuszności swojej racji oraz jej wyjątkowości. Potem przychodzi faza realizacji i okazuje się, że już nie ma tak łatwo. Podobnie działa to w branży smartfonów, gdzie producent stawiali na przysłowiowe "pewniaczki", aczkolwiek okazywało się później, ile były warte podniosłe i ambitne plany.

Miało być tak pięknie

W historii sprzętów mobilnych da się wymienić mnóstwo przykładów modeli, które malowały się jako wzorcowe sprzęty, wręcz spełniające wszystkie możliwe wymagania użytkowników albo skierowane do jej bardzo konkretnej części. Tu nawet da się wspomnieć o modułowych smartfonach. Wciąż się o nich mówi, podobno Google dalej rozwija tą koncepcję, ale rynek pokazał, że nieszczególnie podoba mu się idea telefonów z wymienialnymi podzespołami, mimo że nie doczekaliśmy się żadnego urządzenia, które byłoby w całości modularne.

Reklama

Najbardziej bolesną porażkę zaliczyło LG z G5. Sam ich flagowiec był naprawdę świetny i prezentował się bardzo dobrze, ale też wyjątkowo szybko ukrył się w cieniu Samsunga Galaxy S7. W przypadku G5 elementem wyróżniającym miała być modułowa budowa. W łatwy i szybki sposób dało się wymieniać baterię, albo doposażać high-enda w akcesoria z większym ogniwem czy głośnikiem. Nic z tego finalnie nie wyszło. Zbliżona koncepcja rozwija się dalej u Motoroli, ale trudno mówić, żeby była kartą przetargową i pozostaje jedynie ciekawostką z gatunku tych przydatnych. Ot, taki miły dodatek, a nie rzecz, która zmieniła rynek.

Swój pomysł miał również Samsung. W jego jednak przypadku chodzi o rozpoznawanie tęczówki oka, czyli o system, którego nie znajdziemy już w najnowszych Galaxy S10 i trudno się temu dziwić. Mimo że rozwiązanie to działało całkiem nieźle i miało sens, to jednak przegrało z szybkością i wygodą skanera linii papilarnych oraz głównie z rosnącą popularnością klonów Face ID.

RED - smartfon i kamera w jednym? Nie tym razem

Ogromne oczekiwania w ostatnim czasie wiązałem z RED Hydrogen One, czyli własnym smartfonie od uznanego producenta kamer filmowych i to naprawdę z najwyższej półki. Niestety, sam sprzęt zapowiadano od dawna i wieszczono wiele. Stanowczo zbyt wiele. Urządzenie wycenione na 1300 dolarów nie zachwyca i już we wszystkich pierwszych wrażeniach osób, które miały z nim okazję obcować, nie zapowiadały niczego dobrego, ale była jeszcze nadzieja w bogatej liczbie akcesoriów dedykowanych do zdjęć i filmów. Nie da się ukryć, że domyślnie RED nie zaoferował tu absolutnie nic ciekawego.

Niestety, wszystkie moduły fotograficzne są wycofane z ich oficjalnego sklepu internetowego. Co mamy dostać w zamian? RED obiecuje już kolejny smartfon, ale tym razem ze świetnymi, wybitnymi aparatami w standardzie, choć szczerze mówiąc, zalecałbym im odejście z rynku smartfonów, ponieważ ich obecność przynosi ze sobą jedynie wielkie obietnice.

Obawiam się, że podobnie może być w przypadku nadchodzącego sprzętu mobilnego, nad którym podobno trwają prace we współpracy Light z Sony. Light to amerykański startup. Ich aparat cyfrowy, Light 16, oferuje 16 różnych sensorów z różnymi obiektywami, dzięki czemu w teorii powinien dawać sobie radę w każdych warunkach. W praktyce natomiast nie przedstawia na żadnym polu ponadprzeciętnego poziomu, mimo że dysponuje na papierze obiektywami do większości możliwych zastosowań. Zresztą sam fakt, że liczba oczek nie robi wielkiej różnicy widać po takim Samsungu Galaxy A9 2018. Cztery matryce, a fotografie na poziomie dwa razy tańszych telefonów.

Co natomiast Wy byście określali mianem największej klapy, względem której mieliście ogromne oczekiwania?

źródło: Ars Technica

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama