Social Media

Zdecentralizowana alternatywa Twittera ma problem. Upubliczniono dane ponad 150 tysięcy użytkowników 

Patryk Koncewicz
Zdecentralizowana alternatywa Twittera ma problem. Upubliczniono dane ponad 150 tysięcy użytkowników 
19

Zniechęceni Muskiem użytkownicy Twittera uciekają do konkrecyjnego Mastodona, gdzie ich dane są skrupulatnie zbierane przez nieznanego sprawcę.

Twitter płonie i nie wiadomo jak szalone decyzje podejmie jeszcze Musk. Platforma zmaga się z masowymi zwolnieniami, kłopotami prawnymi, niewystarczającą ilością specjalistów i… nieobliczalnym dyrektorem generalnym. Jednym z najbardziej trendujących hasztagów jest #RIPTwitter, a zaniepokojeni użytkownicy zaczynają szukać alternatywy. Wielu z nich ochoczo przenosi się na Mastodon, oczekując większej swobody, bezpieczeństwa i wolności słowa. Jak się jednak okazuje, konkurent Twittera nie jest wcale taki idealny.

Niezależny mamut zastąpi niebieskiego ptaka?

Czym jest Mastodon? W dużym skrócie to taki Twitter, ale z możliwością ustawiania własnych serwerów tematycznych. Portal nie jest regulowany algorytmem, a treści wyświetlają się na tablicach chronologicznie. Głównym zamysłem Mastodona jest decentralizacja i odcięcie od idei jednego właściciela. W każdej chwili użytkownicy mogą zamknąć się wewnątrz swojego serwera i udostępniać tam dowolne treści (więcej na temat Mastodona we wpisie Mirka).

Źródło: Depositphotos

Od momentu przejęcia Twittera przez Muska, Mastodon zyskał dziesiątki tysięcy nowych użytkowników. Część z nich skusiła się na nieco bardziej hermetyczną wizję, a inni nie godzą się po prostu z faktem posiadania Twittera przez najbogatszego człowieka świata. Jak jednak donosi serwis Hackread, nad Mastodonem powiewa czerwona flaga, która może ostudzić optymistyczne zapędy. Odkryto bowiem, że nieustannie trwa tam proces web scrapingu.

Nicki, zdjęcia i statusy kolekcjonowane przez nieznanego sprawcę

Skrobanie sieci, to nic innego jak szeroko pojęte wyodrębnianie danych ze stron internetowych. W web scrapingu chodzi o stworzenie kodu, który pobiera kod źródłowy strony, przeszukując ją pod kątem pożądanych elementów HTML. Teoretycznie nie jest to nielegalne i równie dobrze można wykonywać tę czynność ręcznie, ale w przypadku zdecentraliowango medium społecznościowego wydaje się to nieco dziwne. Skrobanie sieci wykorzystuje się nierzadko do zdobycia przewagi nad konkurencją, kolekcjonując informacje o cenach czy produktach. Jest negatywnie postrzegany właśnie przez to, że osoba scrapująca czerpie korzyści z cudzych danych.

Anuraga Sen, niezależny specjalista od cyberbezpieczeństwa, przekazał w wypowiedzi dla Hackread, że od 15 listopada obserwuje serwer, który nieustannie zbiera dane o użytkownikach. Scrapy obejmują:

  • Nazwę konta użytkownika
  • Wyświetlany nick
  • Zdjęcia profilowe
  • Liczbę obserwujących i obserwowanych
  • Ostatni opublikowany status

Wszystkie rekordy są publiczne i można wyszukać je przy pomocy wyszukiwarki Shodan. Na szczęście nie doszło jeszcze do upublicznienia maili i haseł, ale to tyle z dobrych wiadomości. Anuraga Sen twierdzi bowiem, że jest w stanie zidentyfikować właściciela kanału, stąd też nie wiadomo, w jakim celu dane są zbierane i do kogo trafiają. Przede wszystkim nie wiadomo też, jak długo proceder trwa i kiedy się zakończy, bo pula udostępnionych danych z dnia na dzień się powiększa. Na ten moment mówi się danych ponad 150 tysięcy użytkowników.

Potencjalny zbieracz może przeprowadzać teraz prawdziwe żniwa, bo – jak chwali się Mastodon – łączna liczba użytkowników sięgnęła 1,6 miliona. Oznacza to, że dzięki zawirowaniom wokół Twittera liczba konto wzrosła 3-krotnie w zaledwie 3 tygodnie.

Stock image from Depositphotos

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu