Świat

Wyobraź sobie, że ktoś wykorzystuje Twoją pracę, zarabia na niej i ma Cię głęboko w...

Krzysztof Rojek
Wyobraź sobie, że ktoś wykorzystuje Twoją pracę, zarabia na niej i ma Cię głęboko w...
33

Najnowszy produkt Microsoftu ujawnia palący problem całej branży.

Jesteśmy właśnie po nowej zapowiedzi od Microsoftu odnośnie jego planów na Copilota Pro. Ruch firmy absolutnie nie dziwi, ponieważ trend w branży został wyznaczony już dawno przez samo OpenAI i ich ChatGPT. Można się więc spodziewać, że w najbliższym czasie tą drogą pójdą inne firmy, które mają własne AI - dostępna będzie darmowa wersja dla wszystkich i model Pro, w którym mamy więcej funkcji/szybsze generowanie treści/zaawansowaną personalizację etc.

Polecamy na Geekweek: Pokazał robota, który zabierze pracę milionom ludzi

I nikt nie zabrania firmom zarabiać na swoich produktach, w końcu przecież stworzenie AI jest dużym przedsięwzięciem, którego nikt nie będzie robił pro bono. Natomiast zarabianie na AI, przynajmniej dla mnie, wiąże się z jednym bardzo ważnym detalem, o którym mówiłem już wielokrotnie, a który w tym momencie rośnie do poziomu palącego problemu całej branży, który wciąż wydaje się być usilnie zamiatany pod dywan.

AI bierze prace artystów bez ich zgody. Jak więc nazwać zarabianie na tym?

W jednym z poprzednich wpisów opisałem bunt twórców wobec AI i proces sądowy, który został wytoczony Midjourney, może dać precedens do walki o swoje prawa wszystkim, którzy mają dowody na to, że AI wykorzystała ich treści bez ich zgody. Oczywiście - póki nie ma wyroku sądowego, warto się powstrzymać od ferowania wyroków, ale w mojej ocenie dowody, które zostały przedstawione w sprawie, wyglądają bardziej niż przekonująco.

Źródło: Depositphotos

Jednocześnie — problem jest wytykany w coraz większej liczbie miejsc. Sprawą zajmuje się już chociażby komisja parlamentarna Wielkiej Brytanii, przed którą OpenAI zeznało, że stworzenie AI opartego tylko i wyłącznie na treściach, które nie są objęte prawem autorskim, byłoby niemożliwe i takie AI nikomu by nie służyło. Nie jest też tak, że sama firma nie ma świadomości tego co robi, czego najlepszym przykładem są rozmowy o partnerstwo z częścią wydawców w celu pozyskania ich treści do szkolenia AI.

Tyle, że w tym wypadku niestety (moim zdaniem) takie działania to trochę przyklejanie plastra na ranę. Dane o liście twórców, z których prac korzysta AI jak Midjourney, już dawno wyciekły do sieci. Jeżeli twórcy AI wiedzieli, czyją twórczość zabierają do szkolenia, takie umowy powinny zostać zawarte z każdym twórcą, bez względu czy mówimy o sztuce, artykułach, książkach czy kodzie.

Tymczasem kiedy ChatGPT wstrząsnął światem w zeszłym roku, nikt się nawet o tym nie zająknął, a dopiero teraz, rok później, głos twórców zaczyna być słyszalny. I miałbym z tym mniejszy problem, jeżeli narzędzia jak Copilot czy ChatGPT byłyby powszechnie dostępne. Jednak tutaj wracamy do kwestii tego, że Microsoft postanowił zarobić na swoim rozwiązaniu w modelu subskrypcyjnym.

Problemu można byłoby uniknąć

Czy można inaczej? Myślę, że tak. Oczywiście nie chcę się wypowiadać o czymś, czego jeszcze na rynku nie ma, ale wygląda na to, że dobrą drogą poszło Apple, które o niezbędne partnerstwa zadbało zanim zaczęło trenować swoje AI, podpisując umowy z dużymi wydawcami na dostęp do ich treści.

Naturalnie — umowy z dużymi wydawcami nie załatwiają sprawy. Każda osoba, której praca została wykorzystana przez AI, powinna o tym wiedzieć i powinna mieć z tego tytułu kompensację. Jeżeli nie jesteśmy w stanie zbudować AI, które respektuje prawa autorskie to może... nie powinniśmy mieć AI w ogóle. Co więcej, w przypadku już istniejących rozwiązań jestem przekonany, że ekstremalnie ciężko będzie o stworzenie sprawiedliwego rozwiązania, ponieważ teraz nikt nie będzie w stanie określić, czy prace jakiegoś artysty zostały wykorzystanie 100 tys. razy, czy raz. Wypłacenie sprawiedliwej rekompensaty będzie więc ekstremalnie trudne, co nie znaczy, że powinniśmy nie podejmować tematu.

Podsumowując, to otwiera moim zdaniem drogę do kolejnych pozwów dla firmy, jeżeli tylko ktoś będzie w stanie udowodnić, że jego treści zostały pobrane do Copilota bez jego zgody (a, jako że ten bazuje na modelu GPT, myślę, że będzie to możliwe). Bo co do tego, że chętni na Copilota Pro się znajdą, nie mam żadnych wątpliwości. Nie wiem jednak, czy tylko mi smutno się patrzy na to, że "największa rewolucja w świecie komputerów" została zbudowana bez poszanowania dla czyjejś własności.

Źródło: Depositphotos

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu