Nikogo chyba już nie dziwi to, co dzieje się w motoryzacji. Za miesięczną opłatę można mieć dodatkowe moduły, m. in. w BMW. Chcesz mieć masaż w fotelach obok grzania czterech literek? Płać co miesiąc, przecież Cię stać. Tego typu rzeczy będą się pojawiać coraz częściej, a teraz Mercedes wita nas w przyszłości i woła 60 dolarów za dodatkowe 60 KM. Lub 90 dolarów za 80 KM.
60 koni mechanicznych za 60 dolarów miesięcznie. Mercedes wita nas w przyszłości
Samochody elektryczne to na moje technologia przejściowa między czymś, co w przyszłości będzie bardziej dostępne, mniej uciążliwe (naładuj od niemal 0 do 100 procent auto na trasie i nie zanudź się na śmierć), a także łatwiejsze w utylizacji i trwalsze. Napędy do nich są często zaskakująco proste, wydajne i trwałe. Mercedes postanowił wykorzystać potencjał tej formy wprawiania auta w ruch i zostawił pewien "margines" mocy, który może zostać uruchomiony, jeżeli dopłacisz. Upgrade as a service, ha!
Na przykład w sedanie Mercedes-Benz EQE, w Stanach Zjednoczonych możliwe jest "dokupienie" dodatkowej mocy w ramach opłaty subskrypcyjnej. Standardowo napęd tego pojazdu generuje 288 KM, ale można mieć 348 KM w ramach subskrypcji lub z pomocą jednorazowej opłaty "lifetime" wynoszącej 1950 dolarów. "Cenówka" Mercedesa wygląda tutaj ciekawie: tak, jak napisaliśmy w tytule - w innych autach wychodzi 60 KM za 60 dolarów lub 80 KM za 90 dolarów miesięcznie. Dużo? Niedużo? Mimo wszystko sporo. Klient, który zdecyduje się na taki "upgrade", od razu, po pobraniu pieniędzy z konta, będzie mógł pobrać uaktualnienie oprogramowania, które odblokuje większe pokłady mocy. Ciekawe rozwiązanie i producenci pojazdów na pewno widzą w tym ogromny potencjał dla siebie - w kontekście generowania jeszcze większych przychodów. Bo auto - owszem - można sprzedać. Ale jak na nim potem zarobić? Przeglądy w ASO? A gdzie tam, można jeszcze zgarnąć kasę za upgrade'y w ramach subskrypcji.
Szefostwo General Motors przekazało jakiś czas temu informację, wedle której do 2030 roku, przychody owej firmy z tytułu subskrypcji do 2030 roku mają przynieść od 20 do 25 mld dolarów. To już bardzo dużo. Owszem, w tych pieniądzach zawierają się także opłaty za całe auta, ale nie tylko. To również takie moduły, jak właśnie te odblokowujące dodatkową moc lub elementy wyposażenia. Przecież dla producentów to wręcz złoty interes. Wystarczy jedna linia produkcyjna, na której montuje się absolutnie wszystko. W zależności od wersji, użytkownik otrzymuje odpowiednie oprogramowanie układowe ze zdezaktywowanymi niektórymi modułami. Posiadacz chce więcej? Dopłaca - albo raz, albo w ramach subskrypcji, czym wiąże się z producentem pojazdu na dłużej.
To nie jedyne funkcje w ramach subskrypcji w Mercedes Benz
W ramach aplikacji Mercedes Me, użytkownik może zamówić inne funkcje zwiększające możliwości auta. Nawigacja samochodowa to według mnie już rzecz nieco niepotrzebna - szczególnie, gdy mamy Android Auto / Apple CarPlay w nowych pojazdach, ale niektórzy mogą zechcieć za nią dopłacić Mercedesowi. Oprócz tego, za dopłatą są dostępne: zdalny start auta, powiadomienie o kradzieży, powiadomienie o uszkodzeniach, rozszerzone funkcje foteli i jeszcze kilka innych funkcji.
Ciekaw jestem, jak to zostanie rozwiązane u innych producentów pojazdów - Mercedes wyznacza tutaj pewne granice. A skoro klienci nie są wzburzeni, to gotujmy tę żabę dalej. Za niedługo subskrypcja na więcej mocy nie będzie niczym dziwnym. Wyobraźcie sobie tylko: stoicie na światłach i wiecie, że potrzebujecie dużo mocy, by "objechać" nielubianego sąsiada. Opłacacie na szybko subskrypcję i za chwilę macie dodatkowe 60 KM, by wygrać wyścig. Wizja przerysowana, ale zapewne rozumiecie, o co mi chodzi.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu