Oglądaliście interaktywny film Netfliksa albo zamierzacie go zobaczyć? Na jaw wyszły ciekawe informacje związane z seansem Black Mirror: Bandersnatch.
Pod koniec zeszłego roku Netflix pokazał coś zupełnie nowego - nowego w kontekście własnej oferty, oczywiście, bo interaktywne produkcje aktorskie powstawały już wcześniej. Zrobiło to między innymi HBO z serialem "Mosaic", który u nas w Polsce można, niestety, obejrzeć jedynie w linearnej wersji.
Black Mirror: Bandersnatch pojawił się trochę znienacka, gdyż jego premierę poprzedziły tylko pojedyncze i dość niejasne komunikaty, a także kilka przecieków. Nie mieliśmy do czynienia z wielką kampanią reklamową przed debiutem, a ruchy marketingowe były widoczne dopiero w późniejszym czasie. Dlaczego? To pytanie należałoby zadać Netfliksowi, choć i tak nie spodziewałbym się w pełni szczerej odpowiedzi. O obawy, co do wydajności i stabilności serwerów podczas interaktywnego seansu bym ich raczej nie podejrzewał, ale kto wie.
Netflix nie pochwalił się ilu widzów ani ile razy obejrzano Black Mirror: Bandersnatch, co może sugerować, że wynik oglądalności Nie otwieraj oczu z Sandrą Bullock nie został pobity. Liczył na to jeden z twórców Czarnego Lustra, Charlie Brooker, ale najwyraźniej nie doczekał się takiej informacji.
Polecamy: Sekrety Black Mirror: Bandersnatch – wywiad z twórcami i gwiazdami
Światło dzienne ujrzały inne rewelacje, które bardziej bezpośrednio dotyczą nas, widzów. Okazuje się, że podejmowane przez nas wybory w trakcie seansu Bandersnatch nie wpływały tylko na przebieg fabuły, ale zapisano je na stałe na serwerach firmy. Na mocy GDPR (u nas RODO) Michael Veale wystąpił do Netfliksa z prośbą o udostępnienie zgromadzonych na temat jego profilu danych. Jego głównym celem miała być edukacja użytkowników, w jaki sposób można wykorzystać możliwości dane nam dzięki RODO, a także zachęcić firmy do uczynienia tych danych łatwiej przyswajalnymi.
Wybory w Black Mirror: Bandersnatch mają wpływ na rekomendacje Netflix
Veale zaznacza, że sam fakt zachowania informacji na temat dokonanych decyzji przez widza na Netflix, nie jest aż tak zaskakujący, o tyle brak jakiegokolwiek zapytania o pozwolenie na przechowywanie danych użytkownika, jest już niepokojące. Netflix wyjaśnił Michaelowi, że dane używane są w ramach przygotowywania rekomendacji przy okazji następnych wizyt, a także po to, by móc w przyszłości ulepszyć sposób opowiadania takich historii. Takie praktyki, jak gromadzenie danych na temat zachowania użytkownika, są dość powszechne, ale jako przykład właściwego zachowania wymienia się działania studia Telltale Game, które informowało o tym fakcie graczy.
A teraz ciekawostka: po potwierdzeniu tożsamości za pomocą przesłanego skanu paszportu, Netflix podzielił się z Veale'em dwoma plikami: pierwszym z nich był PDF zawierający wyjaśnienie oraz plik CSV, w którym zapisane był wszystkie dokonane wybory. Obydwa pliki były zaszyfrowane.
Interaktywne historie nie są dziś powszechnymi produkcjami i prawdopodobnie nigdy się nimi nie staną, ale ze względu na rosnące możliwości serwisów i infrastruktury będzie ich na pewno przybywać. Wtedy, usługi VOD będą mogły określić nie tylko rodzaj i gatunek tytułów, które lubimy oglądać, a także kiedy to robimy i na jakim urządzeniu, ale będą mogły wysnuć pewne wnioski na temat naszej osobowości, bo przecież w pewien sposób wyrażamy ją dokonując wyborów za bohaterów serialu czy filmu. Czy chciałbym, żeby to wpływało na sugerowane mi produkcje? Prawdę mówiąc to nie, bo niektóre z decyzji mogą wynikać tylko i wyłącznie z ochoty do poeksperymentowania i sprawdzenia nietypowych ścieżek fabuły. To nie powinno mieć wpływu na to, jakie propozycje zobaczę na ekranie głównym Netfliksa następnego dnia wieczorem...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu