To już dzisiaj! Czy tego chcemy czy nie, śpimy o jedną godzinę krócej. Tylko dlaczego w ogóle tak niegodnie się traktuje nasz weekend? I czy zawsze musi tak być?

Co roku w ostatnią niedzielę marca i października miliony ludzi na całym świecie przestawiają zegarki. Jedni cieszą się z dłuższego dnia, inni narzekają na rozregulowany sen, a jeszcze inni po prostu zadają sobie pytanie: po co my to właściwie robimy? Czas więc na podróż przez historię, argumenty za i przeciw oraz sprawdzenie, czy istnieje szansa na pożegnanie tej biurokratycznej fanaberii raz na zawsze.
Skąd się wzięła zmiana czasu? Kogo powinniśmy za to skarcić?
Zmiana czasu to rzecz, która staje się dla wielu coraz bardziej uciążliwa, co jest zabawne, biorąc pod uwagę, że coraz mniej musimy o niej myśleć. W końcu jeszcze nie tak dawno trzeba było pamiętać o tym, aby każde urządzenie ze wskazówkami lub bez; od zegarów, przez zegarki aż po budziki elektroniczne, musieliśmy na pewno je wszystkie przestawić na właściwą porę. Obecnie ten ciężar w ogóle nie spoczywa na naszych ramionach, lecz internecie! W końcu tak wiele urządzeń jest teraz połączonych z naszymi routerami i telefonami, że już same się skalibrują. My tylko pamiętajmy o piekarnikach, aby przypadkiem nie pojawić się w pracy o godzinę prędzej!
Jeśli myślicie, że to wymysł ostatniego wieku lub sprzed tysiąca lat... To tak nie jest. Pomysł, by dostosować godziny aktywności ludzi do naturalnego światła, pojawił się bowiem w XVIII wieku, więc dawno, ale nie tak znów szalenie. Jedną z bardziej znanych osób, która o tym mówiła, był Benjamin Franklin. W 1784 roku zasugerował, że wcześniejsze wstawanie pozwoliłoby... Zaoszczędzić świece! Co jak można się domyślać, było bardziej żartobliwym niż poważnym stwierdzeniem. Na poważnie temat podjęto dopiero pod koniec XIX wieku – nowozelandzki entomolog George Vernon Hudson zaproponował, by latem przesuwać zegary o dwie godziny, co miało pozwolić mu dłużej badać owady po pracy (priorytety!).
Prawdziwe zastosowanie zmiany czasu pojawiło się jednak dopiero podczas I wojny światowej. Niemcy oraz Austro-Węgry wprowadziły czas letni w 1916 roku, aby oszczędzać energię i lepiej wykorzystywać światło słoneczne. Wkrótce potem dołączyły inne kraje, w tym Wielka Brytania i Stany Zjednoczone. W Polsce pierwsza zmiana czasu miała miejsce w 1919 roku. Po wojnie zmiana czasu była stosowana okresowo – najpierw w latach 1945-1949, potem od 1957 do 1964, aż wreszcie od 1977 roku obowiązuje nieprzerwanie.
Czy to ma w naszych czasach w ogóle sens?
Wspólnym mianownikiem każdej propozycji zmiany czasu było światło. Bowiem to właśnie jego potrzeba generowała większe wydatki po różnymi względami. Wybór był prosty; albo się traciło pieniądze, bo krócej wykonywano pracę, albo traciło się je na węgiel oraz inne surowce potrzebne do podtrzymania jasności. W czasach, gdy każde oszczędności energii były na wagę złota, zmiana czasu wydawała się całkiem sensownym pomysłem. Ale czy dzisiaj wciąż ma to jakiekolwiek uzasadnienie?
Argumenty za zmianą czasu
W związku z powyższym coraz mocniej mniej lub bardziej świadomie zanika w nas wyrozumiałość w stosunku do idei zmiany czasu. W końcu elektryczność to jest nasz chleb powszedni i światło zawsze nam towarzyszy, często nawet jest go po prostu za wiele. W kryzysowej sytuacji i tak jedno źródło mamy zawsze ze sobą, bo przecież nasze telefony mają całkiem solidne latarki. Gdybyśmy się mieli pokusić o jakieś argumenty sprzyjające za tym pomysłem, mogłoby to wyglądać tak:
- Lepsze wykorzystanie światła dziennego – teoretycznie więcej światła rano oznacza mniej energii zużywanej na oświetlenie,
- Potencjalne oszczędności energii – choć współczesne badania pokazują, że są one raczej symboliczne,
- Dłuższe wieczory latem – co może być korzystne dla branży turystycznej i rekreacyjnej oraz ogólnego samopoczucia, ale jak zobaczymy później – czy na pewno?
- Bezpieczeństwo na drogach – dłuższy dzień oznacza lepszą widoczność, co zmniejsza liczbę wypadków.
Argumenty przeciw
Jednakże, chyba łatwiej jest nam po prostu wypunktować wszystko to, co tak bardzo nas w tym zamyśle irytuje. Każde z nas ma na pewno na pęczki historii o tym, jak w wyniku tej – a właściwie tych (czas letni i zimowy)! – czynności byliśmy gdzieś za szybko, kompletnie marnując cenny czas.
- Minimalne oszczędności energetyczne – badania pokazują, że realne oszczędności są znikome, a w niektórych przypadkach zmiana czasu prowadzi do większego zużycia energii. Zamiast wydawać pieniędzy na oświetlenie, przeznacza się je na ogrzewanie, które konsumuje jej jeszcze więcej,
- Problemy zdrowotne – zaburzenia snu, zwiększone ryzyko zawałów, udarów i ogólne pogorszenie samopoczucia. Wystarczy już, ze i tak na co dzień się ten aspekt życia bagatelizuje,
- Komplikacje w gospodarce i transporcie – bałagan w rozkładach jazdy, problemy z systemami IT, zamieszanie w logistyce międzynarodowej.
- Niska akceptacja społeczna – większość ankiet wskazuje, że ludzie nie lubią zmian czasu i chcieliby ich zniesienia.
Co na to Unia Europejska?
Okoliczność zmiany czasu jest tym bardziej "odświętna", że to właśnie do Polski, zaledwie dwa dni temu, zwróciła się reprezentantka Unii Europejskiej w sprawie wznowienia dyskusji o zmianie czasu. W 2018 roku Komisja Europejska, zachęcona wynikami ankiety, w której 84% respondentów opowiedziało się za likwidacją zmiany czasu, zaproponowała koniec tego procederu. Planowano, że od 2019 roku każdy kraj UE sam zdecyduje, czy pozostanie przy czasie letnim, czy zimowym. Brzmiało pięknie, ale polityka jak zwykle zrobiła swoje. Do dziś brak jednomyślności wśród państw członkowskich, a temat utknął w biurokratycznym limbo.
Polska, podobnie jak większość krajów UE, nadal zmienia czas. Choć oficjalnie mówi się o możliwości rezygnacji, realnie nie widać żadnych działań w tym kierunku. Decyzja jest uzależniona od całej wspólnoty – a ta, jak wiadomo, potrafi się spierać o najprostsze kwestie.
Czy kiedyś w ogóle zrezygnujemy ze zmiany?
Teoretycznie tak. W praktyce? Cóż, jako członkowi Unii musimy czekać na decyzję wspólnoty. Jeśli w końcu dojdzie do porozumienia i kraje członkowskie się dogadają, to jest szansa, że zmiana czasu przejdzie do historii. Na razie jednak co pół roku pozostaje nam rytuał przestawiania zegarków, narzekania i szukania logiki tam, gdzie jej obecnie żadne z nas nie widzi. Prób zmiany status quo doświadczamy na całym świecie i to z różnym skutkiem.
- Na przykład w Rosji, podjęto próbę zmiany tego stanu rzeczy w 2014 roku i... Tak zostało. To właśnie wtedy, ostatni raz przestawiono wszystkie urządzenia mierzące czas na ten zimowy i tak to trwa do dzisiaj, więc już od prawie 11 lat, Rosjanie nie przejmują się czasem letnim,
- W USA czas letni nie obowiązuje w niektórych stanach, np. w Arizonie i na Hawajach. To efekt lokalnych uregulowań.
- Choć większość świata zna zmianę czasu, są miejsca, gdzie nigdy jej nie stosowano. Są to między innymi Islandia, Japonia i Chiny, czy Korea Południowa,
- W niektórych krajach wprowadzano zmianę czasu tylko na krótki okres – np. w Iranie wycofywano ją i przywracano kilkukrotnie w zależności od rządzącej administracji.
Zmiana czasu to relikt przeszłości, który miał sens sto lat temu, ale dziś bardziej irytuje, niż pomaga. Wpływ na oszczędność energii jest niewielki, a skutki zdrowotne negatywne. Unia Europejska chce coś z tym zrobić, ale sprawa utknęła w martwym punkcie. Czy kiedyś z tego zrezygnujemy? Oby! Na razie jednak pozostaje nam tylko dobrze nastawić budziki i po raz kolejny przeżyć tę całą operację i jakoś przetrwać krótszą niedzielę.
Powodzenia!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu