Rewolucja mobilna to zjawisko piękne. Jeszcze nigdy nie mieliśmy tak dobrego dostępu do informacji. Kiedyś to pecety były naszymi oknami na świat nieo...
Qualcomm napycha swoje procesory rdzeniami, a mnie brakuje prawdziwej rewolucji
Rewolucja mobilna to zjawisko piękne. Jeszcze nigdy nie mieliśmy tak dobrego dostępu do informacji. Kiedyś to pecety były naszymi oknami na świat nieograniczonych ilości danych, teraz po prostu wyciągamy smartfona i już możemy przeglądać zasoby Sieci. Zmieniło się to, jak wygląda komunikacja między ludźmi, nawet to, jak się uczymy. Były wielkie premiery smartfonów, rewolucyjne technologie. Od pewnego czasu jest jakoś ciszej - coraz więcej rdzeni, coraz więcej RAM-u, gdzie są prawdziwe rewolucje?
Temat ten nurtował mnie odkąd, gdy spostrzegłem się, że technologie mobilne niejako wyrżnęły już głową w mur i trudno im się przezeń przebić. Wraz z kolejną generacją flagowców zmienia się przeważnie to, ile mają upakowane rdzeni w jednym procesorze mobilnym lub to, ile noszą w sobie pamięci operacyjnej. Miłym dodatkiem do nich są czytniki linii papilarnych, które istotnie podnoszą bezpieczeństwo wykonywania operacji wymagających odpowiedniej dozy poufności. Cieszy zastosowywanie szybkich modemów LTE, jeszcze lepszych aparatów fotograficznych, rozwój oprogramowania.
Tymczasem Qualcomm w najbliższym czasie ma wystartować z kolejnym procesorem mobilnym - Snapdragon 818 podniesie poprzeczkę w ilości rdzeni i zamiast maksymalnie ośmiu, będziemy mogli skorzystać z dziesięciu. W skład tej orkiestry wchodzić będą 4 rdzenie niskiej mocy (Cortex A52 @ 1,2 GHz), 2 średniej (Cortex A53 @ 1,6 GHz) i 4 wysokiej (Cortex A72 @ 2 GHz). Oprócz tego, w nowym SoC Qualcomma znajdziemy układ graficzny Adreno 532, wsparcie dla pamięci LPDDR4 oraz zgodność z LTE-A Cat 10. Procesor oczywiście zostanie wykonany w 20 nm procesie technologicznym.
Wydźwięk tego tekstu może wydawać się negatywny. Nie kwestionuję tutaj tego, że Qualcomm (a wcześniej MediaTek) chcą podbijać ilość rdzeni procesora. Wraz z coraz niższym procesem technologicznym pozwala to na upchanie większej ich ilości, a co za tym idzie uzyskanie jeszcze wyższej wydajności. Co więcej - odpowiednie dobranie typów rdzenia w procesorze mobilnym może być zbawienne dla utrzymania odpowiedniego komfortu używania ich przy jednoczesnym niskim zużyciu energii. Duża liczba rdzeni to także lepszy rozdział pracy smartfona, który nawet, jeżeli leży bezczynnie, cały czas pracuje. Sprawdza, czy są nowe maile w skrzynce odbiorczej, odbiera powiadomienia push, utrzymuje połączenie z siecią WiFi - tych operacji jest mnóstwo.
Aby użytkownik, mimo ogromu wykonywanych podczas pracy urządzenia operacji mógł doświadczyć płynności podczas interakcji z telefonem, potrzebna jest właśnie odpowiednia wydajność. Tę zapewniają różne typy rdzeni. W wypadku nowego układu Qualcomma będziemy mieć aż trzy typy - od tych, które będą czuwać nad najbardziej podstawowymi zadaniami po te, które uaktywnią się, gdy użytkownik uruchomi wymagającą grę lub mocno obciąży sprzęt wieloma zadaniami. Co więcej - wydajność rdzenia można do pewnych granic skalować, a w razie potrzeby nawet wyłączyć celem oszczędzenia energii.
Problem dla mnie jest jednak inny - smartfony okazały się być już urządzeniami skończonymi. Ich rozwój to już tylko ewolucja, dokładanie kolejnych funkcji. Z nadzieją patrzę na technologię haptyczną, która wniosłaby coś nowego - głównie dla osób mających problemy z obsługą takiego urządzenia. Wyświetlacz imitujący wypukłość, różne faktury materiałów to także nowe formy interakcji z użytkownikiem. Apple już nad takimi technologiami pracuje, w Polsce odbył się Hapticathon. Czekam na prawdziwą rewolucję, pompowanie procesorów, ekranów, pamięci już mnie nie fascynuje. Świetnie byłoy także, gdyby coś ruszyło się w kwestii baterii...
Grafika: 1, 2, 3
Źródło: Phonearena
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu