Jak prawdopodobnie część z Was wie — dołączyłem do tego szalonego pościgu za PlayStation 5. W marcu 2021 bez problemu można kupić konsole nie płacąc za nie 6000 złotych. Aukcje pełne są ofert raptem kilkaset złotych droższych niż cena nominalna, zaś popularne sieci sklepów właściwie codziennie mają w ofercie sprzęt. Problemem pozostaje jednak kwestia "czyszczenia magazynów" i sprzedawania urządzeń w coraz bardziej kuriozalnych (i drogich) zestawach. Dlatego przyglądam się i czekam. Ale ostatnio wziąłem udział na Twitterze w dyskusji, która niejako sprowokowała ten tekst. Bo jakkolwiek abonament Game Pass nie jest super, to nic mi po nim, gdy nie ma tam gry która mnie interesuje.
Nie - setki gier z Game Pass nie zastąpią mi TEJ JEDNEJ w którą aktualnie chcę zagrać
Zobacz też: Media Expert otwiera pudełka PlayStation 5, by dołożyć do nich gry. Dlatego oddałem moją „nową konsolę”
Mam Xbox Series X. Mam Game Pass. To świetny zestaw, ale nie zastąpi mi PlayStation 5
Jestem graczem dość specyficznym. Zakup sprzętu dla jednej gry w którą NAPRAWDĘ chcę zagrać? Nie ma problemu. Czasem dzięki temu odkrywam masę perełek (tak było Segą Dreamcast), czasem po tej jednej grze nasza przygoda się kończy (pozdrawiam Segę Saturn, o której marzyłem wieeeeeeeele lat). Xbox Series X kupiłem w dniu premiery, bo to właśnie tam debiutowała Yakuza: Like a Dragon na nowej generacji konsol. PlayStation 5 nie miało (a kilka miesięcy później - wciąż nie ma) żadnej gry, dla której chciałbym ją kupić. Ma natomiast wsparcie dla gier z PS4, które wciąż nadrabiam — i na moje nieszczęście, są to głównie produkcje na wyłączność. Persona 5: Royal, Persona 5: Strikers, 13 Sentinels: Aegis Rim i kilka innych produkcji z poprzedniej generacji wciąż są na mojej kupce wstydu. Wszystkie one mają jeden wspólny mianownik - nie ma ma ich na konsolach Microsoftu. O ile musou mogę jeszcze ograć na Switchu (ale wolę nie ;), o tyle z pozostałą dwójką - kaplica. A powrót z nowej generacji jest bardziej bolesny niż kiedykolwiek - kultura pracy PlayStation 4 to zupełnie inna bajka. Na tyle, że określiłbym to mianem koszmaru i... w miarę możliwości jak najszybciej wolałbym cieszyć się nowa, cichą, konsolą.
Dyskusje o tym którą konsolę kupić są stare jak świat. Teraz w nich regularnie pojawia się wątek tego, co ma do zaoferowania Xbox. Game Pass jest kartą przetargową, która ma zakończyć każdą rozmowę. Tylko dla mnie... właściwie to ją otwiera. Kilka tygodni temu z braku laku (nie mam w co grać na tym Xboksie) przeklikałem się przez kilkadziesiąt gier w ofercie, sporo z nich pobrałem, włączyłem i wyłączyłem po kilkunastu-kilkudziesięciu minutach. Na tę chwilę w ofercie jest ponad sto gier - i to naprawdę solidnych. Jest tylko pewien problem, co mi po tych stu, dwustu czy nawet trzystu grach, skoro to nie będą tytuły, w które chcę (i mam ochotę) grać tu i teraz? No bo niestety — Forza Horizon 4 nie jest Personą, Final Fantasy XII nie jest Personą, nie jest nią także River City Girls, Celeste czy Katana Zero. Zgodzę się z tym, że wszystkie przywołane gry są super - mam je już dawno za sobą, mogę polecić z czystym sumieniem każdemu. Ale to nie jest to, w co chcę zagrać. Czas nie jest z gumy, dość starannie wybieram tytuły z którymi chcę się zapoznać. Nie potrzebuję fajnych gier z GamePassa, tylko dostępu do treści, które mnie interesują.
To także powód dla którego - w mojej opinii - wojny konsolowe są kompletnie bez sensu. Każdy z obozów ma do zaoferowania coś innego — Nintendo bawi się we własnej lidze i odnosi ogromne sukcesy. PlayStation i Xbox są znacznie bliższe w pomysłach, ale Sony i Microsoft mają nieco inny zamysł na swoje sprzęty. Ci pierwsi inwestują w gry na wyłączność by przyciągnąć graczy PC i zaoferować im treści, których nie znajdą nigdzie indziej. Ci drudzy kupują studia na potęgę, ale rozwijają własny ekosystem usług - dlatego poza Xboksem gry trafiają na komputery, a nawet PlayStation. Zarówno Gran Turismo jak i Forza to doskonałe gry. Niestety - tej pierwszej nie znajdę w Game Passie... prawdopodobnie nigdy?
Spierać się o to co jest lepsze można w nieskończoność, ale prawdą jest, że wszystko zależy od indywidualnego podejścia. Jeżeli ktoś ma półtorej godziny w tygodniu by zasiąść przed konsolą, a jeden Assassin's Creed dostarcza mu frajdy przez rok — to nawet kupienie Game Passa w promocji będzie dla niego stratą pieniędzy. Lepszą inwestycją będzie gra która go interesuje i do której dostępu nie straci, gdy ta wyleci z usługi. Weźcie to pod uwagę następnym razem, gdy usilnie będziecie wmawiać innym, że konsola bez abonamentu nie ma sensu. Sam bardzo się cieszę z dostępu do abonamentu, ale zdecydowanie nie jest on najważniejszym elementem — choć pozwolił już odkryć kilka perełek, które prawdopodobnie umknęłyby mi, gdyby nie to że były w ofercie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu