Świat

Wyścig o 2 mld klientów nabiera rumieńców

Maciej Sikorski
Wyścig o 2 mld klientów nabiera rumieńców
5

Sporo uwagi poświęcamy na AW Chinom, ale trudno się temu dziwić - już kilka kwartałów temu pisałem, że dzisiaj to w USA i w Państwie Środka rozwija się branża IT, od tego czasu najludniejszy kraj świata tylko to potwierdzał. Jednocześnie warto zwracać uwagę na wydarzenia w innym wielkim azjatyckim k...

Sporo uwagi poświęcamy na AW Chinom, ale trudno się temu dziwić - już kilka kwartałów temu pisałem, że dzisiaj to w USA i w Państwie Środka rozwija się branża IT, od tego czasu najludniejszy kraj świata tylko to potwierdzał. Jednocześnie warto zwracać uwagę na wydarzenia w innym wielkim azjatyckim kraju: Indiach. Bardzo ciekawie robi się zwłaszcza wtedy, gdy wiadomości z tych dwóch rynków zaczynają się zazębiać.

Na początek krótki film:

Część z Was rozpoznała pewnie CEO Xiaomi. Lei Jun stał się ponoć obiektem drwin po tym wystąpieniu, ludzie kpią z jego angielskiego: nie dość, że tak się wygłupił, to jeszcze na obcej ziemi, w Indiach, w których chce podbić rynek mobilny. Stare porzekadło głosi jednak, że ten się śmieje, kto śmieje się ostatni. A w tym przypadku uśmiech może się pojawić właśnie na twarzy szefa Xiaomi - w firmę zainwestował Ratan Tata, jeden z najbardziej znanych indyjskich biznesmenów, miliarder i twórca potęgi Tata Group. Nie wiadomo, ile włożył w chińskiego tygrysa, ale producent elektroniki z Państwa Środka raczej nie bawi się już w drobniaki. Przecież mowa o graczu wycenianym na kilkadziesiąt miliardów dolarów.

Liczyć będą się nie tylko pieniądze pozyskane od bogacza, ale też jego nazwisko i znajomości - to może się okazać bardzo przydatne w realizacji planu podbicia indyjskiego rynku. W Chinach zrobiło się już ciasno, na Xiaomi naciskają duże i małe firmy, a korporacja (tak, to już korporacja) chce się rozwijać. Leżące niedaleko Indie z ponad miliardem obywateli to świetne miejsce na rozkręcenie biznesu. Zwłaszcza, że ten rynek trudno uznać za dojrzały i nasycony - gra o klientów dopiero się tam zaczyna.

Będą w niej brać udział nie tylko firmy z Chin, Samsung czy Apple, ale też lokalne biznesy. Jednym z nich jest Micromax zajmujący mocną, druga pozycję na indyjskim rynku smartfonów. Pisałem o nich m.in. w kontekście starań, jakie podejmują, by... nie wygryzło ich Xiaomi. Niektórzy mogliby stwierdzić, że Ratan Tata, powinien inwestować w rodzimą firmę, a nie jej konkurencję z Chin, ale trzeba pamiętać, że to jest biznes i sentymenty schodzą na dalszy plan. Możliwe, że przekonają nas o tym także Chińczycy, którzy zainwestują w... Micromax.

Jeśli wierzyć doniesieniom z branży, to grupa chińskich inwestorów, wśród których znajdzie się Alipay, część Alibaba Group, kupi 25% udziałów w indyjskim producencie smartfonów. Cały biznes wyceniany jest na około 5 mld dolarów. Zdecydowanie mniej niż Xiaomi (ponad 46 mld dolarów), ale nadal mowa o olbrzymiej wycenie. Obecni właściciele zarobiliby fortunę, nowi udziałowcy mogliby liczyć na spore zwroty inwestycji, bo jak już wspominałem, branża mobilna w Indiach będzie się dynamicznie rozwijać, Micromax może tam wykręcać naprawdę fenomenalne wyniki. Chyba, że klientów zgarnie im Xiaomi.

Chińczycy inwestujący w indyjski biznes, Hindus zainteresowany chińską firmą - pieniądze przepływają i będzie do tego dochodziło coraz częściej na tej "trasie". W przyszłości, i to tej bliższej, usłyszymy o niejednej ciekawej transakcji.

PS Zauważyliście, że obie firmy wykorzystują w nazwie Mi? Przypadek? ;)

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

ChinyIndieXiaomiMicromax