Felietony

Skandal może zakończyć rewolucję. To było za piękne, żeby mogło trwać

Krzysztof Rojek
Skandal może zakończyć rewolucję. To było za piękne, żeby mogło trwać
Reklama

Czy Midjourney powstał w legalny sposób. Autorzy, których prace zostały zabrane, mają uzasadnione wątpliwości.

Każda dekada ma swoje przełomy, które zdefiniowały to, w jaki sposób postrzegamy ją z perspektywy czasu. Dla lat '90 było to upowszechnienie się komputerów w domach, w latach '00 triumfy święcił internet a w kolejnej dekadzie — smartfony. W jaki sposób zdefiniowane zostaną lata '20? To ciężko stwierdzić, ale póki co najlepszym kandydatem na to stanowisko wydaje się być sztuczna inteligencja, która, choć obecna już od lat, teraz dopiero zyskuje swoją popularność.

Reklama

Polecamy na Geekweek: Czy trzeba płacić abonament RTV w 2024 roku?

Jednocześnie — ani AI, ani jej twórcy, pomimo lat w branży zdecydowanie nie byli przygotowani na jej sukces i w tym temacie nic nie jest "załatwione" od strony legislacyjnej, a status prawny AI jest dosyć podobny do tego, jakim mogą poszczycić się autonomiczne pojazdy, czyli: technologia jest już dawno gotowa, a rozwiązań w prawie brak

Sprawa AI jest jednak tym gorsza, że brak regulacji prawnych na samym początku spowodował, że samo jej powstanie mogło odbyć się z naruszeniem dóbr osobistych i owiane jest bardzo dużymi problemami natury etycznej.

Proces przeciwko Midjourney. Czy artyści dopną swego?

Jednym z najważniejszych dowodów na fakt, że AI po prostu klonuje to, co znalazło w sieci, możemy uzyskać, odpytując ChatGPT bardzo precyzyjnymi promptami, w których zwróci nam on zawartość wielu znanych, światowych magazynów, jak np. New York Timesa. A przypomnijmy, że przecież OpenAI zarabia na wersji premium swojego narzędzia, więc takie praktyki są w najlepszym przypadku nieetyczne, a w najgorszym — nielegalne.

Źródło: Depositphotos

Kolejną kwestią są wycieki, które pokazują, w jaki sposób twórcy podchodzą do uczenia swojego AI, jak w przypadku Midjourney, gdzie artyści byli dzieleni na grupy pod względem stylu, a ich prace były brane bez ich wiedzy i pozwolenia. Co więcej, jeżeli tylko na discordzie tego konkretnego AI podnosił kwestie związane z legalnością działania bota, był banowany.

Nie ma się więc co dziwić, że środowisko artystyczne w końcu powiedziało dość. Kilka znanych artystek złożyło właśnie pozew zbiorowy przeciwko Midjourney i sposobowi, w jaki prace artystów zostały wykorzystane do trenowania i szkolenia tego AI. I co więcej — przygotowały nawet stronę, na której w przekonujący sposób pokazują, w jaki sposób to AI działa i jak posługuje się znalezionymi w sieci obrazkami. Natomiast listę wszystkich poszkodowanych artystów można znaleźć tutaj.

To wszystko sprowadza się do jednego — twórcy Midjourney wydają się wiedzieć, że, wykorzystując pracę artystów, stąpali po cienkim lodzie, który jeżeli ci zbiorą wystarczająco dowodów, może bardzo łatwo zacząć pękać. AI wydawało się darmowym lekarstwem na wszystko, natomiast prawda jest taka, że takich efektów nie dałoby się uzyskać, nie bazując na olbrzymiej liczbie źródeł, których pozyskanie w legalny sposób ze zgodą na przetwarzanie i odsprzedaż byłoby zwyczajnie nieopłacalne nawet dla największych korporacji.

Reklama

Czy wyrok sądu coś zmieni? Cóż, ciężko sobie wyobrazić, że w przypadku wygranej sąd pozwoliłby na dalesz operowanie Midjourney w takim kształcie. Może się okazać, że wizja AI przegra z tym, co od zawsze było jej słabą stroną, czyli poszanowaniem praw autorów treści.

Źródło: Depositphotos

Reklama

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama