Mobile

Najpierw PC, potem tablety, w końcu skurczył się rynek smartfonów

Maciej Sikorski
Najpierw PC, potem tablety, w końcu skurczył się rynek smartfonów
Reklama

Stało się: sprzedaż smartfonów w I kwartale 2015 roku była mniejsza niż w analogicznym okresie roku 2014. Rynek, który miał rosnąć w nieskończoność ul...

Stało się: sprzedaż smartfonów w I kwartale 2015 roku była mniejsza niż w analogicznym okresie roku 2014. Rynek, który miał rosnąć w nieskończoność uległ skurczeniu. Co prawda nie dotyczy to skali globalnej, mówimy o jednym kraju, ale jakże ważnym dla tej branży: mniej inteligentnych telefonów kupili Chińczycy. Rynek przedstawiany często jako wschodzący, rozwijający się, dojrzał. Co dalej?

Reklama

Chiny często jawią się w branżowych dyskusjach jako Ziemia Obiecana: zdobyć Chiny, to zdobyć fortunę. Do niedawna dotyczyło to głównie sprzedaży sprzętu, od jakiegoś czasu wspomina się także o dostarczaniu oprogramowania, np. gier mobilnych. Przecież w tym jednym kraju znajdziemy więcej potencjalnych klientów niż w całej Europie. Biznes ciągle się tam rozwija, czego nie można powiedzieć o Starym Kontynencie - tu sprzedaż sprzętu stanęła na określonym poziomie i trudno będzie wycisnąć znacznie więcej. Trzeba uderzać na Wschód, bo tam musi być jakaś cywilizacja, jak mawiał klasyk.


Tymczasem okazało się, że Chiny to rynek dojrzały. Przynajmniej pod niektórymi względami. Ważny słupek przestał tam rosnąć, zaliczono nawet zjazd. W pierwszym kwartale 2014 roku sprzedano w Chinach ponad 103 mln smartfonów (prawda, że liczba robi wrażenie?), w pierwszych trzech miesiącach 2015 roku sprzedaż wyniosła niecałe 99 mln. Różnica niby niewielka, ale jest. Osoby, które obserwowały rynek od dawna, wiedzą, że sprzedaż nie rosła już w sposób dynamiczny, nie bito tam spektakularnych rekordów, co widać na wykresach. Jeśli jednak mówi się o kwartale, na który przypada chiński Nowy Rok i to po premierze dużych iPhone'ów, to można było oczekiwać lepszego rezultatu.

Apple prawdopodobnie i tak pomogło wykresom, gdyby nie amerykańskie smartfony, spadki mogłyby być jeszcze większe. Gigant z Cupertino pozytywie wpłynął na sprzedaż, ale przecież stał się tego największym beneficjentem. Olbrzymia część pieniędzy zarobionych w poprzednich kwartałach pochodzi właśnie z Chin i sprzedaży iPhone'a 6. To w zasadzie największy wygrany w tym kraju w segmencie mobilnym w ostatnim czasie.


Tim Cook miał rację

Następca Steve'a Jobsa miał rację, gdy mówił, że korporacja musi się skupić na Chinach. Firma poszła w tym kierunku i to przyniosło efekty. Dogadali się z tamtejszym operatorem (tym największym), wprowadzili do oferty produkt odpowiadający wymaganiom lokalnej klienteli. I nie zeszli z ceny, jak radziło wielu ekspertów. Wiedzieli, że klasa średnia w Chinach szybko rośnie w siłę, a rzesze ludzi kupią iPhone'a nawet, jeśli nie będzie ich na to stać. Zastaw się, a postaw się.

Efekty są takie, że Apple wspięło się na szczyt tego biznesu w Państwie Środka. Jeszcze niedawno było tam Xiaomi, wcześniej rządził Samsung, do intronizacji przemierzało się Lenovo, ale koronę przejęło Apple, które wcześniej było nawet poza podium. W kraju, który kojarzy się głównie z tanimi modelami, nierzadko tandetnymi, wygrały modele z najwyższej półki. To pokazuje siłę Apple. I niewiele wskazuje na to, by dobra passa miała się skończyć.

Reklama


Teraz firma czerpie korzyści z mocnego wejścia do Chin, ale są to głównie zyski ze sprzedaży sprzętu. Za kilka lat spore środki będą wpływać na konta Apple z tytułu aplikacji sprzedawanych Chińczykom. Już teraz są to kwoty robiące wrażenie, można przyjąć, że biznes będzie rósł. W tym samym czasie Apple będzie się zadomawiać np. w Indiach, które kuszą tak samo, jak kiedyś kusiły Chiny. Potencjalnych klientów na iPhone'a jest jeszcze sporo. A z czasem zaczną kupować Watcha, który za kilka lat może dojrzeć i okazać się wartościowym produktem. Temat na inny wpis - na razie powtórzę, że Cook wygrał Chiny. A tam, gzie ktoś wygrywa, musi być i przegrany. W tym przypadku jest nim Samsung.

Reklama

Samsung doznał nokautu

Jak już pisałem, Samsung był liderem chińskiego rynku smartfonów. I to przez długi czas. Goniło go Lenovo, ale nie dogoniło. Obie firmy musiały się pożegnać ze swoimi pozycjami w Chinach. Spadek bolesny, w przypadku koreańskiego giganta wyniósł ponad 50% w ciągu jednego roku. W takich okolicznościach przyrody nie może dziwić, że spadła globalna sprzedaż Samsunga, w dół poleciały ich wyniki finansowe. Z jednej strony naciskali Chińczycy, z drugiej nacierało Apple. I posypało się. Wydaje się przy tym mało prawdopodobne, by korporacja odbudowała dawną pozycję.


Problemem Samsunga nie są tylko Chiny - ich sprzedaż spada także w Indiach. W pierwszym kwartale 2014 roku kontrolowali 1/3 tamtejszego rynku, w ostatnim kwartale udziały stopniały do około 1/4. Także i w tym kraju rośnie lokalna konkurencja i upomina się o udziały. Nazwy produktów i samych firm czasem są dla nas novum, prawdziwą egzotyką, ale ci producenci sprzedają miliony inteligentnych telefonów w każdym kwartale. Tak, jak kiedyś rosła branża mobilna w Chinach, tak teraz rozwija się w Indiach, a to nakręca konkurencję.

Chińczycy muszą opuścić matecznik

O klientów w Indiach powalczą Apple, Samsung, lokalni producenci, ale też firmy z Chin. Dla tych ostatnich sytuacja poważnie się komplikuje. Do tej pory świetnie się rozwijały, ich sprzedaż szybko rosła za sprawą lokalnego rynku. Młodzi gracze sprzedawali dziesiątki milionów telefonów. I nadal będą to robić, ale szanse na wzrost sprzedaży zaczynają być coraz mniejsze - aby zdobyć nowych klientów, trzeba ich będzie wyrwać konkurencji. Dzieje się to, co obserwujemy na rynku PC, a ostatnio także w segmencie tabletów.


Reklama

Pisałem jakiś czas temu o Xiaomi, które próbuje podbić Indie. Ta sama firma wybiera się do Brazylii. Lenovo kupiło Motorolę, by ułatwić sobie ekspansję na rynku międzynarodowym, Huawei i ZTE prezentują sprzęt, którego nie powstydziliby się topowi gracze. I fajnie, ale... Xiaomi może mieć problem z patentami oraz przekonaniem ludzi w innych krajach do swojej marki. Lenovo zaliczyło w poprzednim kwartale spadek sprzedaży smartfonów i nie powstrzymała tego Motorola, a flagowce Huawei i ZTE mogą być super, ale nie muszą się sprzedawać. Niedawno wspominałem, że łatka "chińszczyzny" będzie im przeszkadzać.

Chińskich producentów czeka bratobójcza walka, sprawdzian w biznesie międzynarodowym i potrzeba eksperymentowania. Dopiero teraz okaże się, czy są tak mocni, jak wskazują tabelki prezentujące sprzedaż inteligentnych telefonów. Tabelki w poważnym stopniu nakręcane właśnie przez Chiny. Czy producenci z Państwa Środka będą w nich odgrywać ważną rolę, gdy wypłyną na szerokie wody? A może Hindusi i Koreańczycy pokażą im, że sprawa jest trudniejsza, niż mogłoby się wcześniej wydawać?


Gracze z Państwa Środka mają sporo atutów, obok coraz lepszej jakości produktów i dobrej ceny, a nawet innowacyjnego podejścia do tematu, pojawia się wsparcie ze strony państwa. Chiny były np. w stanie skłonić korporację Qualcomm do "współpracy", która może pomóc tamtejszym producentom. Ten zestaw nadal jednak nie daje im pewności, że wszystko potoczy się po ich myśli. A do ugrania będzie jeszcze sporo - chociaż spadła sprzedaż w Chinach, to globalnie nadal rośnie. Nakręcają ją wspomniane niejednokrotnie Indie, kilka innych państw azjatyckich, Afryka, Ameryka Łacińska. To setki milionów, jeśli nie miliardy klientów. Jest się o co bić.

Zapraszamy na naszą konferencję Generation Mobile


Źródło grafiki: youtube.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama