Kryptowaluty

Jak wygląda kwestia “własności” tokenów NFT? Cóż… nie wygląda

Kacper Cembrowski
Jak wygląda kwestia “własności” tokenów NFT? Cóż… nie wygląda
Reklama

Jak wygląda w końcu sprawa “posiadania” i “własności” tokenów NFT? Okazuje się, że zbyt dużo osób się nad tą kwestią specjalnie nie zastanawia.

Kwestia prawa własności NFT jest czymś, co nie daje spokoju wielu osobom od momentu powstania unikalnych, cyfrowych tokenów. W teorii w blockchainie zapisany jest właściciel danego dzieła, lecz w praktyce - jeśli jest to jakiś plik .jpg - w sieci absolutnie każdy może go używać. Firma Galaxy Digital postanowiła zbadać dokładniej tę sprawę i wyniki są, cóż, rozczarowujące.

Reklama

Własność tokenów NFT? Coś takiego w ogóle istnieje?

Okazuje się, że zaledwie jeden z 25 najwięcej wartych projektów NFT zapewnia kupującym bezpośrednie prawa własności intelektualnej. Najwięcej firm oferuje mylące lub zdecydowanie nieprzejrzyste licencje, pomimo tak ogromnej atencji skierowanej w stronę tego zagadnienia.

Źródło: Depositphotos

Badanie Galaxy Digital skupia się szczególnie na działalności Bored Ape Yacht Club (największej i najwięcej wartej kolekcji NFT z małpami w roli głównej), VeeFriends i World of Women, a także metaverse od Decentraland i Sandbox. Wnioski są zwyczajnie rozczarowujące.

Kupiliście jedno z najpopularniejszych i najdroższych NFT? Najprawdopodobniej zostaliście wprowadzeni w błąd

Galaxy Digital podsumowało swoje badanie w następujący sposób: “Ogromna większość NFT przekazuje zerową własność intelektualną treści leżących u ich podstaw”. Co gorsza, nie tyczy się to wyłącznie małych czy nowych projektów, a nawet prawdziwych potęg - wliczając w to Yuga Labs, które jest właścicielem trzech najpopularniejszych kolekcji NFT na świecie. Ogromna firma już w marcu chwaliła się wynikiem zarobionych 450 milionów dolarów na tokenach opartych o blockchain, a sama wyceniana jest na ponad 4 miliardy dolarów - jak jednak widać, to nie wystarcza, żeby gwarantować kupującym własność tokenów. Galaxy Digital nie ma wątpliwości, że nawet Yuga Labs wprowadzała w błąd nabywców NFT.

Źródło: Depositphotos

W przypadku tej firmy całość jest wyjątkowo komiczna, bowiem działalność firmy całkowicie opiera się na blockchainie, przez co zaufanie i opinia rynku powinna być najważniejsza. Jakiś czas temu CEO firmy zapowiedział prace nad swoim metaverse, przy okazji krytykując zamysł Marka Zuckerberga w kwestii wirtualnego wszechświata. Projekt Web3 nosi nazwę “Otherside” i ma być doznaniem w stylu gier MMORPG, które połączy “szeroki wszechświat NFT”. Wylie Aronow (znany szerzej pod pseudonimem Gordon Goner), współzałożyciel Bored Ape Yacht Club przyznaje, że zespół ma nadzieję stworzyć „interoperacyjny świat”, który jest „gamifikowany” i „całkowicie zdecentralizowany”... tym samym nie potrafiąc zagwarantować własności własnych tokenów, które są kluczową częścią całego wirtualnego świata.

Paradoks Bored Ape Yacht Club. Nie oznacza to jednak, że wszyscy działają w ten sposób

Badania wykazują, że warunki BAYC obiecują, iż nabywcy są „właścicielami” sztuki widniejącej na tokenie, jednocześnie udzielając licencji, która zwyczajnie zaprzecza temu twierdzeniu. Odnosi się to do tej samej kwestii, którą poruszałem na początku tekstu - nieważne, kto kupi NFT, korzystać z niego mogą absolutnie wszyscy.

Badania nie wykazały jednak wyłącznie negatywnych rezultatów. World of Women to jedyny projekt NFT, który za wszelką cenę stara się formalnie przenieść prawa autorskie do sztuki - twórcy nie zdołali jednak wyjaśnić, w jaki sposób ma to dokładnie działać.

Źródło: Depositphotos

Problem jest taki, że prawa własności intelektualnej pozostają przy pierwotnych twórcach NFT. Mogą oni jednostronnie zmienić warunki w sposób, który wzbudza sporo wątpliwości - mowa tutaj o licencji CC0, która… nie uwzględnia prawa autorskich. Kolejne wyjście, które sprawia, że wszyscy mogą używać danego dzieła sztuki.

Reklama

Pomimo wielu miesięcy, kwestia “posiadania” i “własności” w kwestii NFT się nie zmienia. Wszystkie nowe sposoby to w istocie to samo - i w tym wypadku ciężko nie podzielać zdania sceptyków tych tokenów, gdyż całość wprawdzie wzbudza mnóstwo wątpliwości. Patrząc na całość bardzo prosto: po co kupować token, skoro mogę używać wszystkich, za które ktoś inny wydał prawdziwą fortunę? Może nie mam wpisu własności w sieci, ale korzyści są identyczne.

Źródło: Galaxy Digital

Reklama

Stock Image from Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama